Najpiękniejszy w podróży jest brak planu. To znaczy miałam wstępny plan: ląduję w Petersburgu, a wracam z Tbilisi. Ale po drodze zaczął mi świtać w głowie pomysł o imieniu Czeczenia…
Nieśmiało, bo się bałam. W Polsce Czeczenia nie ma najlepszej prasy. Ale uparcie, bo wiedziałam, że wszystko może się zmienić jak już pobędę w Rosji. Trzeba tylko pytać napotkanych po drodze ludzi jak tam jest. Czy ktoś coś widział, czy coś słyszał. – Mój kolega z pracy ciągle zaprasza mnie do Czeczenii – powiedział raz Sergiej z Moskwy
– I pojechałeś?
– Nie, chociaż on ciągle zapewnia, że już jest bezpiecznie, a jego rodzina na pewno się mną zajmie.
Ale Sergiej boi się Czeczenów. Trochę się mu nie dziwię. Jakieś 20 lat temu wysadzili w powietrze sąsiedni blok. To był pierwszy zamach terrorystyczny na taką skalę w Rosji. Chwilę potem był teatr na Łubiance, metro…
Spotkanie
– W centrum Groznego wzniesiono piękny, ogromny meczet – dodaje. – Regularnie się tam modlimy całą rodziną. Nieopodal zbudowano zaś centrum handlowe. Tam nie chodzimy, bo mąż uważa, że to nie jest stosowne dla mnie miejsce.
Drugie życie
– Ale to nie prawda. Nie jestem wahabitką – zarzeka się Amira. – Po prostu przejrzałam na oczy i podążam drogą wyznaczoną przez Koran – po czym wyciąga komórkę i pokazuje mi swoje zdjęcia z czasów liceum.
– Patrz jak chodziłam ubrana!
Teraz znowu przebija z niej duma, że nawet człowiek chodzący codziennie w mini i w mocnym makijażu może się tak zmienić.
– To było tuż przed porwaniem. Miałam w planach iść na studia medyczne, ale tu przydarzył się ślub, a potem mąż mnie nawrócił.
Czas na decyzję…
Następnego dnia byłam już w Astrachaniu, a dwa dni później siedziałam w pociągu do stolicy Czeczenii. Wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję. Że coś się zaczyna. Czasem to się po prostu czuje. Ale co się zaczyna – tego wciąż nie wiedziałam.