Piękno tkwi w formie i w historii. W sklepie Multi-Kulti.pl znajdziecie przepiękną biżuterię z niezwykłą historią.
Sztuka etniczna przemawia symbolami. Ania Kaszkin i Maciek Twarogowski ulegli czarowi ich formy i treści tak silnie, że pewnego dnia założyli sklep Multi-Kulti.pl. Reszta zaczęła się układać sama…
Pomysł na siebie
Jeśli nie masz pomysłu, gdzie chcesz pracować, to sobie tę pracę wymyśl. Przede wszystkim zacznij coś robić i patrz, co się z tego wykluje. Bo najważniejsze jest to, by nie stać w miejscu! Anię i Maćka od zawsze nosiło po świecie.
– Poznaliśmy się w 2008 roku – wspomina Ania.
Nie minęło kolejnych 12 miesięcy i już w paszportach pojawiły się trzy nowe pieczątki.
– Turcja, Maroko i Indie – wymienia Maciek. – Tam zaczęliśmy już kupować ozdoby i kamienie.
– Po powrocie zaczęłam robić biżuterię – dodaje Ania. – sprzedawałam ją początkowo wśród koleżanek z forum internetowego.
W tym czasie otworzyła bloga. Wpisy dotyczyły biżuterii, jednak od czasu do czasu pojawiały się zdjęcia z podróży. Tak powstawało jedno z najciekawszych miejsc w internecie – www.multi-kulti.pl, sklep z autentycznie etniczną biżuterią, którą Ania i Maciek znajdują podczas swoich podróży.
– Poznaliśmy się w 2008 roku – wspomina Ania.
Nie minęło kolejnych 12 miesięcy i już w paszportach pojawiły się trzy nowe pieczątki.
– Turcja, Maroko i Indie – wymienia Maciek. – Tam zaczęliśmy już kupować ozdoby i kamienie.
– Po powrocie zaczęłam robić biżuterię – dodaje Ania. – sprzedawałam ją początkowo wśród koleżanek z forum internetowego.
W tym czasie otworzyła bloga. Wpisy dotyczyły biżuterii, jednak od czasu do czasu pojawiały się zdjęcia z podróży. Tak powstawało jedno z najciekawszych miejsc w internecie – www.multi-kulti.pl, sklep z autentycznie etniczną biżuterią, którą Ania i Maciek znajdują podczas swoich podróży.
Sezamie otwórz się!
Gdyby życie było bajką, wystarczyłaby zakraść się do groty czterdziestu rozbójników, wykraść skarby i wyjść z całej awantury cało – bo to przecież w dalszym ciągu bajka, a sprawiedliwość, jakżeby inaczej, stoi po naszej stronie! Na szczęście życie nie jest tak nudne. Żeby znaleźć skarby, trzeba się najeździć po azjatyckich i afrykańskich bazarach, naoglądać, stracić czasu na szukanie kilku adresów, które okazują się nic nie warte, by na koniec, przez przypadek trafić na trop. Tak było w Iranie.
– Po prostu poszliśmy za tłumem – wspomina Ania. – I ten tłum doprowadził nas do wielkiego kilkupoziomowego garażu. Było tam wszystko. Mydło, powidło i biżuteria. Byłaś tam?
– Nie byłam. Ja nie miałam tyle szczęścia…
– Po prostu poszliśmy za tłumem – wspomina Ania. – I ten tłum doprowadził nas do wielkiego kilkupoziomowego garażu. Było tam wszystko. Mydło, powidło i biżuteria. Byłaś tam?
– Nie byłam. Ja nie miałam tyle szczęścia…
Wrota do Azji Centralnej
Innym razem pojechali do Turcji. Planowali czysty wypoczynek – woda, plaża, bar i sklep z biżuterią…
– Zawsze byłam zakręcona na punkcie biżuterii – przyznaje Ania. Dlatego musiała sobie kupić kilka drobiazgów w pobliskim sklepiku ze srebrem. W gratisie otrzymała telefon do znajomego sklepikarza w Stambule. I tak Ania i Maciek poznali 5 braci – afganów turkmeńskich. Dzięki nim najpierw zwrócili uwagę, następnie zachwycili się pięknem rękodzieła z Azji Centralnej. I tak zaczęli sprowadzać te skarby do Polski. Proste?
Na początku kupowali u nich biżuterię plemienną, na przykład naruszone zębem czasu hirze – amulety w formie pojemniczka.
– Chroniły przed dżinami i złymi duchami – tłumaczy Maciej.
– Do środka żydzi wkładali cytaty z tory, chrześcijanie z pisma świętego, muzułmanie z koranu, ktoś w Syrii mi powiedział, że wlewano również rtęć.
– Zawsze byłam zakręcona na punkcie biżuterii – przyznaje Ania. Dlatego musiała sobie kupić kilka drobiazgów w pobliskim sklepiku ze srebrem. W gratisie otrzymała telefon do znajomego sklepikarza w Stambule. I tak Ania i Maciek poznali 5 braci – afganów turkmeńskich. Dzięki nim najpierw zwrócili uwagę, następnie zachwycili się pięknem rękodzieła z Azji Centralnej. I tak zaczęli sprowadzać te skarby do Polski. Proste?
Na początku kupowali u nich biżuterię plemienną, na przykład naruszone zębem czasu hirze – amulety w formie pojemniczka.
– Chroniły przed dżinami i złymi duchami – tłumaczy Maciej.
– Do środka żydzi wkładali cytaty z tory, chrześcijanie z pisma świętego, muzułmanie z koranu, ktoś w Syrii mi powiedział, że wlewano również rtęć.
Zobaczyli też turkmeńskie asyki – amulety w kształcie serca, czy rękodzieło plemienia Tekke.
Niedługo po tym spotkaniu zainteresowali się również centralno-azjatyckimi tkaninami – suzani i ikatem. Długo ich szukali w uliczkach stambulskiego bazaru.
– Skąd by się tam wzięły?
– Ponoć przywożą je Uzbeczki i sprzedają, żeby mieć pieniądze na pielgrzymkę do Mekki.
– Często szukacie konkretnych rzeczy?
– My ich nie szukamy. My je znajdujemy…
Niedługo po tym spotkaniu zainteresowali się również centralno-azjatyckimi tkaninami – suzani i ikatem. Długo ich szukali w uliczkach stambulskiego bazaru.
– Skąd by się tam wzięły?
– Ponoć przywożą je Uzbeczki i sprzedają, żeby mieć pieniądze na pielgrzymkę do Mekki.
– Często szukacie konkretnych rzeczy?
– My ich nie szukamy. My je znajdujemy…
Historia coraz bardziej w cenie
Choć z roku na rok coraz trudniej znaleźć coś cennego. Coraz mniej antyków krąży na rynku, a te które jeszcze się ostały, osiągają coraz wyższe ceny.
– Na przykład stare szkło weneckie – mówi Ania.
– Jeszcze trzy lata temu można było wybierać, a teraz praktycznie w ogóle go nie ma. – dodaje Maciek.
– Podobno masowo wykupują je Chińczycy. Dla wzorów – żeby je podrabiać.
Kończy się też etniczna biżuteria w Egipcie, choć to właśnie stamtąd przywieźli jedną z najcenniejszych rzeczy, która przewinęła się przez ich sklep.
– Wisior Zar – wspomina Maciek. – Miał odganiać duchy. Nasz egzemplarz znaleźliśmy w sklepie ze starociami w Luksorze. To było krótko po przewrocie. W Egipcie załamała się turystyka, więc każdy klient był bardzo pożądany. Jego poprzedni właściciel płakał, kiedy nam go sprzedawał.
– My też płakaliśmy, kiedy go sprzedawaliśmy.
– Często płaczecie?
– Na przykład stare szkło weneckie – mówi Ania.
– Jeszcze trzy lata temu można było wybierać, a teraz praktycznie w ogóle go nie ma. – dodaje Maciek.
– Podobno masowo wykupują je Chińczycy. Dla wzorów – żeby je podrabiać.
Kończy się też etniczna biżuteria w Egipcie, choć to właśnie stamtąd przywieźli jedną z najcenniejszych rzeczy, która przewinęła się przez ich sklep.
– Wisior Zar – wspomina Maciek. – Miał odganiać duchy. Nasz egzemplarz znaleźliśmy w sklepie ze starociami w Luksorze. To było krótko po przewrocie. W Egipcie załamała się turystyka, więc każdy klient był bardzo pożądany. Jego poprzedni właściciel płakał, kiedy nam go sprzedawał.
– My też płakaliśmy, kiedy go sprzedawaliśmy.
– Często płaczecie?
– Tak, często.
Pewnie niedługo będą płakać po hirzu z Maroka, berberyjskim talizmanie płodności, czy poduszkach ikatowych z Uzbekistanu. Cóż, piękne rzeczy szybko znajdują swoich nabywców.
Pewnie niedługo będą płakać po hirzu z Maroka, berberyjskim talizmanie płodności, czy poduszkach ikatowych z Uzbekistanu. Cóż, piękne rzeczy szybko znajdują swoich nabywców.
Tropem symboli
Po powrocie z każdej wyprawy Maciek i Ania ruszają tropem znaczeń ukrytych w przywiezionych przedmiotach. Zaczynają wertować książki i internet w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji. Etniczne wzory praktycznie zawsze mają bowiem jakieś znaczenie. Czy to magiczne, czy po prostu określają swoje pochodzenie. Bardzo często nie znają ich sami sprzedawcy.
– Szczególnie ci w Maroku i Egipcie. Więc sami szukamy znaczeń, zanim wrzucimy coś na stronę – mówi Maciek. – Choć nie zawsze wszystko od razu udaje się nam rozszyfrować.
– Najgorzej jest, kiedy dopiero po sprzedaży, dowiadujemy się, co tak na prawdę przeszło przez nasze ręce..
– Szczególnie ci w Maroku i Egipcie. Więc sami szukamy znaczeń, zanim wrzucimy coś na stronę – mówi Maciek. – Choć nie zawsze wszystko od razu udaje się nam rozszyfrować.
– Najgorzej jest, kiedy dopiero po sprzedaży, dowiadujemy się, co tak na prawdę przeszło przez nasze ręce..
Prywatni detektywi
To jest ryzyko zawodowe. Ale i tak dobrze im idzie. Mają już swoich stałych klientów.
– Jest wśród nich wielbicielka Hamsy, czyli Ręki Fatimy z Portugalii. Przy wymianie maili okazało się, że jest w tej dziedzinie specjalistką, przesłała nam swój referat na temat znaczenia Hamsy wygłoszony na międzynarodowej konferencji poświęconej Islamowi. U nas wyszukuje co ciekawsze okazy – mówi Ania.
Mają też grono zaprzyjaźnionych klientek, które przychodzą do nich do domu, oglądają, rozmawiają jak starzy znajomi, a przy okazji coś kupują.
– Jedna z naszych klientek sporo podróżuje – do Chin, Indii, Egiptu… Po powrocie odwiedza nas, pokazuje co sobie stamtąd przywiozła, po czym kupuje od nas czy to naszyjnik, czy bransoletę – wspomina Ania. – Twierdzi bowiem, że takiej ładnej jak u nas, to tam nie znalazła!
Co na to Ania i Maciek? Cieszą się, że połączyli podróże z pięknem i mogą się tym dzielić.
– Jest wśród nich wielbicielka Hamsy, czyli Ręki Fatimy z Portugalii. Przy wymianie maili okazało się, że jest w tej dziedzinie specjalistką, przesłała nam swój referat na temat znaczenia Hamsy wygłoszony na międzynarodowej konferencji poświęconej Islamowi. U nas wyszukuje co ciekawsze okazy – mówi Ania.
Mają też grono zaprzyjaźnionych klientek, które przychodzą do nich do domu, oglądają, rozmawiają jak starzy znajomi, a przy okazji coś kupują.
– Jedna z naszych klientek sporo podróżuje – do Chin, Indii, Egiptu… Po powrocie odwiedza nas, pokazuje co sobie stamtąd przywiozła, po czym kupuje od nas czy to naszyjnik, czy bransoletę – wspomina Ania. – Twierdzi bowiem, że takiej ładnej jak u nas, to tam nie znalazła!
Co na to Ania i Maciek? Cieszą się, że połączyli podróże z pięknem i mogą się tym dzielić.
Przedmioty z Multi-Kulti.pl zobaczycie na żywo podczas Orientalnego Bazaru Światecznego w Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie, ul. Solec 24.
Adres sklepu:
Ania Kaszkin i Maciek Twarogowski. |
Maciek znajduje biżuterię. |
Amulet berberyjski „dziewięć księżyców” ze sklepu multi-kulti.pl |
Hirz z Turkmenistanu. |
Amulet z Kazachstanu |
Hirz beduiński |
Uzbecki Ikat |
Asyk z Kazachstanu |
Uzbecki Ikat |
Monika Hołyk-Arora
Piękna historia i cudowna biżuteria. Szkoda, że coraz częściej ludzie wolą skomercjalizowane wzory zamiast takich skarbów.