Nursułtan – miasto z szamańską duszą
Architektura Nursułtan kojarzona jest z sektą iluminatów. Ja w planie miasta widzę silny wpływ szamanizmu i tengri – dawnej religii Kazachów.
Darkham odkąd pamięta interesował się fotografią. Uwierzył jednak tym, którzy mówili, że pieniądze zarobi jako informatyk. Kończy zatem odpowiednie studia, odbiera dyplom, który od razu odkłada do szuflady. Wie, że na tej ścieżce życia szczęścia nie znajdzie.
– Poszedłem do brata i poprosiłem o pieniądze na studio fotograficzne.
W kazachskich rodzinach taka prośba to nic nadzwyczajnego i można się obrazić słysząc odmowę. Tak robi Darkham następnego dnia.
– Brat stwierdził bowiem, że niepotrzebne mi jest studio, skoro Nursułtan jest wielkim studiem fotograficznym.
Co robić? Bez pieniędzy i pomysłu na siebie, poszedł na spacer po Nursułtan. Wtedy przemówiły do niego futurystyczne konstrukcje wzdłuż bulwaru Nurzhol, fontanny parków, rzeźby, szklane domy. Wtedy uderzyło go piękno ultranowoczesnej architektury z pasterskim podtekstem i szamańską metafizyką płynąca z tengri – pierwotnej religii Kazachów.
Święta droga
Nursułtan rozbudowuje się wokół bulwaru Nurzhol – osi biegnącej ze wschodu na zachód. Tej samej, na której się rodzi i umiera słońce. Kazachowie wierzyli, że wraz ze słońcem w nieznany świat odchodzą dusze zmarłych, a przychodzi nadzieja. Nie tylko oni. W wielu kulturach, począwszy od neolitu wzdłuż linii łączącej wschód z zachodem rozgrywały się boskie dzieła. Majowie nazywali tę drogę Sacbe, na tej linii orientowane były pierwsze kościoły chrześcijańskie i wiele współczesnych. Kazachska święta droga stanowi kwintesencję współczesnej Astany. Jej początek wyznacza pałac prezydencki Ak Orda, a kres Khan Shatyr – wielki szklany namiot, w którym znajduje się mall handlowy. Pomiędzy nimi znajdują się futurystyczne fontanny, które aż proszą o fotograficzną dekonstrukcje. Ich fragmenty stanowią tło albo pierwszy plan dla pierwszych portretów i scenek rodzajowych. Są też szklane ściany, załamujące ramy rzeczywistości. W ich refleksach nawet przeciętność staje się niepowtarzalna. Darkham fotografuje. Komórką. Następnie swoje zdjęcia umieszcza na instagramie jako @m1dwaaay. Jego profil stanowi dla nas przewodnik po Astanie. Idziemy jego śladem – artysty w mieście o szamańskiej duszy.
Wielki namiot
Po raz pierwszy zobaczyłam go ponad dziesięć lat temu na jednym z portali architektonicznych. Wtedy był zaledwie wizualizacją lakonicznie podpisaną: Khan Shatyr, Astana (tak wówczas nazywało się Nursułtan). Pierwsze słyszę o takim mieście! Zaczynam szukać wszelkich informacji. Za chwilę dociera do mnie, że postsowiecką republikę Kazachstanu stać na budowle projektowane przez Normana Fostera i innych starchitectures. Wtedy właśnie pojawiła się myśl, by kiedyś odwiedzić Kazachstan. I oto jestem! Świętą drogą zmierzam wprost do świątyni konsumpcji.
Kazachowie byli pasterzami, architektura nie stanowiła ich mocnej strony. Budowali jedynie osady na zimę, ale za to budowę jurt podnieśli do rangi sztuki. W ich wnętrzach wszystko było artystyczną perełką – filcowe dywany, haftowane pasy. Czasy się zmieniły, dziś jurty szczególnie w miastach pełnią funkcję sklepów z pasterskimi produktami mlecznymi. Kupujemy w nich kumys, kodże, czasem zagryzamy je pierożkami albo samsami.
Khan Shatyr w niczym nie przypomina jurty, ale jak by nie patrzył jest namiotem. Zatem przekazuje tę ideę wędrowania za słońcem. W tym kierunku idzie młoda para na sesję ślubną. Darkham też tu często bywa ze swoimi modelami. Najczęściej bliżej wschodu słońca. Teraz słońce nas oślepia. Selim sprawdza za ile minut schowa się za horyzontem.
– Mamy 15 minut.
– Damy radę w tym czasie dojechać do piramidy?
Ponoć tam znajduje się najlepsze miejsce, by przeżyć ostatnie chwile dnia. U stóp piramidy – kolejnego dzieła Normana Fostera. Wsiadamy na bambusowe rowery i mkniemy przez centrum Nursułtan, slalomami wytyczonymi wzdłuż bulwaru Nurzhol. Po kilku zjazdach i podjazdach wiem, że ich projektant nigdy nie jeździł na rowerze…
Złote jajo
O ile dusze wędrowały za słońcem, to szamani swą mityczną podróż odbywali w pionie. Cofnijmy się do czasów, gdy Kazachowie wierzyli w potężnego Tengri. Tengri był niebem, początkiem, końcem i nieskończonością. W imieniu ludzkosci łączność z nim utrzymywali szamani. Regularnie odbywali mistyczne wędrówki wzdłuż drzewa życia. W mitologii Kazachów to axis mundi nazywa się bajterek. Jest to topola, której korzenie tkwią w podziemnym świecie umarłych, konar w naszym świecie, a korona dotyka nieba. Na tym drzewie przed wiekami ognisty ptak Samruk złożył złote jajo, czyli słońce. Futurystyczna wizja tego drzewa, zaprojektowana przez Akmurza Rustambekowa wznosi się po środku świętej drogi Astany. Od razu stał się symbolem Astany. Jego „portety” znajdują się na banknotach, na czekoladach, na magnesach. Trzeba na niego wjechać, trzeba popatrzeć na panoramę miasta i trzeba przyłożyć swoją dłoń do odciśniętej w złocie dłoni Nazarbajewa. Darkham też tam bywa. Jej szkielet rzuca niezwykłe cienie, które przebudowują ludzką postać.
Piramida
W założeniach piramida miała stanowić platformę spotkania wszystkich religii świata. To właśnie tam pewien kazachski badacz ogłosił, że namierzył arkę Noego. Wytropił ją w… Kazachstanie. W jaki sposób? Otóż skoro tylu poszukiwaczy zaginionej arki nie znalazło nawet drzazgi z wraku na Araracie, to oznacza, że trzeba go szukać gdzie indziej. Zatem ruszył na poszukiwania tam, gdzie nikt nie szukał. W Kazachstanie. I znalazł. Zatem Arka Noego osiadła na szczycie góry Kyzygurt. Na dowód słuszności tej tezy kilka lat temu zespawano tam solidny statek.
Wróćmy jednak do stóp piramidy. Z jednej strony ogrzewa je zachodzące słońce, z drugiej strony ogrzewa je żar nauki. Ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero później.
Uniwersytet
Nie potrafiłam prawidłowo opisać Darkhamowi, budynków, który zobaczyliśmy na tyłach piramidy. Był tam liść, coś jakby zawinięta kartka i coś szklanego jak fez, czyli tradycyjna turecka czapka.
– A był tam guzik?
– Jeśliby spojrzeć na tę czapkę pod innym kątem, to można się w niej dopatrzeć i guzika.
– W takim razie trafiliście na uniwersytet.
Uczelnia wygląda niesamowicie. Szczególnie nocą, gdy mienią się kolorowymi podświetleniami. Ponad godzinę chodzimy między budynkami i robimy zdjęcia.
EXPO
– Jeśli lubisz futurystyczne plenery musisz zobaczyć Expo.
To właśnie tam Darkham zrobił fotografię, która wyniosła jego instagramowe statystyki, niczym Bajterek szamanów, do samego nieba.
Spacerował sobie miedzy pawilonami. W pewnym momencie przystanął przy grupce chłopców jeżdżących na deskorolkach. Czuł, że za chwilę coś się wydarzy. Obiektyw komórki nakierował na ścianę. Nagle pojawił się na niej cień unoszącej się w powietrzu postaci.
– ten cień, złota ściana i światło zachodzącego słońca… Wtedy liczba like’ów po raz pierwszy przekroczyła 1000. Zauważył mnie również iPhone. To zdjęcie znalazło się na wystawie najlepszych na świecie fotografii zrobionych iPhonem.
– To był mój pierwszy sukces w social media. Wkrótce zaczęły się do niego odzywać firmy, zaczął sprzedawać swoje fotografie i…
– Zacząłem żyć z fotografii. Darkham w końcu kupił sobie sprzęt fotograficzny i dorobił się studia. Ale wciąż najchętniej fotografuje w plenerach Astany.
– Z czasem zrozumiałem, że brat miał rację. Gdyby nie on, nigdy nie zacząłbym żyć z mojej pasji do fotografowania.
Informacje praktyczne
Transport
Do Astany, czyli Nursułtan dolecisz z Air Astana
Kuchnia
W Astanie łatwiej o pizzerię albo sushi niż o tradycyjną kazachską kuchnię. Tak jak w Warszawie trzeba się trochę naszukać, by znaleźć pierogarnię. Warto poszukać stołówek o nazwie „Stolovaya”. Tam zjesz domowy obiad za bardzo małe pieniądze – czasem płaciliśmy mniej niż 20 zł za osobę.
Pieniądze
Możesz ze sobą przywieźć trochę dolarów na czarną godzinę. My jednak przede wszystkim płaciliśmy kartą Revault, a gotówkę wybieraliśmy z bankomatów. Pamiętaj, kazachstan to nie koniec świata, tu wszędzie są bankomaty!
Galeria