Rosyjska kolej dowiezie do miast, do wiosek, w zakamarki rosyjskiej duszy…
Stacja moskiewskiego metra. Siedzę na schodach, przede mną drzwi, które prowadziłyby na stację kolejową. Niestety nie prowadzą, bo nie są wejściowe tylko wyjściowe. A to jest zasadnicza różnica! Ich strikte wyjściowego charakteru strzeże uzbrojona w pałkę milicjantka. Aktualnie strażniczka prawa szarpie się z potencjalną pasażerką rosyjskiej kolei, której ze względu na pośpiech bardzo zależy na odblokowaniu funkcji wejściowej drzwi. Dlatego zamiast wyjść ze stacji metra, obejść ją i wejść na stację kolejową właściwymi drzwiami wejściowymi, próbowała szczęścia idąc na skróty.
Beton
Rosyjska milicja jest zasadnicza. Z pełna powagą i poświeceniem stoi na straży najbardziej absurdalnego paragrafu. Milicjantka na stacji kolejowej stanowi przykład nieodrodnej córy swojego zawodu. Widać, że stoi tu nie od dziś, bo strategiczne położenie drzwi między stacjami aż kusi do łamania prawa. Lata walki o literę prawa w tym newralgicznym miejscu przygotowały Panią Władzę na prawie wszystko. Z godnością zatem znosi prośby, groźby, obelgi… Do czasu. Nagle pasażerka wykrzykuje:
– Żebyś się zmieniła w żabę!
W tym momencie widzę, jak na twarzy milicjantki coś się gotuje. Paruje. Jej ręka, zbrojna w pałkę unosi się ponad głowę i z pełną powagą urzędu ląduje na głowie pasażerki. Bo Rosjanie wierzą w swój kraj, wierzą w Putina, wierzą w Boga, ale ponad wszystko wierzą w czary. Z kolei ja w tym momencie uwierzyłam w rosyjską kolej. Podróż może będzie i długa, ale na pewno ciekawa!
Precyzja
W Rosji bardzo ważna jest precyzja językowa. Źle zadasz pytanie i donikąd nie dojedziesz. Jak zły sen wspominam podróż sprzed lat.
– Czy są bilety do Moskwy – zapytałam panią z informacji.
– Są.
Ustawiam się zatem w kolejce, po godzinie stania dochodzę do okienka, by dowiedzieć się, że owszem – bilety może są, ale nie w tej kasie. A w której? O to muszę zapytać w informacji.
Wracam do okienka. Ta sama pani z pełnym niezrozumieniem wysłuchuje moich dąsów. O co mi chodzi? Przecież pytałam o bilety, a nie kasę która je sprzedaje. Ale skoro wciąż jestem zdecydowana je zakupić, to przecież może mi podać adres. Tak się składało, że kasa była odległa o kilka przystanków tramwajowych. Cóż, jadę. Następnie staję przed zamkniętymi drzwiami. Wtedy dotarło do mnie, że nie zapytałam o godziny otwarcia…
Powtórka z rozrywki
Nauczona doświadczeniem, wymyślam wszystkie możliwe komplikacje i tworzę wszelkie warianty zdarzeń. Sytuacja wydaje się jednak klarowna. Oto stoję na peronie, przede mną pociąg do Petersburga, a ja czekam na pociąg do Władymira. Na logikę wjedzie po tym pociągu. Na wszelki wypadek upewniam się u zawiadowcy stacji.
– Czy będzie odjeżdżał z tego peronu?
– Tak, pociąg do Władymira odjeżdża z tego peronu – potwierdza zawiadowca stacji. Uspokajam się. Czekam, aż pociąg do Pitera zwolni miejsce pociągowi do Władymira. Do odjazdu mam jeszcze 20 minut. Luz. 10 minut – zaczynam nerwowo poruszać nogami. 5 minut – na peronie nie zachodzą żadne zmiany. Nie wiem z jakich czeluści podświadomości, na 3 minuty przed odjazdem wydobyłam kolejne pytanie.
– Skąd dokładnie odjeżdża?
Eureka!
Zawiadowca bezemocjonalnie przyjął do wiadomości, że nie mam pojęcia iż peron składa się z części „a” i „b”. W części „a” stoi pociąg do Petersburga, a w „b” pociąg do Władymira aktualnie kończy załadunek pasażerów. Nie mam czasu krzyknąć mu do słuchu, co myślę o rzetelności informacji. Zrywam się do galopu, biegnę na drugi koniec peronu, w ostatniej chwili dopadam mój wagon. Siadam na wyznaczonym miejscu, a obok mnie filigranowa Śnieżynka.
– O mały włos bym przegapiła przejazd! – Śnieżynka nawet nie próbuje udawać współczucia. Jest zbyt zajęta przeszukiwania torebki. O co mi chodzi, przecież wszystko dobrze się skończyło, podczas gdy jej najbliższa przyszłość stoi pod wielki znakiem zapytania.
– Blad’ znowu to zrobiłam!
– Co?
– Zgubiłam komórkę. To już trzecia w tym miesiącu! Zawsze jak wypiję, to gdzieś gubię telefon.
Po kilku minutach już wiem, że Śnieżynka nazywa się Masza i aktualnie wraca z przedniej imprezy na ziemię, w dalszej perspektywie zamierza trafić do domu, skąd najprawdopodobniej jutro nie wyruszy do pracy – o ile znajdzie telefon i uda się jej wziąć urlop na żądanie.
– Czym się zajmujesz?
– Pracuje w centrum walki z alkoholizmem.
Zakup biletu
Podróż koleją po Rosji jest bardzo zrytualizowana. Do rosyjskiego wagonu nie wchodzi się od tak, z ulicy. Bilet kupuje się po okazaniu paszportu, następnie w drzwiach wagonu trzeba wraz z dokumentem przedstawić go prowadnicy.
Na co komu informacje na temat milionów Iwanów, którzy przemieszczają się codziennie żeljeznodarożnoj? Może po to, by spośród nich wyłapać element szemrany w postaci Doroty. Ale one wyczuwały mnie bez patrzenia na okładkę paszportu.
– Od razu widać, że ty nietutejsza. Nasze tak nie chodzą ubrane.
To prawda, Rosjanki chętniej zakładają minispódniczki niż fioletowe szarawary. Prowadnice skądś też wiedziały, że również żaden szanujący się szpieg, by się w coś takiego nie wbił. Kim zatem dla nich byłam? Pasażerką specjalnej troski. I dobrze, bo podczas podróży podchodziły, zagadywały, podały szklankę z wrzątkiem z wagonowego samowara. Zapoznawały z pozostałymi pasażerami. Trochę ich było, bo najczęściej po Rosji poruszałam się bezprzedziałowym plackartnym.
Życie towarzyskie
Przeciętny Iwan może jedynie pomarzyć o bilecie lotniczym, który skróci jego podróż z jednego krańca Rosji na drugi do co najwyżej kilku godzin. Pozostaje mu kolej. Zatem kupuje najtańszy bilet na plackartny, z miejscówką najlepiej pośrodku wagonu, żeby nie śmierdziało z toalet i na dolnej pryczy, żeby mógł pod nią schować swój bagaż i docisnąć wieko ciężarem własnego ciała. Następnie idzie do inastranki, czyli mnie:
– Chociesz poobszatsa? – nie odmawiam. W plackartnym kwitnie bowiem życie towarzyskie. Nikt tu nie traci czasu na grę wstępną. Znajomości zawiera się od razu, by raźniej upływały godziny, dni, a nawet tygodnie wspólnej podróży. Już przyzwyczaiłam się, że każdy chce ze mną zawrzeć znajomość. W końcu jestem jedynym na pokładzie przedstawicielem homo exoticus, gatunku rzadko zapuszczającego się w te strony. Do tego mówię po ludzku, czyli po rosyjsku.
Schemat
Pierwsze godziny podróży kolejowych znajomości upływają na badaniu gruntu. Cierpliwie tłumaczę skąd jestem i dlaczego Dzień Zwycięstwa świętuję ósmego a nie dziewiątego maja. Rozmowy nabiorą rumieńców wraz z nastaniem wieczora, kiedy współpasażerowie na stolikach rozłożą gazety, na nich położą kiełbasy albo suszone ryby zakupione od babuszek na stacjach po drodze. Ktoś mi poda chleb, po czym ryknie gromkim śmiechem unosząc ukrojoną przeze mnie kromkę chleba. Na ten widok ryczeć będą już wszyscy. Rosjanie bowiem kroją pajdy chleba grubo przynajmniej na cztery palce, a ja – na opłatek.
Następnie ktoś mnie zapyta: gdzie pracuję i kto zapłacił za moją podróż. Odpowiem, że sama zarobiłam pieniądze na wyjazd, że interesuje mnie tylko zwiedzanie i z całą pewnością nie jestem szpiegiem, po czym zacznę się zastanawiać, czy ktokolwiek poza prowadnicą to kupił…
Podróżowanie koleją po Rosji czysto praktycznie
Gdzie kupisz bilet na kolej rosyjską
Na stacjach kolejowych lub w agencjach kolejowych na mieście. Ta druga opcja jest wygodniejsza i szybsza, bo na dworcach zazwyczaj trzeba trochę postać w kolejkach.
Kiedy
Zazwyczaj bilet kupisz od ręki. Dla pewności lepiej jednak zrobić to dzień wcześniej. Na niektóre przejazdy w sezonie bilety wyprzedawane są z tygodniowym wyprzedzeniem – na przykład Moskwa – Petersburg
Dokumenty
Przy zakupie biletu trzeba okazać paszport. Rosjanie też legitymują się paszportami wewnętrznymi.
Typy pociągów
Pierwsza klasa – Jechałam raz – z Petersburga do Moskwy. Przedział czteroosobowy, sypialny, pełne wyżywienie.
kupe – Przedział sześcioosobowy, sypialny.
Plackartnyj – Bezprzedziałowy. Różnej klasy wagony, ale życie towarzyskie zawsze takie samo – kwitnące!