Top
  >  kronika kwarantanny   >  Kronika Kwarantanny 7

To prawdziwa ironia losu, by utracić smak właśnie w święta.

Słyszeliście o szarym sosie? Ponoś to najbardziej polski z polskich sosów. Powstaje na bazie rodzynek, migdałów, piernika, karmelu cebuli i kilku innych składników, które czynią całą kompozycję dość mocno ekstrawagancką. Sos dodawano do ryby i właśnie w tym roku miałam zamiar go spróbować. Paweł już kupił ryby i bakalie, kiedy…

Pewnego wieczoru…

…poczułam się, jakby ktoś odłączył mnie od prądu. Tego dnia długo spacerowałam, zmarzłam to i się zmęczyłam. Bywa. To na pewno zmęczenie. Pomyślałam i padłam. Praktycznie jak stałam. Ale w nocy poderwał mnie na równe nogi potworny ból stawów. Był tak silny, że nie mogłam się ułożyć, ani zasnąć. Miotałam się w pościeli do rana. Ewidentnie zastały mi się kości, pomyślałam. Rano je rozgimnastykuję i wszystko będzie dobrze. 

Tymczasem o poranku…

Przez moment próbowałam wstać, ale odpuściłam walkę. Leżę. Zatem to jednak grypa. Zmierzyłam temperaturę – 38,8. No to jestem chora. Biorę  ibuprom, piję dużo płynów, pocę się i wieczorem temperatura zaczyna spadać. Nawet mam trochę więcej siły. Minimalnie więcej. Wystarczająco, by następnego ranka chwilę się pogimnastykować i upewnić, że…

Ból stawów…

…nie ma nic wspólnego z brakiem ruchu, bo przecież ciągle byłam aktywna fizycznie. Tymczasem ciało jakoś dziwnie reaguje na podstawowe ćwiczenia. I dziwnie boli. Całe. Mimo to trochę pochodziłam po domu, zmyłam, odkurzyłam i coś zjadłam. Wata? Nie możliwe, wczoraj mi smakowało… Ugryzłam jabłko. Wata. W ten sposób na własnej skórze poczułam…

Jak to jest utracić smak…

Nadszedł czas testów i smakowych wyzwań. Na pierwszy ogień poszła musztarda dijonska. Zanurzam łyżkę, wsadzam do ust i… nic. Czuję ostrość i nic więcej. Żadnego smaku. Potem przyszedł czas na sałatkę warzywną – smakuje jak wata. To samo z karpiem. Paweł stawia przede mną kieliszki z nalewkami. Próbuj. Smakuje ci? No nie smakuje… W każdym razie już wiem, że z palety smaków, wyłapuję ekstrema – czuję ostrość, kwaśność i słodycz. Czy tak samo było u Ciebie?

Utrata smaku ma swoje zalety

Kilka posiłków po utracie smaku przypomniało mi Meksyk. Tam mi nic nie smakowało i teraz też nic mi nie smakuje. Co prawda samo pojęcie „niesmakowanie” tam i tu ma zupełnie inne znaczenie, ale na jedno wyszło. I tam i tu jem tylko tyle ile muszę i nic więcej. Bo po więcej sięgam, kiedy mi smakuje. W ten sposób odstawiłam kawę. Wcześniej piłam dużo dużych czarnych albo z mlekiem, teraz w ogóle i czuję się tak samo śnięta. Alkoholu też nie piję, bo po co? I tylko tej ryby w sosie piernikowym mi żal…

post a comment