Top
  >  Meksyk   >  Temazcal u don Gabryela
Aztecka łaźnia o nazwie temazcal w Meksyku

Pewnego dnia don Gabryel odnalazł ten TON. Odtąd jego wykłady na temat globalnego ocieplenia brzmiały równie przekonywająco jak te, o wpływie Marsa na hodowlę mrówek. swój udział w tym oświeceniu miał temazcal

Wkrótce absolwent trzech klas szkoły podstawowej rozpoczął karierę. Zasiadł w Radzie Wizji Strażników Ziemi, a nad brzegiem swojego rodzinnego cenotu zbudował temazcal – aztecką saunę.
– Ta budowla ma wielką moc – mówi. – Nasi kapłani oczyszczali w niej swoje ciała i myśli, a za sprawą duchów wdychali odpowiedzi na dręczące ich pytania. A ty, z czym przychodzisz?
– Ja? Z niczym. Chcę doświadczyć temazcalu.
Ale Carlos i Roberto mają konkretne pytania. Nie wiedzą, co robić dalej ze swoim życiem. Na szczęście Don Gabryel wie!

Temazcal – odpowiedź na wszystko

– Rozpalamy święty ogień! Bo temazcal jest jak łono matki. W jego wnętrzu jednoczą się żywioł ziemi, z której zbudowane są ściany temazcalu, żywioł ognia, który rozgrzał kamienie, żywioł wody, która wypełnia pomieszczenie w postaci pary i żywioł powietrza, które to wszystko ze sobą wiąże.
Na takie spotkanie trzeba się przygotować. My znosimy drewno i układamy kamienie, don Gabryel ustawia ołtarz.

Oczyszczenie

Kiedy kamienie się rozgrzewają, zaczynamy rytuał oczyszczenia. Nie godzi się przecież wchodzić do łona matki tak zupełnie „z ulicy”. Z chwilę stoimy wokół świętego ognia. Zapalamy świece. Mogę robić zdjęcia, ale nie wolno mi zostawić świecy za plecami.
Pierwszy „pstryk”: Don Gabryel nad ołtarzem, wzywa duchy opiekuńcze.
Drugi „pstryk”: składa im w ofierze czarkę wypełnioną jakimś napojem.
Trzeci „pstryk”: Nadchodzi nasza kolej. Wzywać duchy czterech stron świata. Ponoć reagują na dźwięk z morskiej muszli. Więc dmiemy co sił w płucach. Przybyli? Don Gabryel twierdzi, że tak.
– Podnieś ręce do góry! – zarządza – To już ostatni rytuał.
Zaczyna nas okładać pękiem gałązek i okadzać dymem z kopalu.
– Teraz jesteście gotowi.

Wchodzimy…

Mistrz ceremonii pojedynczo wprowadza nas do wnętrza temazcalu. Siadamy wokół siedmiu rozgrzanych kamieni. Jest przyjemnie ciepło, cieplej, gorąco…
– Spotkaliśmy się w tym miejscu przez przypadek… Ale w życiu nie ma przypadków. – zaczyna don Gabryel. – Chwyćmy się za ręce, zjednoczmy naszą energię. – i zaczyna śpiewać.
My z nim. Ale znacznie słabiej, bo właśnie odpływamy. Gabriel polewa wodą kamienie.
– Czerpcie powietrze nosem, a wypuszczajcie ustami. Niech was opuszczą trujące emocje: złość, pospiech, współzawodnictwo, przemoc, nienawiść…
Odpuszczam, kiedy wymienia słow „ambicja”. Bądź co bądź, nic do niej nie mam…
Kątem oka Don Gabryel dostrzega niesubordynacje w szeregach. Trzeba mu to przyznać – ma wszystkie cechy urodzonego władcy. Wie, że trzeba wydawać takie rozkazy, które lud będzie chciał wykonać, a w tym momencie lud padał.
– Przyjmijcie pozycję embrionalną, stańcie się dziećmi w łonie matki. Ziemi. – W ten sposób wyszedł naprzeciw naszym oczekiwaniom. Ziemia nie była tak nagrzana jak powietrze! Można było oddychać. Za chwilę liczymy do trzech i don Gabryel otwiera „bramę”.

Wychodzimy…

Chwilę dochodzimy do siebie na świeżym powietrzu. Ktoś podaje mi naczynko z zimną wodą. Polewam się. Wcale nie czuję się lepiej. Przed oczami pojawiają mi się mroczki, tracę równowagę, ale muszę dobrnąć do końca. Wierzę, że ciekawość w krytycznym momencie doda mi skrzydeł.

Znowu wchodzimy

Rytuał się powtarza. Tylko że ja już nie mam siły siedzieć. Nawet gdybym chciała. Kładę się. Jednak po 40 minutach nawet na to nie mam już siły.
– Kto poczuje się źle, w każdej może wyjść – mówi don Gabryel, być może patrząc na mnie.
Chcę wyjść, ale muszę zostać do końca. Chcę zostać… Muszę wyjść… Już nie wytrzymam…
– Raz, dwa, trzy… – nagle słyszę głos don Gabryela. – Brama otwiera się po raz trzeci. Wyjdźcie, ucałujcie matkę ziemię i zanurzcie się w świętej wodzie cenotu.
Chłód wody powoli przywraca mnie do życia. Otwieram oczy i widzę, że na pomoście don Gabryel rozmawia z grupką młodych ludzi. Robię kolejne zdjęcia, tym razem w centralnej części kadru umieszczam „Gente confundido”, czyli zagubionych, tak chwilę ich później nazywa mistrz ceremonii. Być może już niedługo zaczną siebie szukać w bambusowych chatkach ustawionych wokół temazcalu. Najlepiej między 6 rano a 13, bo później po terenie biegają dzieci don Gabryela. Dużo krzyczą i wymachują śrubami, które wyobrażają pistolety. A ja? Tej nocy po raz pierwszy w Meksyku usłyszałam głosy…

Comments:

  • 23 kwietnia 2015

    Niesamowite podróże! Byłaś w wielu krajach na Wschodzie, które mnie bardzo nurtują (a na razie byłam tylko w kilku), więc na pewno przeczytam wszystkie posty, które ich dotyczą :)http://wolnym-krokiem.blogspot.com

    reply...
  • Julia

    10 lutego 2022

    Gdzie znajdę Don Gabryela?

    reply...

post a comment