Toast za gruzińskie krowy!
Gruzińskie krowy to są goście! Kiedy z godnością spacerują środkiem drogi, posłusznie zatrzymują się wszystkie samochody i czekają…
A krowy? Ze stoickim spokojem przeżuwają trawę. Za nic mają korki, które się tworzą. One sobie leżą i przeżuwają. Jak im się zechce, to się przestawią kilka metrów dalej. Ale jako stworzeniom w pełni niezależnym i niepodległym, żaden klakson nie będzie im dyktował, co mają robić!
Chłodna kalkulacja
Gruzini wiedzą, że z krowami nie wygrają. Lepiej poczekać, niż wchodzić z nimi w kolizję, bo zniszczą samochód. Krowy są więc nie do ruszenia!
– Najtrudniej je wyminąć od tyłu – mówi Amirian, który wiezie mnie górską drogą zakorkowaną kilkuset krowami. – Szybciej się rozchodzą, kiedy idą wprost na samochód. Widać, że Amirian znał się z krowami nie od dziś – co tydzień przemierzał trasę z Tbilisi do Kazbegu. Miał stuprocentową rację!
Przygoda z krową
– Nigdy nie jechałam kamazem, a tyle się naczytałam na lekcjach rosyjskiego o автозаводе КАМАЗ. – myślę, a mówię – Zabierzecie mnie do pierwszych krów? Kierowca zabrał. Tym razem udało się. Przy wjeździe do miasta stało zblazowane zwierzę! Wysiadłam z Kamazu i zaczęłam robić mu zdjęcia.