Top
  >  Gruzja   >  Guria – co zobaczysz w najmniej znanym regionie Gruzji

Nie liczę, ile razy byłam w Gruzji. Wydawało mi się, że wszędzie byłam, prawie wszystko widziałam. Tymczasem dostałam zaproszenie do Gurii. W jednej chwili pojawił mi się w głowie wielki znak zapytania. Gdzie leży Guria? Sprawdzam na mapie i już mam – jedynym miejscem, które znałam to Ureki. Wkrótce przekonałam się, że ciekawych miejsc jest tu znacznie więcej.

Plaże magnetyczne

Plaże w Gurii mają w sobie magnetyzm. Nie chodzi tu jednak o siłę, która przyciąga serca. Szczerze mówiąc, mój pierwszy spacer po plaży z czarnym, magnetycznym piaskiem wcale mnie nie zachwycił. Jednak nie uroda wybrzeża przyciąga tu tłumy. Ponoć wulkanicznego pochodzenia piasek wspomaga leczenie chorób układu sercowo-naczyniowego, dróg oddechowych czy nerwic. Jego medyczne właściwości doceniono w czasach sowieckich. W Ureki wzniesiono wiele sanatoriów, które działają do dziś obok komercyjnych hoteli. W sezonie przez miasto przewijają się spore tłumy wczasowiczów i kuracjuszy. Dla nich co wieczór tańcząca fontanna odgrywa spektakl światła, muzyki i wody. Jest porównania mniejsza od tych z Batumi, ale nie mniej fotogeniczna.
Jeśli stronisz od tłumu, wybierz się na nieco spokojniejszą plażę w Shekvetili.

Park Dendrologiczny

Kilka lat temu czarna eminencja gruzińskiej sceny politycznej, enigmatyczny biznesmen Bidzina Iwaniszwili stworzył na terenie swojej posiadłości w Shekvetili w Gurii olbrzymie arboretum. Na 60 hektarach zgromadził drzewa z praktyczne całego świata. Pomiędzy nimi poprowadził malownicze alejki, mostki, które wołają: zrób sobie tu zdjęcie. I rzeczywiście. Co chwila mijam kogoś, kto robi sobie selfi. Ile z nich trafi na Instagrama? Moje z całą pewnością:) Szczególnie to przy stawie z flamingami.
Błądzenie w sieci alejek sprawia mi wielką przyjemność, bo cień daje wytchnienie od upału panującego na zewnątrz tej leśnej enklawy. Mam czas do godziny 15.00. Później ogród zamyka swe podwoje, by jego ciszą cieszył się właściciel.
Podczas spaceru trudno mi nie myśleć o drugim parku, oddalonym o niespełna godzinę jazdy samochodem. Który z nich bardziej przypadł mi do gustu – Guria czy Batumi? Jakie jest Twoje zdanie?

Arboretum przy zamku Eristavi

Czasem historia sprawia, że miejsce niepozorne może zawalczyć o uwagę z miejscami spektakularnymi jak Arboretum w Goraberezhouli. Nie ma ono tak imponujących rozmiarów, co ogród Bidziny Iwaniszwilego, ale to właśnie tu dokonał się fakt, który zaważył na historii Gurii i Gruzji.
Arboretum stanowiło oczko w głowie kilku pokoleń książąt Eristavi. Zwozili oni ze swych wojaży najróżniejsze rośliny i sadzili wokół swojej twierdzy. Są tu zatem sekwoje, platany i inne, które przetrwały dziejowe zawirowania, jakich doświadczyła Guria i Gruzja.. Nie przetrwała jednak ta najważniejsza, którą zasadzili zaraz za murem otaczającym twierdzę.
– To tu – mówi przewodnik, wskazując na niepozorne miejsce po prawej stronie od wejścia na teren twierdzy.
W tym miejscu książę Miha Eristavi zasadził pierwszą w Gruzji sadzonkę herbaty, którą przemycił jako pamiątkę z wycieczki po Chinach. Był rok 1846. W 1847 roku wyprodukowany przez niego napar zdobył pierwszą nagrodę na wystawie w Petersburgu, a już w 1892 roku powstała pierwsza plantacja gruzińskiej herbaty.

Park Miniatur

Jeśli szukasz inspiracji do dalszej podróży po Gruzji, to koniecznie musisz odwiedzić park miniatur w Shekvetili. Zazwyczaj omijam szerokim łukiem tego rodzaju atrakcje, jednak ten park jest bardzo dobrze zaaranżowany, a budowle i miejsca wiernie odtworzone. Dla mnie spacer stanowił formę quizu – zgadnij, co to za miejsce, bo praktycznie wszystkie widziałam na żywo. Jeśli jednak dopiero zaczynasz swoją przygodę z Gruzją, być któraś z przedstawionych budowli skłoni Cię do modyfikacji trasy.

Park Muzyczny

Nieopodal parku miniatur, również w Shekvetili znajduje się Park Muzyczny. Jego alejki prowadzą do grających pomników przedstawiających gwiazdy estrad i scen zarówno gruzińskich jak i światowych. Czasem podobieństwo do oryginału jest bliskie, czasem czysto symboliczne. Bez dwóch zdań jednak spacer wśród płynących zewsząd dźwięków i w cieniu drzew sprawił mi wiele radości.

Kościół w Achi

Czasem niepozorne miejsce kryje w sobie wielką historię. Tak jest z kościółkiem w Achi. Stoi sobie na wzgórzu od blisko 1000 lat. W XIII wieku doliną Achi przechodziła armia gruzińska na kolejną wyprawę wojenną. Na jej czele stała najznakomitsza władczyni Gruzji – królowa Tamar.
– Z wdzięczności za gościnę podarowała cerkwi krzyż, który od tamtej pory stał się jej najświętszą relikwią – mówi przewodnik. – Towarzyszył najważniejszym uroczystościom, mieszkańcy okolic zanosili do niego swoje intencje.
Przez te wszystkie wieki batiuszkami cerkwi i jednocześnie strażnikami krzyża byli przedstawiciele dwóch lokalnych rodów.
Nadeszła rewolucja. Komuniści na oślep niszczyli wszystko co święte, bez szacunku dla wiary ani sztuki. Zniknęło wiele skarbów sztuki sakralnej w tym i Krzyż Królowej Tamary. Okoliczni mieszkańcy z pokolenia na pokolenia przekazywali sobie pamięć, że był i żal, że zaginął.
Wszystko się kiedyś kończy. W początku lat 90-tych XX wieku nastąpiły wielkie zmiany – po 200 latach Gruzja, a tym samym i Guria odzyskała niepodległość, jednocześnie po blisko 70 latach upadł komunizmu. Dla mieszkańców Achi nadeszła kolejna zmiana – odnalazł się Krzyż Królowej Tamary. Ku zaskoczeniu okazało się, że tak naprawdę nigdy nie zaginął.
Otóż ostatni batiuszka z narażeniem życia ukrył go, a wiedzę o miejscu ukrycia przekazał swojemu najstarszemu synowi. Nakazał mu też, by nie dzielił się nią z nikim. Ani z braćmi, ani z siostrami, a jedynie ze swoim najstarszym synem. I tak przez kolejne pokolenia, wiedza o bezcennym skarbie była przekazywana w rodzie z najstarszego syna na najstarszego syna. Właściciel Hotelu Nabada, który wznosi się naprzeciw cerkwi należy do rodu batiuszki, ale nie był najstarszym synem.
– Kiedy upadła komuna i mój brat pewnego dnia wyjawił nam tajemnicę, byłem w szoku. Jak udało się ją utrzymać, nawet wewnątrz najbliższej rodziny!
Krzyż uroczyście został wprowadzony do świątyni, jednak strach, że może zostać skradziony, skłonił do podjęcia decyzji, by przekazać go Muzeum Narodowemu w Tbilisi.
Grób bohaterskiego batiuszki znajduje się przed wejściem do cerkwi.
Jeśli tu przyjedziesz zwróć uwagę na przepiękne freski, które pamiętają wizytę Królowej Tamary. Przejdź się również na wycieczkę do pobliskiego wodospadu.

Klasztor w Erketi

Jeśli widzę klasztor, to naturalnie kieruję się w jego stronę. Ale nie w Erketi. Zaraz za bramą, mniszka wskazuje wąską ścieżkę schodzącą po zboczu góry. Idziemy. Na końcu znajduje się niewielka kapliczka, a tam wielki zbiornik wypełniony wodą. Cudowną. Mniszka ustawia nas w kolejce. Pierwsza osoba robi krok do przodu i… Zostaje polana wodą. Kilka razy, a po każdej strudze mniszka odmawia modlitwę. Cierpliwie czekam na swoją kolej. Dopiero, gdy wszyscy przechodzą rytuał, ruszamy w stronę klasztoru. Po drodze mijamy niewielki cmentarz. Każdy grób otoczony jest płotkiem, przy każdym stoi stolik, a zza stołu spogląda na mnie wizerunek zmarłego wyryty w marmurze, często zbliżony do naturalnej wysokości i zaprasza, by się przysiąść. Ale muszę im odmówić. Idę. Na szczyt wzgórza do świątyni. Tam ze ścian spoglądają na mnie świeci i aniołowie wymalowani w X-XI wieku.

O ile w całej Gruzji komuniści zniszczyli około 20 procent cerkwi, to Guria straciła ich blisko 80 procent. Te które ocalały, często znajdowały się w opłakanym stanie. Klasztor w Erketi wyszedł z komunistycznego mroku w miarę obronną ręką. Zachowały się malowidła, a okoliczni mieszkańcy przechowali część bezcennych relikwii i ksiąg. Zwrócili je, kiedy do klasztoru na powrót wprowadziły się mniszki.
Świętobliwe kobiety nie tylko spędzają czas na modlitwach. Chętnie przyjmują turystów, oprowadzają po swojej domenie, otworzyły też niewielką izbę muzealną ze starociami podarowanymi przez parafian. Siostry doskonale gotują. Jeśli się tu wybierasz, zamów u nich posiłek.

Zachód słońca na Gomismta

Nade mną chmury, pode mną chmury a wokół chaotycznie zbudowane domki i wiaty. Po horyzont. Bo szczyt Gomismty jest wielką równiną na wysokości 2100-2755 m n.p.m., na której w przyszłości ma powstać kurort narciarski Bo. Kiedy to nastąpi, tego nikt nie wie. Być może, za sprawą drogi asfaltowej, która powoli wspina się ku szczytowi. Kiedy tu dotrze, niczym wąż okręci się wokół tych spontanicznych tworów architektury, zaciśnie się na ich szyi i w miejscu lokalnej inicjatywy najprawdopodobniej wyrosną pięciogwiazdkowe hotele.
Asfalt jest już wylany do jednej trzeciej wysokości. Spiesz się, by zobaczyć naturalną twórczość i zaznać smaku nieokiełznanej sieciami hotelowymi przygody, zanim Guria stanie się celem masowej turystyki.

Sowieckie mozaiki

Jeszcze chwilę temu nie podejrzewała bym siebie o zainteresowanie socrealistycznymi mozaikami na przystanku autobusowym pośrodku niczego w Gurii.
W czasach sowieckich mozaiki cieszyły się ogromna popularnością. Z wielu powodów. Niczym biblia pauperum głosiły szczytne idee komunizmu w kolorowy i przystępny sposób. Stylizowane, heroiczne przedstawienia ludu pracującego miast i wsi odgrywały scenki rodzajowe przy pracy, przy stole, pieczętowały przyjaźń między narodami, albo ilustrowały politycznie poprawne momenty historii. Olbrzymią zaletą mozaik była tez ich trwałość. Bez porównania lepiej opierały się kaprysom pogodowym od murali. Raz wyobrażony przekaz trwał na ścianie dziesiątki lat nie tracąc nic ze swej jaskrawości. Zatem tworzono je na przystankach, ścianach zakładów pracy, szkół czy bloków mieszkalnych.
Po upadku związku radzieckiego mozaiki popadły w niełaskę. W najlepszy razie nikt o nie nie dbał, wiele jednak z premedytacją zniszczono. Pamiętam komunizm, więc się nie dziwię. Jestem natomiast zaskoczona, że pomimo bagażu wspomnień i skojarzeń z, mam nadzieję minionym na wieki, systemem, dziś jestem w stanie się nimi zachwycić.
W Gurii przetrwała zaskakująca liczba mozaik rozsianych po całym regionie. Niedawno powstała inicjatywa, by przenieść je z bezdroży na stadion w Ureki i stworzyć tam muzeum mozaik. W ten sposób Guria zyska niebanalną atrakcję turystyczną.

Materiał powstał po wyjeździe studyjnym do Gurii w ramach projektu #GuriaCelebrateLife, współfinansowanego w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Comments:

  • 17 kwietnia 2024

    Bardzo lubię takie mniej znane tereny! Można na spokojnie zwiedzać, delektować się czasem wolnym i nie denerwować na innych 😉

    reply...

post a comment