Nie ma ucieczki od przeznaczenia. Szczególnie jeśli swoje magiczne trzy grosze dołoży… teatr.
Umud Nebioglu był na tyle ustabilizowanym inżynierem, że już po kilku latach pracy mógł sobie pozwolić na zakup mieszkania w centrum Stambułu. Jedna z jego ścian podczas malowania zapewniała Umudowi wspaniały widok, ale nie na miasto, lecz… mieszkanie sąsiada. Podglądanie to bardzo brzydki zwyczaj, ale Umud nie mógł się powstrzymać.
– Za każdym razem, kiedy sąsiad otwierał okno, od nowa zaczynałem malować tę jedną ścianę – wspomina.
Nadszedł jednak moment, kiedy ściana nie była w stanie przyjąć więcej farby. Umud postanowił więc zadziałać. Zebrał się na odwagę i zapukał do drzwi starszego pana. Okazało się, że gospodarz był mistrzem tradycyjnego tureckiego teatru cieni zwanego Karagoz.
– Zaprosił mnie na herbatę. Zaczęliśmy rozmawiać.
Od tamtej Umud regularnie odwiedzał mistrza.
– Rozmawialiśmy o Karagaz. I nigdy nie mieliśmy dosyć. Teraz wiem, że mnie sprawdzał – wspomina.
Po trzech latach Starszy Pan doszedł do wniosku, że Umud jest gotowy, by stać się jego uczniem. Umud za dnia pracował więc w korporacji, a wieczorami uczył się rysować i tworzyć figurki do klaragoz.
– Potem mistrz zaczął mnie uczyć języka poszczególnych postaci.
W teatrze Karagoz główną figurą jest Karagoz, chłopek roztropek, który mówi jak ludzie niższego stanu. W każdym spektaklu partneruje mu Hacivat, cwianiak mówiący jak burżuje z lepszych dzielnic Stambułu. A że się często kłócą, podczas spektaklu Umud musi co chwila nie tylko zmieniać głos, ale i gwary. Sprawa komplikuje się, gdy na „scenię” wychodzą kolejne postaci. Trzeba jeszcze pamiętać, by wszystko okrasić humorem, spektakle przede wszystkim mają bawić.
– Ale polska publiczność nie zna Tureckiego, więc jak powinienem dla nich grać? – Umud zapytał mistrza podczas rozmowy przez skypa. Umud mieszkał już kilka miesięcy w Polsce i nie mógł znaleźć pracy w swoim zawodzie.
– A mistrz z uporem powtarzał mi, że jestem gotowy, by grać i czas żebym zaczął to robić. W gruncie rzeczy i tak nie miałem nic lepszego do roboty. Przez pół roku robiłem więc figurki i scenografię do pierwszego przedstawienia. Ale wciąż nie mówiłem po polsku. Nie miałem też pomysłu gdzie i jak zacząć.
I wtedy we wszystko włączyła się magia przeznaczenia. Najpierw Umud poznał Alberta Kwiatkowskiego, który przetłumaczył sztukę, dostosował do polskiej wrażliwości i wystąpił w przedstawieniu. Potem pojawiła się Karolina Krzywicka – kustosz Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie. To u niej Umud z Albertem zagrali jedno z pierwszych przedstawień.
Powoli wszystko zaczęło się kręcić! Teatr Ka, bo tak nazwali swoje przedsięwzięcie tworzy nowe sztuki. Niedługo zmierzy się z jedną z ballad Mickiewicza.
A jak grają? Przekonajcie się sami. Już jutro (26 kwietnia) o 17.00 wystąpią na Festiwalu Kultury Tureckiej w Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie. Polecamy!
Muzeum Azji i Pacyfiku
ul. Solec 24,
Warszawa
0