Top
  >  Liban   >  Liban dla National Geographic Traveler

Kiedy mam chandrę – myślę o Libanie. Kiedy jestem szczęśliwa też myślę o Libanie…

Nie ma drugiego miejsca na świecie, gdzie szaleństwo tak przenika codzienne życie jak właśnie tam. Libańczycy jak nikt na świecie, potrafią cieszyć się każdą chwilą. Z każdej czerpać radość i tańczą bez opamietania, bo wiedzą, że być może stoją nad własnym grobem… Być może za chwilę spadnie bomba, zacznie się kolejna wojna, z której nie wyjdą już cało. I dlatego tęsknię za nimi. Bo też wiem, że w każdej chwili śmierć może zabrać moich libańskich przyjaciół.
Tymczasem zebrało mi się na wspomnienia. Bo za oknem słońce, Stadion Narodowy i Pałac Kultury spowija mgła. Tak jak w Beirucie o poranku. Głowę rozsadzają mi nowe pomysły, energia nie pozwala się skupić na jednej rzeczy i coraz częściej myślę o szalonej nocy na Ashrafije, albo Gamazyeh, a potem o shishy na cornishe.
Dlaczego pokochałam ten kraj? Przeczytajcie mój tekst o Libanie dla NG Traveler.

http://www.national-geographic.pl/artykuly/pokaz/liban-jedz-modl-sie-i-tancz/

post a comment