UdostępnijFacebookTwitterPinterest A konkretnie drzewo oliwne. Nie lubi rozwiązań siłowych! Dowiedziałam się o tym w Libanie, w sadzie oliwnym z widokiem na Bejrut. Dopiero co przyjechałam do domu Nancy. Zrzuciłam plecak i już trafiłam w ręce ojca Nancy. Mężczyzna zabrał mnie do kuchni. Konspiracyjnie przyłożył palec do ust, na znak żebym była cicho, potem przejechał nim po szyi – na znak, że jak się dowiedzą to nas zabiją. Kto? Palcem wskazał na Nancy i jej matkę – Verę, które włąsnie oglądały telewizję. Po czym z szafki wydobył butelkę z mętnym zielonym płynem, dał chleb. Tak… Oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia. Zanurzyliśmy w niej chleb i jedliśmy, jedliśmy, jedliśmy… – Czujesz? – Tak, ma cierpki smak, który drapie w gardło. – Bo jest domowa i świeża! – Z uśmiechem powiedział ojciec Nancy. Uczta trwała dopóki nie skończył się serial. Kobiety tylko dlatego nas nie zabiły, że zgodziliśmy się następnego dnia pójść na oliwko-branie. Żmije precz! Nazajutrz ruszyliśmy na tarasy, gdzie rosną oliwki rodziny Nancy. Ziemia już była nagrzana, więc żmije sobie poszły – przynajmniej taką mieliśmy nadzieję. Droga wolna. – Musimy zebrać każdą najmniejszą oliwkę z ziemi – mówi Nancy wręczając mi wiaderko. – Nawet taką zgniecioną – pokazuję owoc wdeptany w ziemie. – Wszystko! – będzie na oliwę trzeciego gatunku. W tym czasie Vera już rozpostarła folię pod jednym z drzewek. – Tak, w Izraelu to oliwki z drzew zbiera się specjalnymi maszynami… – rozmarzył się ojciec Nancy i zakasał rękawy. – Tu nawet czołg izraelski nie wjedzie! Co dopiero jakaś maszyna! W tym prawdopodobnie tkwi tajemnica sukcesu przetrwania tych drzewek na przedpolach Bejrutu. Rodzina Nancy niejeden raz przy zbiorze owoców oglądała płonce w dole miasto. Bo rozpościera się stąd wspaniała panorama stolicy Libanu. Ani czołg, ani ciągnik No tak, czołg tu nie wjedzie, tym bardziej ciągnik, a oliwki jakoś zebrać trzeba! Cała nadzieja w pracownikach sezonowych z Syrii. Wejdą na drzewo i siarczyście obiją bambusową tyczką. Ojciec i wujek Nancy też nie próżnują. – Bambusy służą do robienia rowerów, a nie okładania drzew oliwnych – powiedziałabym teraz. Ale wtedy wzięłam wiaderko i w skupieniu szukałam na ziemi opadniętych owoców. Oliwki nie lubią..! – Drzewa oliwne nie lubią takiego traktowania – wyrywa się Nancy. – I długo do siebie dochodzą. – Długo? – Dwa lata. Dlatego zbieramy każdy najpodlejszy owoc, bo za rok nic nie będzie. Wieczorem znowu zasiadłam do kolacji. Ojciec Nancy nalał oliwę do talerzyka. Maczaliśmy w niej chleb i jedliśmy jedliśmy, jedliśmy. – Czujesz? – Tak, świeża oliwa z oliwek ma cierpki smak, który drapie w gardło…
28.02.2018 Szyickie anioły bambusowy rower | Bliski Wschód | Iran Szyickie anioły Szyickie anioły działają równie aktywnie, co nasze! Mój pierwszy dzień w Iranie. W mieszkaniu […]
11.02.2018 Słodka tajemnica Omanu Bliski Wschód | kuchnia | Oman Słodka tajemnica Omanu Wyglądem przypomina galaretkę, ale jej smaku nie potrafiliśmy do niczego porównać. Halwa, bo o niej […]
11.01.2018 Oman – Wielożeństwo i małżeństwo w praktyce Bliski Wschód | Oman | podróże Oman – Wielożeństwo i małżeństwo w praktyce Europejski macho, dla którego wielożeństwo jest marzeniem, powinien porozmawiać z Omańczykami. Oni na własnej skórze […]