Top
  >  Hiszpania   >  Miasto z kosmosu

Jest takie miejsce, gdzie kawa ma kosmiczny smak – kosmiczne Ciudad de las Artes y las Ciencias w Walencji.

Siedzę na białym krzesełku, przy białym stoliku. Z białej filiżanki kawę z białym mlekiem, a wokół mnie białe, gigantyczne hełmy przypominające statki kosmiczne. To Ciudad de las Artes y las Ciencias. To Calatrava.
Nigdzie kawa nie smakuje mi tak dobrze. Bo oprócz palonych ziaren ma w sobie architektoniczną nutę geniusza Santiago Calatravy. Architekt w dawnym korycie rzeki Turii osadził budowle rodem z któregoś księżyca, jakiejś planety z konstelacji Oriona. A nawet jeśli taka konstelacja nie istnieje, to istnieje kawiarnia w Ciudad de la Artes. I to mi wystarczy. Dobrze mi w cieniu przęseł Eo fakturze kręgosłupa „obcego”. Za nimi szklane ściany, za nimi ekspozycja El Museo de las Ciencias Príncipe Felipe. Ekspozycja przeznaczona jest dla dzieci, wiec raczej zostanę po tej stronie szyby. Z moją kawą, w cieniu. Bo trzeba przyznać słupy budowli, oprócz tego że kosmiczne, rzucają wspaniały, ażurowy cień!

Zatem biorę pierwszy łyk i patrzę…

Na lewo…

…widzę Agorę. Granatowa niby-muszla miała w zamierzeniach otwierać się na dwie połowy i wietrzyć zgromadzone tam perły tenisa oraz innych sportów.
– Ale mechanizm tak naprawdę nigdy nie działał – mówi Sergi, Walencjanin od urodzenia. – I nikomu nie chce się go naprawiać. Bo po co jak, odbywa się tu zaledwie kilka wydarzeń w roku – turniej tenisowy i kilka koncertów.
– To wszystko?
– Wszystko. Więc umówmy się, przy takiej częstotliwości nie ma co kruszyć kopii, żeby wietrzyć to całe towarzystwo. Zresztą z cyrkulacją powietrza nie jest tak źle. Powiew Świeżości wnika przez dziury i szpary.
Tą samą drogę do środka dostaje się woda. Obficie po każdej ulewie. Całe szczęście, że w Walencji rzadko pada. Więc i to można zostawić. W końcu Agora to nie łódź podwodna. Szczelna być nie musi. Najwyżej trochę ją podmyje, ale przecież nie utonie.
Podobnie jak w bodegas Domecq de Laguardia, Calatravy. Tam też dach przecieka, i co z tego?

A na prawo…

…Hemisfèric. Budowla w formie kasku mieści w sobie kino ze sferycznym ekranem.
– Fajna sprawa – Sergi kiwa głową. – Szkoda tylko, że już od dawna nikt nie kręci filmów w tej technologii.
Sergi trochę przesadza ze swoją krytyką. Hemisfèric ma kilka zalet, nazwijmy je, zewnętrznych. Świetnie sprawdza się w roli tła. Szczególnie podczas robienia zdjęć dzieciom w zorbach unoszących się na wodzie otaczającej budowlę. Nie gorzej prezentują się na jego tle przezroczyste łódki. Ot, taka gustowna przejażdżka w słoneczne, leniwe popołudnie.
Trzeba tylko pamiętać o kadrowaniu, bo zaraz za Hemisfèric wznosi się kolejna budowla…

…Palau de les Arts Reina Sofía.

Była najpiękniejszym hełmem Ciudad de las Artes.
– Dopóki nie zaczęły z jego fasady odpadać kafelki – zdradza Sergi. – Przeminęły z wiatrem, w zeszłym roku podczas wichury. Teraz ratusz zarządził wymianę całego pokrycia budowli.
Wraz z ulatującymi w siną dal kafelkami władzom Walencji pościły nerwy. Calatrava trafił do sądu. Właściwie to nie trafił, a już od jakiegoś czasu w nim siedział. Konkretnie od 2013 roku toczył się bowiem proces w sprawie niedoszacowania kosztu budowy. Według pierwszych wyliczeń Ciudad de las Artes y las Ciencias miał kosztować 308 mln euro. Jednak na sam Palau de les Arts miasto Walencja wyłożyło 367,55 mln euro. Co i tak było za mało, bo…
– Przez oszczędności, nie dostarczono wystarczającej ilości kleju do kafelek – powiedział w jednym z wywiadów Calatrava.
Z wielu innych powodów koszty budowy całego kosmicznego kompleksu zamknęły się w 1282 mln!
Skąd ta różnica? I tym razem oddajmy głos Calatravie:
– Wycenę zrobiłem 20 lat temu. Przez ten czas inflacja zrobiła swoje. Zmieniła się również ilość jak i funkcja poszczególnych budowli.
Calatrava przekonał sąd do swoich racji. Ciągle jednak nie wiadomo, czy tak samo gładko pójdzie mu w Wenecji. Tamtejszy sąd próbuje dociec, dlaczego Most Konstytucji zamiast 3,8 mln euro kosztował 11,2.

Wróćmy do kawy

Niedoszacowania to specjalność mistrza Calatravy. World Trade Center Transportation Hub miała kosztować 2 mld dolarów i już wtedy nazywano go „najdroższą na świecie stacją kolejową”. Do tej pory wydano na nią 4 mld dolarów, ale prace wciąż trwają. Problemy ma też Bilbao. Nie dość, że jak zwykle, miasto musiało wyłożyć więcej niż planowało, to regularnie musi płacić odszkodowania. W Bilbao pada często i całkiem sporo. W takie dni, ludzie po prostu się ślizgają na szklanej powierzchni i łamią nogi.
Na szczęście w Walencji, dużo nie pada, most, choć niedoszacowany, w imponującym stylu spina brzegi dawnego koryta Turii. Znajduje się dokładnie między mną, moją kawą a Agorą. Rozsiadam się wygodniej w białym plastikowym krześle.
Tak, sączę kawę w raju z przyszłości. Więc cokolwiek mówią, ja dziękuję panu za tę chwilę, panie Santiago Calatrava!
Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Dzieci bawią się na tle Hemisferico

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias

Ciudad de las Artes y las Ciencias – Hemisferico

Ciudad de las Artes y las Ciencias

post a comment