Top
  >  Gwatemala   >  Pamiątka na początek podróży

Zanim zaczęłam tworzyć wspomnienia z Gwatemali, stworzyłam dla nich odpowiednie miejsce – ręcznie wykonany notes. To najlepsza pamiątka z podróży!

Najciekawsze przygody zaczynają się tam, gdzie nie ma planu. Dla mnie podroż to kilka dni, tygodni, podczas których mogę popłynąć na fali improwizacji. Kiedy mogę zasmakować wolności, niczym liść płynący na wietrze. I tak zaczęło się tym razem…

Straszne miasto

Kilka dni przed wylotem miałam plan – Ląduje w Ciudad Guatemala i od razu jadę do Antigua, bo przecież stolica jest niebezpieczna i nie ma w niej nic ciekawego. Zatem już czułam zapach kawy, której się napije z Pablo Robledo w którejś z kawiarenek.
Wkrótce jednak okazało się, że Pablo po pierwsze woli piwo, po drugie 2 lata temu przeniósł się do stolicy i tu sobie całkiem ciekawie radzi. Śpiewa, pisze wiersze i jest wszędzie tam, gdzie coś się dzieje artystycznego. Coś miało się też zadziać w noc mojego przylotu.
– Koleżanka organizuje imprezę urodzinowa. Może wpadniesz? Przyjdzie wielu artystów, ona sama jest aktorką, malarką, fotografką…
ie musiał mi dwa razy powtarzać zaproszenia.
– Gdzie?
– W zona 1, w Guate – Czyli w stolicy.

Ugotowana

Cztery lata temu podczas mojej wizyty moi gwatemalscy znajomi nakarmili mnie ogromnym strachem. Mówiąc TAK, czułam że pcham się na muszkę pistoletu jakiegoś gangstera. pocieszałam się jedynie myślą, że przecież miejscowi wiedzą, co robią. Nie urządzą sobie urodzin, tam gdzie strzelają. Zatem namierzyłam Pizzerię 502 na Google maps, dwie przecznice dalej zarezerwowałam sobie hotel i dwa dni później, prosto z lotniska jechałam spotkać się tam z Pablo i złożyć życzenia Claudii. Tak ma na imię solenizantka.

Strach zmrużył oczy

Już po drodze na imprezę czuję, że nie jest tak źle. Dawno wybiła 21.00, a ulice są pełne ludzi. Przez otwarte na oścież drzwi dyskotek i barów widzę tłumy młodych ludzi. U Claudii też był tłum, jedynie nieco mniej młody. Claudia świętowała swoje 50 urodziny i nie wiele mniej liczyli sobie lat jej goście. Każdy dostał za zadanie ofiarować jej coś stworzonego przez siebie. Zatem Pablo zagrał mini koncert, a Simone otworzył tomik poezji i wyrecytował swój wiersz.
– Simone ma własne wydawnictwo – wyszeptał Pablo. – Chodź, to was sobie przedstawie.
Simone i Pablo zaprzyjaźnili się jeszcze w czasach studenckich. A że uczyli się w trudnych czasach wojny, więzy ich przyjaźni skutecznie opierają się czasowi. Trzeba było bowiem wielkiej odwagi, by w czasach, kiedy panował absolutny zakaz myślenia, tworzyć sztukę niezależną, żyć w komunie, którą nazwali Casa Bizarro i unikać wojska.

Przyjaźń w czasach wojny

Wtedy właśnie Pablo napisał pierwsze piosenki, a Simone napisał pierwszy tomik poezji, który wydał własnym sumptem na papierze z recyclingu. I tak już zostało. Simone zaczął wydawać artystyczne książki z logo wydawnictwa Ediciones Bizarras.
– Największy nakład to 500 – czuje, że rozpiera go duma. – To był prawdziwy sukces!
Zazwyczaj powstaje 100-200 egzemplarzy każdego tytułu. Simone tworzy ilustracje, okładki, niektóre egzemplarze sam ozdabia i zszywa. Dzięki temu jego książki same w sobie są wysmakowanymi dziełami sztuki.
– Co robisz jutro? – Simone zmienia temat – Organizujemy warsztaty.
W tym momencie ryknęła muzyka. To co usłyszałam, brzmiało jak cua… Pewnie miał na myśli „cuadro”, dopowiadam sobie, czyli obraz. Miałoby to sens.
– To jak, przyjdziesz? Dołączysz do grupy indianek z kursu akuszerek.
Skąd u Simone wzięły się te dziewczyny? Otóż Simone spotyka się z Ashely, a Ashley od kilku miesięcy uczęszcza na zajęcia do szkoły akuszerek. Tam poznała mayańskie kobiety z rożnych stron Gwatemali. To dla nich postanowiła z Simonem zorganizować warsztaty, tylko malowania „cuadros” lecz… robienia Cuadernos, czyli zeszytów, jak się przekonałam po przybyciu.

Zeszyty z terapeutycznym tłem

– Jaką superpoder, czyli super moc chciałybyście by miał wasz zeszyt? – pyta Simone i jedna po drugiej musimy wypowiedzieć nasze marzenie.
– Chciałabym poznać ludzką psychikę – mowi Soledad
Monika chce po prostu zobaczyć własnoręcznie zrobiony zeszyt, Milagro marzy o tym, by móc zaglądać w każde miejsce świata, tak przez kilka sekund.
– Dlaczego tylko kilka sekund? Nie lepiej pobyć dłużej, na przykład 3 tygodnie. Ale Milagro nigdy nie myślała o podróży w ten sposób. Dla niej już sam pobyt w Guate, jest podróżą życia, wymagającą nie tylko odwagi, ale i fantazji. przecież u niej w domu nikt nie podróżuje. Po raz pierwszy też opuściła swój dom w Livingstone na tak długo. polubiła ten stan. Kiedy za kilka miesięcy wróci w swoje okolice nie zaniecha przemieszczania się. Tyle że o mniejszym zasięgu, wszędzie tam, gdzie kobiety będą akurat rodzić.
I tak minął nam dzień. Na rozmowach, słuchaniu i śmiechu. Pod okiem Simone cięłyśmy papier, zszywałyśmy strony, kleiłyśmy okładki by po zachodzie słońca, powstał zeszyt. Teraz próbuje spisywać na jego kartach moje wspomnienia. Nie jest łatwo, bo jest ich tyle, że nie nadążam z wynotowywaniem ich ich na stronach z papieru pakunkowego…

 

post a comment