W Omanie niemal codziennie zwiedzamy forty. Jednak wizyta w forcie As Sulaif była wyjątkowa… Ten dzień mieliśmy zamiar spędzić z daleka od bambusowych rowerów. – Wypożyczymy samochód i pojeździmy po okolicy – rozmarzył się Selim. – Załatwię wam samochód – ochoczo zaproponował nam miejscowy znajomy, Khaled z Syrii. – To przyjdziemy o godzinie 8.00, żeby nie tracić dnia – postanawia Selim. Zatem zrywamy się z łóżek o godzinie 7.00. Z oczami na zapałki idziemy do Khaleda. Ten świeży jak stokrotka, bo cukiernię otworzył już godzinę temu, serwuje nam kawę i… tak mija nam czas do 9.00. Selim zaczyna się wiercić i dopytywać o wypożyczalnię. Okazuje się, że Khaled nie ma do niej telefonu, ale to jest niedaleko, więc nas zawiezie. I zawiózł. Stajemy pod drzwiami. Zamknięte. Na szczęście na drzwiach wisi tabliczka z telefonem. Khaled dzwoni i dowiaduje się, że ktoś przyjdzie o godzinie 10.00. Czekamy. Rzeczywiście ktoś przychodzi i mówi, że w tej chwili wszystkie dwa samochody są wypożyczone, ale może jeden z nich o godzinie 12.00 przyjedzie. – Selim, to może jednak weźmiemy rowery? – Najpierw to weźmy śniadanie – odpowiada Selim. – Bo powoli nadchodzi godzina obiadu… Wiedzieliśmy, gdzie iść. Już dzień wcześniej naszą uwagę zwrócił cafe shop z plackami z zaatarem. To był ten moment, by ich spróbować. Stajemy przed sklepem, a Selim tłumaczy mi arabskie menu. – Znasz arabski? Odwracamy się i widzimy Omańczyka w dishdashy, czyli tradycyjnym omańskim stroju. Selim zaczyna więc tłumaczyć, że tak, i to od dziecięcych lat, które spędził w Kuwejcie. Teraz zaś, po raz pierwszy od przeprowadzki do Polski odwiedza arabski kraj. Od słowa do słowa, opowiedział też o naszej próbie wypożyczenia samochodu. – Dokąd chcieliście jechać? – pyta Muhammad, bo tak nazywa się nasz nowy znajomy. – Do As Sulaif. – To ja was zawiozę. Za chwilę stoimy przy wrotach prowadzących do fortu. Fort średniej wielkości, zwiedzimy go w pół godziny i wrócimy, żeby nie nadwyrężać cierpliwości naszego dobrego ducha. Nie wiedzieliśmy jednak, że za tymi wrotami już czaił się… …Nasz przewodnik! W Omanie gościnność jest sprawą honoru. Gościowi pod dachem, czy w ruinach należy się stu procentowa atencja. Trzeba mu zatem pokazać, skąd zrobi najlepsze zdjęcie. Ba! Dobry przewodnik gościowi to zdjęcie zrobi. Zanim więc Selim się spostrzegł, przewodnik wyrwał mu aparat i zaczyna fotografować detale. Za chwilę próbuje wyrwać mój aparat, ale ja się nie daję! Ktoś musi przecież dokumentować te niezwykłe chwile. Zatem ja twardo trzymam swój aparat i robię zdjęcia jak przewodnik i Muhammad robią nam zdjęcia. Muhammad bowiem również wyciągnął swoją komórkę i dzielnie dokumentował moją walkę o utrzymanie aparatu w rękach. Woń kadzideł Oman od tysiącleci zaopatrywał cały bliski wschód a później i Europę w kadzidła. Ich zapach unosi się w tutejszych meczetach i naszych, katolickich kościołach. Tu kadzideł używało się w domach, by oczyścić wnętrze ze złych mocy. Płonęły w specjalnych naczynkach, które teraz trzyma w dłoni nasz przewodnik i wciąga do pomieszczenia. Znowu próbuje mi wyrwać aparat. Trzymam mocno, więc przejmuje aparat Selima, a mnie pakuje do jakiejś niszy. – To jest meczet – informuje, naciskając spust. – Meczet? A ja przecież nie mam nakrytej głowy! Ryzykując utratę aparatu, wyciągam z plecaka chustę i nakrywam głowę. – Dziękuję – mówi Muhammad i robi zdjęcie. Pretekst historyczny Meczet znajduje się w murach fortu, a dalej rozpościerają się ruiny miasta. Sporego. Wzniesiono je, jak wszystkie dawne budowle w okolicy, z gliny, słomy, drewna i kamieni. Przewodnik znowu wyrywa Selimowi aparat i robi zdjęcie. A to malunkom na sufitach, a to zwisającemu sznurkowi, do którego jeszcze nie tak dawno zamocowana była kołyska… Oho! Czuję, że nareszcie pojawia się pretekst, by nawiązać do historii! – Kiedy wyprowadzili się stąd ludzie? – Jakieś czterdzieści lat temu, zanim władzę objął nasz sułtan Qaboos – odpowiada przewodnik i każe pozować z jakąś miską. – Dlaczego? – To były trudne czasy. Niespokojne. Nikt nie znał dnia ani godziny, ludzie się bali i wyprowadzili. Chcę dopytać, dlaczego, skoro nigdzie nie mogli czuć się bezpieczniej niż w twierdzy. Otwieram usta, lecz… Przewodnika nie ma. Z aparatem Selima pomknął gdzieś między rozpływające się w pustynnym piasku ściany. – To był mur graniczny – naciska spust migawki. Następnie ustawia Selima i również robi mu zdjęcie. – W środku miasta? Teraz nie odpuszczę. Wydobędę historię miasta z mroków przeszłości, choćbym… Miała wypuścić mój aparat z dłoni! Przewodnik podnosi więc głowę i zaczyna. Dawno, dawno temu… …zanim pojawił się islam w Omanie było jeszcze bardziej niebezpiecznie niż przed wstąpieniem na tron Sułtana Qaboosa. Ludzie nie mieli żadnej religii ani zasad. Każdy walczył przeciwko każdemu, a żeby przeżyć, zamykano się w takich fortach jak As Sulaif i… też walczyli. Między sobą. – Ale jak to się stało, że dwie wrogie sobie grupy zamieszkały w obrębie jednego miasta? – Tak jak mówiłem, to było przed nadejściem Islamu. Wtedy ludzie zachowywali się jak dzieci i różne głupoty robili. Ci z al Sulaif mieszkali tu od czasów neolitu, to i głupot narobili więcej. Na przykład pokłócili się, zaczęli między sobą walczyć, postawili więc mur pośrodku miasta. – Pomogło? – Gdzie tam! Dalej walczyli. – odpowiada przewodnik, wręczając Selimowi starego but i pstryka zdjęcie. – Może zachowały się legendy, o tym, co ich poróżniło? – Już ci mówiłem, przed islamem ludzie nie mieli zasad. Kultury też nie mieli to i pisma nie znali. Odpuszczam. Za chwilę jednak pojawia się kolejna szansa wyszarpać odrobinę informacji. Przewodnik wyrywa aparat Selimowi i robi zdjęcie jakiejś inskrypcji na glinianej ścianie. – To bardzo stary napis – przed-islamski, bo po persku. Czy zaryzykować kolejne pytanie? Skąd na glinianej ścianie postawionej przez niekulturalnych ludzi pojawia się inskrypcja po persku – czyli w języku poetów? Patrzymy na zegarek. Minęła już ponad godzina. Selim naprawdę ma dość pozowania, ja też. Muhammadowi też już pewnie przez zdjęcia kończy się pamięć w komórce. No cóż, z As Sulaif może nie wychodzimy z wiedzą, ale za to z mnóstwem fotografii. Historię doczytamy później. Już w Polsce:) 1 thought on “As Sulaif, fort bardzo fotograficzny” Zrobione zdjęcie kierowcy, który robił zdjęcie przewodnikowi, który robił zdjęcie mi, jak robiłem zdjęcie…. Dobre… Też ostatnio odwiedziliśmy pewien fort, jeśli chcesz zobaczyć: https://www.youtube.com/watch?v=bGkMfa1OqB0 Comments are closed.
Zrobione zdjęcie kierowcy, który robił zdjęcie przewodnikowi, który robił zdjęcie mi, jak robiłem zdjęcie…. Dobre… Też ostatnio odwiedziliśmy pewien fort, jeśli chcesz zobaczyć: https://www.youtube.com/watch?v=bGkMfa1OqB0
03.10.2019 Kazachstan z Air Astana Azja | kazachstan | Kazachstan z Air Astana Kazachstan tylko teoretycznie leży dość daleko. Dziesięć lat temu namiętnie śledziłam nowinki architektoniczne na świecie. […]
19.01.2018 Pokaż nam świat Azja | media | Oman Pokaż nam świat Jak wygląda Oman z wysokości bambusowych rowerów? O tym opowiemy już w najbliższą sobotę na antenie […]
17.12.2017 Pokaz zdjęć z Omanu – od kuchni Azja | bambusowy rower | Oman Pokaz zdjęć z Omanu – od kuchni Wielkimi krokami zbliża się premierowy pokaz zdjęć z bambusowej wyprawy do Omanu! Zapraszam do „kuchni”, […]