Często mnie pytają: w co się ubrać w Iranie? Wybór garderoby przed pierwszą wizytą może być problematyczny. Pamiętaj jednak – nikt od Ciebie nie oczekuje czarnego czadoru!
Nigdy tyle nie pozowałam przed lustrem, co przed wyjazdem do Iranu. Przetrząsnęłam całą szafę w poszukiwaniu długich tunik, sukienek, następnie zwiewnych bawełnianych chust. Zakładałam na siebie kolejne stylizacje, robiłam selfi (tych też nigdy wcześniej sobie nie robiłam) i słałam do Reginy. W ten sposób Regina stała się moim modowym guru, bo wróciła z Iranu kilka miesięcy wcześniej. Cierpliwie zatem odpisywała na każde zdjęcie, że jest dobrze i żebym aż tak się nie przejmowała. Dobre sobie! Jak miałam się nie przejmować, kiedy wybierałam się na wyprawę rowerową? Trasę wstępnie zaplanowałam drogami przez wioski, gdzie wiatr nie raz i nie dwa rozwieje mój strój. Kto wie, czy w niemoralnym kierunku. Koniec końców wybrałam bojówki i szeroką zwiewną sukienkę. Na próbę pojechałam w tym stroju do pracy. Musiałam przecież sprawdzić, czy w czymś takim w ogóle da się jeździć na rowerze. Dojechałam. Z triumfalną miną wprowadziłam siebie i rower do redakcji. Na mój widok kolega stwierdził:
– Dorota, bardzo się o ciebie bałem, ale jeśli coś takiego będziesz miała na sobie, to jestem spokojny.
Miał rację – w Iranie wyglądałam w tym zestawieniu co najmniej śmiesznie. Całe szczęście, że w ostatniej chwili wrzuciłam do plecaka najzwyklejszą tunikę, która zakrywała mi pośladki. Ale po kolei. Szkolenie pod tytułem: „W co się ubrać w Iranie”, zacznijmy od głowy.
Chusta
Najlepiej z naturalnych włókien i bardzo przewiewna, by się nie ugotować w pełnym irańskim słońcu. Powinna być długa. Wówczas możesz ją zawinąć jak to robią Iranki z miast, delikatnie i luźno, by jak najbardziej odsłonić włosy. Iranki nie mogą sobie pozwolić, by na ulicy przez przypadek nakrycie zsunęło im się z głowy, dlatego pod nią noszą specjalne spinki. Regina nazwała je kalafiory i nie mijała się z prawdą. Nadają one kształt głowie i ograniczają mobilność chusty. Europejki mogą liczyć na taryfę ulgową. Kilka razy materiał zsunął mi się na ramię i nikt nie zwrócił nawet uwagi. Przez pierwszych kilka dni upilnowanie chusty bardzo absorbowało moją uwagę. Na szczęście poznałam Natashę – Irankę z północnego Teheranu o naturze hippisowskiej. Natasha na głowie wiązała coś na wzór turbanu.
– To tak można? – spytałam.
– No pewnie, przecież masz zakrytą głowę.
Zawiązałam, tylko mocniej i bingo! W tej postaci żaden podmuch wiatru był mi niestraszny. Mogłam tak spokojnie chodzić po mieście i jeździć na rowerze po bezdrożach.
Chustę oplatałam w tradycyjny sposób jedynie przed wejściem do meczetów – aby zakrywała szyję i dekolt. W głównym meczecie świętego miasta Qom przed wejściem i tak założono mi czador – wielką chustę, która zakryła mnie od głowę po stopy.
Same Iranki nie przepadają za chustami. Szczególnie te z dużych miast. Jeśli tylko mogą, ściągają je z głowy. Wystarczy, że pojadą na piknik za miasto. Wówczas rozpuszczają włosy na wiatr. A jeśli idą na imprezy… To jeszcze inna historia:)
Tunika
Iranki, szczególnie w miastach, najchętniej noszą manto – płaszcze nieco przed kolana, krojem przypominające marynarki. Zdarza się jednak, że noszą zwykłe płaszczyki, cardigany albo udrapowane chusty, które tak naprawdę bardziej odsłaniają niż zasłaniają nogi wciśnięte w obcisłe dżinsy albo legginsy.
Od turystek nie wymaga się aż takiej skrupulatności w zakrywaniu ciała. Kiedy po powrocie pokazałam jedno z moich zdjęć koleżance, która po Iranie jeździła siedem lat wcześniej, ta pokiwała głową.
– Jak ten Iran się zmienia! Za moich czasów było to nie do pomyślenia!
Najczęściej bowiem nosiłam czarną tunikę zakrywającą pośladki z rękawami 3/4 i z dekoltem. Dla nikogo nie stanowił problemu fakt, że materiał delikatnie prześwitywał. Cienka bawełniana tkanina miała same zalety. Po całym dniu jazdy, przepoconą tunikę z łatwością prałam pod kranem, a jeśli do rana nie wyschła, to schła na mnie – góra pięć minut.
Kiedy w planach miałam zwiedzanie meczetów zakładałam bardziej „moralną” kreacje, czyli sukienkę do kolan. Szeroką, w panterkę, w której wyglądałam na tle eleganckich Iranek co najmniej kosmicznie.
Spodnie
Iranki uwielbiają obcisłe spodnie. Panuje tu pełna dowolność – najważniejsze, by sięgały kostki. Raczej nie widziałam, by zakładały spódnice.
Ponieważ większość czasu spędzałam na rowerze, najlepiej zdawały egzamin bojówki. w ich przepastnych kieszeniach mogłam schować mapy, atlas, telefon czy obiektywy. Iranki bojówek w ogóle nie uznają
Buty
– Czy mogę zabrać ze sobą sandały? – spytała mnie ostatnio koleżanka.
– Czemu nie? Stopy nie stanowią tabu.
Iranki są bardzo eleganckie. Uwielbiają odkryte sandały na wysokim obcasie, często też chodzą w szpilkach. Bardziej aktywne noszą adidasy, czyli jak w Polsce. Jeśli w planach masz zwiedzanie meczetów najlepiej sprawdzą się klapki – możesz z nich łatwo wyskoczyć przed wejściem do świątyni.
Makijaż
Chcesz wtopić się w tłum? To nałóż na twarz tapetę. najlepiej jeszcze z podkładem rozjaśniającym twarz. Szczególnie w dużych miastach jak Teheran czy Isfahan trudno spotkać dziewczynę czy kobietę bez makijażu. Ta również w modzie są operacje plastyczne nosów. Wiele razy spotykałam dziewczyny z plasterkami na tej części ciała. Przy nich, przyozdobiona kredką na oczach i z tuszem na rzęsach czułam się jak brzydkie kaczątko.
Gdzie kupić ubrania do Iranu
Nie licz na to, że kupisz coś na miejscu. Oczywiście sklepów w Iranie zatrzęsienie, ale królują w nich sztuczne tworzywa. Znalezienie manto z naturalnych włókien wymaga czasu, który szkoda tracić gdy wokoło tyle ciekawych miejsc i ludzi. Kolejną przeszkodą jest cena. Wdzianko do tanich nie należy, a w Polsce raczej go nie będziesz nosić. Najlepiej zatem zrób zakupy przed wyjazdem w sklepie z indyjskimi ubraniami, o ile nie znajdziesz niczego odpowiedniego w swojej szafie.
Na koniec zobacz co się kryje na instagramie pod hashtagiem #richkidsofteheran . Czy masz jeszcze jakieś pytania?:)
Jeśli tak, pisz! I ciesz się wyjazdem do Iranu. Już Ci zazdroszczę 🙂