Top
  >  Bambusowy Rower   >  Ruszyła budowa bambusowego roweru!
dorota chojnowska zaczyna budowe roweru bambusowego

A właściwie dwa rowery! Zacznijmy jednak od początku

Historia lubi się powtarzać. Kolejny raz pojawiam się z tyczkami bambusowymi na progu warsztatu Carbon Project. Znowu pod swoje opiekuńcze skrzydła przyjął mnie Jarek Baranowski, konstruktor handbike’ów na których paraolimpijczycy zdobywają złote medale. Nie stawiam przed bambusowymi rowerami aż tak ambitnych celów. Chcę, żeby były niezawodne i wyjątkowe, dlatego poprosiłam Jarka o wyliczenie i wyrysowanie mojej wymarzonej ramy, bo Jarek o budowie rowerów wie wszystko i jak nikt inny zna się na carbonie, którym połączę bambusowe tyczki. Usiedliśmy przy stole. Jarek wykreślił projekt ramy, ja wyciągnęłam bambusy, zaznaczyłam flamastrem pierwsze cięcia. Znowu zatem ruszyła budowa bambusowego roweru!

Skąd pomysł

Od dawna myślałam o budowie rowerów bambusowych na sprzedaż. Wraz z Jarkiem zdobyliśmy przecież doświadczenie w budowie rowerów. Nasze rowery są też osobiście przeze mnie przetestowane na najróżniejszych bezdrożach świata. Dały radę, to za mało powiedziane. Zdały egzamin na piątkę! Podczas jazdy odkryłam ich zalety, o których nie miałam pojęcia, ale to temat na oddzielny wpis, który wkrótce powstanie. Tym czasem trzymaj się Chojnowska tematu 🙂

Powrót do Carbon-Project

Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale uwielbiam majsterkować. Budowanie roweru bambusowego kilka lat temu sprawiało mi niesamowitą przyjemność. Kiedy wyjechałam z warsztatu brakowało mi tych chwil spędzonych przy pracy nad tyczkami. Brakowało mi wspólnej pracy z Jarkiem, naszych rozważań nad katami i wyglądem bambusowej ramy i  rozmów z Piotrkiem Gilarskim, który wówczas fotografował każdy mój ruch.  To był rytuał, który wpisał się w nasze życie.

Wyzwania

Nie byłabym jednak sobą, gdybym czegoś nie zmieniła. Skoro już wiem, że potrafię zbudować dobrą ramę MTB, czas zmierzyć się z nowym wyzwaniem. Postanowiłam zbudować bambusowego City bike’a. Tak naprawdę pomysł na budowę tego typu ramy chodził mi po głowie od bardzo dawna. Zanim spotkałam Jarka, to właśnie tego typu ramę chciałam złożyć z bambusowych tyczek. Wówczas nawet nie śniły mi się wyprawy rowerowe, rower służył mi jedynie do przemieszczania się po stolicy. Do tego właśnie miał służyć mi bambusowy rower, bym stylowo pokonywała trasę praca-dom, z ewentualnymi odwiedzinami kilku sklepów i kawiarni po drodze. Zdanie zmieniłam po pierwszym spotkaniu z Jarkiem Baranowskim. – Widziałem na blogu, że podróżujesz. Dokąd planujesz wyprawę na bambusowym rowerze?  Kiedy spojrzałam na Jarka, wiedziałam, że za żadne skarby świata nie przyznam się, że żadnej wyprawy nie planowałam. Odpowiedziałam więc, że pojadę do Iranu. pojechałam, ale cały czas w głowie tkwiła mi bliżej nieokreślona rama miejska, która dziś powoli staje się rzeczywistością. 
Kolejne wyzwanie stanowi sam budulec. Tym razem postanowiłam użyć bambusa tygrysiego. Wszyscy znajomi, którzy mieli do czynienia z tym bambusem ostrzegali mnie, że jest ciężki w obróbce. Mieli rację. Ale też każdy przyznaje, że jego uroda warta jest trudu. Też się zgadzam. 

Pierwsze schody

Tym razem robota idzie mi o wiele sprawniej, choć natrafiam na przeszkody. Po rozpakowaniu tyczek, okazuje się bambusy, które mam użyć do mocowania tylnego koła są zbyt cienkie. Szybko odnajduję hurtownię, zamawiam tyczki w odpowiednim rozmiarze. Następnego dnia przychodzą zamówione tyczki. Od razu dziesięć, bo tak są pakowane. Niestety ich średnica jest zbyt duża. Zamawiam ponownie. Znowu dziesięć sztuk. Wybrałam trzy tyczki z których skroiłam dwie ramy. Resztę oparłam o ścianę w salonie. W ten sposób przekształciłam mieszkanie w las bambusowy. Nic nie mam przeciwko temu, jeśli budowa bambusowego roweru dziarsko posuwa się do przodu!

 

post a comment