Mrok spowijał życie Beksińskiego, jego bliskich i jego dzieła…
Obrazy Zbigniewa Beksińskiego pełne są detali. Dojrzysz je dopiero z bliska i czasem przewracają do góry nogami interpretację obrazu. Tak jak drzewo otoczone czerwonym morzem. Dopiero z bliska zauważam w czerwonej kipieli fragmenty ludzkich ciał, ale to Paweł dostrzega między konarami drzewa kilkumilimetrową postać człowieka. Delikatne muśnięcia drobnym pędzlem dodają też plastyki, nadają formę reliefu, tworzą wrażenia trójwymiarowości. Obrazów Beksińskiego się nie ogląda, lecz w nie wchodzi.
Kolekcja Beksińskiego w Sanoku
Na wystawę w Koneserze składa się blisko 70 prac mistrza. Znakomita ich większość pochodzi przyjechała z Muzeum w Sanoku.
Beksiński urodził się w Sanoku i tam zaczął tworzyć. Tam zaprzyjaźnia się z Wiesławem Banachem – Dyrektorem Muzeum Historycznego. Nawet po przeprowadzce do Warszawy w 1977 roku nie zrywa z nim kontaktu. Regularnie do siebie piszą, dzwonią, rozmawiają o sztuce. Beksiński chce mu zapisać w testamencie swoje obrazy, ale Wiesław nie chce o tym słyszeć. Namawia go, by podarował je Muzeum Historycznemu w Sanoku, którego jest dyrektorem.
W 2005 roku Beksiński zostaje zamordowany. Zabójcy ukradli aparaty fotograficzne i płyty. Wszystko warte w sumie około 3 tys. złotych. Szybko odnaleziono sprawców – był to syn człowieka, który pomagał Beksińskiemu w prowadzeniu domu.
Muzeum sanockie przejmuje wszystkie obrazy, jakie znajdowały się wówczas w domu Beksińskiego, łącznie z dwoma, które malarz sprzedał swojemu marchandowi – Piotrowi Dmochowskiemu. Przez wiele lat kolekcjoner procesował się z muzeum o zwrot tych dwóch dzieł.
Kolekcja Dmochowskiego
To była szorstka przyjaźń, czy znajomość, a może partnerstwo. Relacji miedzy tymi dwoma ludźmi trudno przyporządkować jakiejkolwiek definicji. Piotra zafascynowała twórczość Beksińskiego od pierwszego spojrzenia na obraz w jednej z łódzkich galerii. Przez lata szukał artysty, aż w 1978 roku odnalazł. On prawnik nagle postanowił zostać marchandem sztuki, rozsławić w świecie Beksińskiego i sprzedawać jego dzieła. Poprosił o wyłączność i po długich pertraktacjach ją otrzymał. Andrzej Dmochowski w wywiadzie dla Esensja.pl tak wspomina te pertraktacje:
– Gdyśmy się spotkali i negocjowali umowę, był przekonany, że ma do czynienia z bogatym francuskim kolekcjonerem, który nie chce się ujawnić i powierzył swemu adwokatowi mówiącemu po polsku (to znaczy mnie) spisanie umowy we własnym imieniu. Tak to sobie wyobraził. A tym samym sądził, że jego finansowa przyszłość jest raz na zawsze zapewniona, bo „partner jest wypłacalny”. Po pewnym czasie zorientował się, że jego kontrahentem (tak jak to przedstawiałem od początku) jestem ja sam, z małym doświadczeniem i jeszcze mniejszym budżetem. Wtedy ogarnęła go wściekłość i strach. Wściekłość z tego powodu, że on, zimny kalkulator, trzeźwy realista, naiwnie zbudował szereg zamków z piasku, że ośmieszył się opowiadając o nich swym najbliższym i że z marzeń o „świetlanej przyszłości” będą nici.
Piotr Dmochowski całą energię wkłada w promocję Beksińskiego. Wydaje książki, albumy, realizuje film “„Hommage à Beksinski”, organizuje wystawy i umieszcza prace Beksińskiego na wystawach zbiorczych, w 1989 w Paryżu otwiera Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksinski. Po latach tej współpracy powstała kolekcja wyselekcjonowanych dzieł Beksińskiego, którą zobaczyliśmy w Muzeum Archidiecezjalnym. Składają się na nią ulubione obrazy Dmochowskiego, których nie chciał sprzedawać.
Informacje
Beksiński – z kolekcji Anny i Piotra Dmochowskich
Muzeum Archidiecezji Warszawskiej
Wystawa czynna do 30 czerwca 2024
Trzeci Beksiński w Warszawie - Galeria DA AGRA - ART
Trzon wystawy PARYŻ-OSAKA-WARSZAWA stanowią prace zaginione i kilka lat temu odnalezione w Japonii.
Andrzejowi Dmochowskiemu trudno jest przekonać Francuzów do Beksińskiego. Obrazów sprzedaje niewiele, wystawy kosztują, tym bardziej remont galerii więc Dmochowski tonie w długach. Na domiar złego w 1990 roku we Francji zaczyna się kryzys gospodarczy. O ile wcześniej sprzedawał jakieś obrazy, teraz nie sprzedawał nic. Płynność finansową utracił już dawno, bankructwo wisiało na włosku. Wtedy odbiera telefon.
– Czy ma pan obrazy Beksińskiego.
– Mam,
– Dużo?
– 50-60 płócien.
– Po ile?
Dmochowski odpowiada, że po 30 tys. dolarów. Głos w słuchawce pyta się, czy mogą przyjechać. Okazuje się, że Beksińskim zainteresowali się biznesmeni japońscy. Za kilka dni przyjeżdżają – dwa małżeństwa nie mówiące ani po francusku, ani po angielsku z tłumaczem. Dmochowski pokazuje im blisko 60 obrazów.
– Takich, których nie lubiłem i gotów byłem sprzedać – mówi w filmie opublikowanym na swojej stronie .
Japończycy obejrzeli obrazy, każdy sfotografowali i wyszli na papierosa. Tłumacz został z Dmochowskim i pyta:
– Ile pan nam opuści?
– Jak on mógł pytać ile opuszczę, skoro nie wiedział ile żądam! powiedziałem, że jak kupią dwa obrazy to spuszczę pięć, jak pięć to spuszczę 10, a jak więcej to 15 procent.
Wciąż nie wiedział o jakiej cenie mówią! Tłumacz wyszedł do małżeństw wciąż palących papierosy i po minucie wrócił.
Kiwa głową, że tak. Dmochowski pyta o ilość obrazów. Japończyk odpowiada, że wszystko. Dmochowski chciał przyjść wieczorem do hotelu i umówić się na zadatek. Na to Japończycy mówią, że zadatek mają i wyciągają plecak ze stłamszonym milionem dolarów.
Ostatecznie obrazy zawisły w Muzeum Sztuki Wschodnioeuropejskiej w Osace. Zachował się kilkuminutowy reportaż z tej placówki. Dziennikarz przechodzi przez salę o białych ścianach z malarstwem, na oko, XIX wiecznym i wchodzi do drugiej, gdzie na czarnych ścianach wiszą dzieła Beksińskiego. Wkrótce zarówno po muzeum jak i po kolekcji wszelki słuch zanika. Aż w 2016 roku do Domu Aukcyjnego Agra-Art przychodzi mail z Japonii: “Jak się macie? Mamy tu obrazy Beksińskiego”. Tak się rozpoczął dialog, którego efektem była wystawa Beksińskiego w Warszawie – PARYŻ – OSAKA – WARSZAWA.
Jak zarobić na Beksińskim?
Pewnego razu właściciel jednej z Berlińskich galerii miały powiedzieć: - Beksiński nigdy nie zostanie wielkim malarzem. Za bardzo straszy.
Andrzej Dmochowski jak sam mówi, chciał zrobić z Beksińskiego wielkiego malarza i dużo na nim zarobić. Poświęcił życie na jego promocję w Europie, nie szczędząc sił ani środków. Obrazy rzeczywiście przyciągały publiczność, jednak nie zjednywały krytyki. Andrzej Dmochowski nie był w stanie przebić się przez opór establishmentu sztuki. Ceny za Beksa przez dziesiątki lat nie osiągały wysokich sum. Sytuacja zmienia się podczas pandemii. Domy aukcyjne rejestrują nowych, nieznanych wcześniej klientów, którzy mają pieniądze, chcą je zainwestować w sztukę nie kierując się w takim jak dotychczas stopniu opiniami krytyków. Płacą niemałe sumy za dzieła, do tej pory mniej cenionych artystów, takich jak Beksiński, przy okazji omijając aukcje dotychczasowych gwiazd. W Sopockim Domu Aukcyjnym obraz Beksińskiego osiągnął rekordową jak do tej pory cenę 800 tys. zł. Czy ten trend się utrzyma?
Warszawa
Interesujące jak wiele można powiedzieć na ten temat. Myślałem, że nie dotrwam do końca, ale wywód jest odpowiednio poprowadzony i przyjemnie i szybko się to czyta. Czekam na więcej wpisów, które mają podobną wartość 🙂
Dorota Chojnowska
🙂