Polski Czerwony Krzyż pomaga Ukrainie
Polski czerwony Krzyż od pierwszych dni wojny włączył się w pomoc dla Ukrainy. Jak ona wygląda, jak się można do niej włączyć i jakie są największe potrzeby, o tym rozmawiam z Honoratą Krzywoń – dyrektorem Mazowieckiego Oddziału Okręgowego PCK.
Trudno zaparkować pod warszawskim oddziałem PCK na ul. Szańcowej 19. W wąskiej willowej uliczce samochody zaparkowane są jeden obok drugiego. Przez otwarte drzwi bagażników widzę stosy najróżniejszych rzeczy, które przenosi się do magazynu PCK. Jadę dalej. Muszę przecież znaleźć wolne miejsce. Jadę… Jadę… ponad sto metrów dalej znajduję. A potem idę z pięcioma torbami darów, które zebraliśmy podczas finisażu wystawy Oman.
Dopiero przy bramie dostrzega mnie chłopak w pomarańczowym kombinezonie PCK. Przejmuje pięć toreb z darami.
– Dziękujemy – słowo wypowiedziane ze wschodnim akcentem niesie wyraźny przekaz – mogę już iść. Patrząc wokoło wiem, że stanowczo krząta się tu wystarczająca ilość osób. Kolejne wprowadzą bezproduktywny chaos dobroczynności. Nie mogę jednak dać za wygraną.
– Jestem umówiona z panią Dyrektor Honoratą Kwiatoń, czy możesz mnie do niej zaprowadzić ?
– I don’t speak Polish – odpowiada wolontariusz, ale prowadzi mnie do magazynu, gdzie młodzi ludzie sortują dary. Rozmawiają między sobą po ukraińsku. Znowu pytam o drogę do gabinetu pani Dyrektor.
– Zaraz panią poprowadzę – oferuje wolontariuszka, choć widzę, że robota pali się jej w dłoniach i naprawdę nie ma na mnie czasu.
Kilka minut później stoję pod gabinetem. Przez które słyszę jak wolontariuszka czyta plan następnego dnia.
– Przyjazd nowych transportów, odprawa, pomoc dla rodziny, wywiad dla TVP, a teraz pod gabinetem czeka autorka bloga Ale Piękny Świat.
To ja. Wchodzę.
W Pani oddziale wszystkie ręce są na pokładzie! Nie spodziewałam się, że zastanę tu tyle osób!
Po pierwsze przychodzą darczyńcy, ale również Ukraińcy, którzy szukają u nas pomocy. Wydajemy im żywności, środki chemiczne, koce i inne rzeczy, których potrzebują.
Na korytarzu posłyszałam rozmowę, z której wynikało, że mają już państwo pod swoją opieką konkretne rodziny.
Nie stworzyliśmy listy konkretnych osób, którym dajemy na stałe jakieś wsparcie. Udzielamy pomocy tym, którzy po prostu się do nas zgłaszają. Zatem czy się zgłoszą raz, czy pięć razy, to my im tej pomocy udzielimy. Zależy nam jednak, by te osoby pozostawały z nami w kontakcie i przychodziły ponownie, jeśli skończą im się produkty.
Skąd się dowiedzieli, że mogą do was przyjść?
Nasz adres znajduje się na ulotkach w punktach informacyjnych, na dworcach, czy w miejscach pobytu czasowego. Wiedzą o nas również urzędy. Bardzo często trafiają do nas osoby, które w ogóle szukają pomocy w Polskim Czerwonym Krzyżu, bo znają naszą organizację i nasz adres wyszukały w internecie.
Wypracowaliście sobie zaufanie…
Tak, zgadza się. Działamy już 103 lata.
Czy podliczyliście ile ofiar wojny w Ukrainie do tej pory skorzystało z pomocy PCK?
Jeśli chodzi o osoby, które zgłosiły się bezpośrednio do naszej siedziby, to do końca zeszłego udzieliliśmy pomocy około 300 osobom. Trudno natomiast określić liczbę osób, do których trafiają zebrane przez nas dary, bo przekazujemy je nie tylko osobom indywidualnym, ale również do hoteli, cerkwi, codziennie też dostarczamy kanapki, napoje oraz ciepłe posiłki na Torwar, gdzie przebywa średnio 500 osób. Z kolei dziś przyjechał wójt spod Płońska, który wziął produkty dla 300 osób.
W pomocy wspieramy się naszym wolontariatem. Mamy pod opieką sporą grupę Ukraińców w Grójcu, dla której nasza wolontariuszka sporządziła listę potrzeb i na bieżąco nam je zgłasza. Inna wolontariuszka jest w stałym kontakcie z Ukraińcami skupionymi wokół warszawskiej cerkwi.
Z tego, co widzę, darów nie brakuje.
Odzew jest niesamowity. Zbiórka stanowi też okazję do nawiązania nowych kontaktów z osobami, firmami czy instytucjami. Mam nadzieję, że konflikt się szybko skończy i nasza współpraca przerodzi w inną działalność, czy to na rzecz seniorów, czy dzieci.
Na razie jednak, dzięki hojności darczyńców zabezpieczyliśmy dary na kilka miesięcy. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że musimy się przygotować na długofalowe udzielanie pomocy.
Obawia się pani, że zapał minie?
Wiadomo, że pierwszy zryw jest najsilniejszy. Każdy też się może zmęczyć, a firmy mogą wyczerpać swoje środki finansowe. Bo koszt tej pomocy jest dla darczyńców bardzo duży. Tym większe podziękowania dla nich, że się angażują.
Na razie, dary napływają szerokim strumieniem. Czy jest jednak coś, czego wam brakuje?
Obecnie przy współpracy z jedną z restauracji dostarczamy ciepłe posiłki na Torwar, zatem bardzo potrzebne są nam naczynia jednorazowe do drugich dań oraz kubki do gorących napoi. Cały czas i każdej ilości przyjmujemy również środki opatrunkowe – bandaże, plastry, żele, lekarstwa.
To rozumiem jedzie na Ukrainę.
Tak. Zawozimy je do magazynu należącego do lubelskiego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża, gdzie gromadzone są materiały opatrunkowe z innych oddziałów, stamtąd zaś odprawiane konwojem do Ukrainy Czasami też wysyłamy na granicę naszą grupę ratownictwa, by udzielała pomocy medycznej.
Jak często wyruszają konwoje do Ukrainy?
Nie śledzę tego. Nie mam na to czasu. Mogę tylko powiedzieć, że do tej pory najwięcej transportów za granicę wyszło z Rzeszowa i Lublina, bo to są jednostki położone najbliżej granicy. Na początku odprawiliśmy nieduże busy z darami dla Ukraińskiego Czerwonego Krzyża, które przekazywaliśmy z samochodu do samochodu. W tej chwili Zarząd Główny wysyła duże tiry z produktami, na które zgłosił zapotrzebowanie UKC. Tiry ładowane są w magazynach PCK w Lublinie i Rzeszowie. Natomiast my na bieżąco przekazujemy informacje do Zarządu Głównego, jakimi produktami dysponujemy w naszych magazynach, aby w razie potrzeby wysłać do przygranicznych magazynów.
Pomoc odbywa się w ramach oddziałów Polskiego i Ukraińskiego Czerwonego Krzyża.
Przeważnie tak, choć zdarza się, że przekazujemy ją przez zaufane osoby do ośrodków, z którymi współpracowaliśmy przed wojną, więc dobrze je znamy i wiemy, jakie mają potrzeby.
Czy do waszych magazynów spływa pomoc z zachodnioeuropejskich oddziałów Czerwonego Krzyża?
Tu nie ma reguły. Równie dobrze, jak my współpracujemy z UKC, tak mogą z nim współpracować oddziały z innych państw. Zatem część konwojów idzie niezależnie od nas, bezpośrednio na Ukrainę, inne ośrodki dostarczają dary nam, a my przekazujemy dalej, lub rozdysponowujemy na miejscu.
Pomoc Ukrainie to nie tylko dary, ale również wolontariusze…
Brakuje nam mężczyzn – silnych i zdolnych do przenoszenia ciężkich ładunków. Przy darach jest bowiem bardzo dużo ciężkiej pracy fizycznej. Kobiety segregują produkty w magazynie, natomiast mężczyźni zajmują się ich przenoszeniem i załadunkiem do transportów.
Ile osób dziennie pracuje w warszawskiej siedzibie PCK?
Dziesięć osób dziennie. Wolontariuszy bierzemy z naszej listy i rotacyjnie angażujemy do pomocy, tak aby mogli odpocząć.
W jaki sposób można się wpisać na tę listę?
Za pośrednictwem naszej strony. Można też zgłosić się do nas bezpośrednio lub telefonicznie.
Zbiórka na Pomoc Ukrainie
Oprócz darów, możesz wesprzeć pomoc Ukrainie i Ukraińcom finansowo. PCK uruchomiło zbiórkę #NaPomocUkrainie . Wpłaty można kierować na konto: 16 1160 2202 0000 0002 7718 3060 z dopiskiem UKRAINA. Za pozyskane środki w pierwszym rzędzie zostanie zakupiona żywność, materiały opatrunkowe i rzeczy niezbędne do zabezpieczenia priorytetowych potrzeb.