Top
  >  Polska   >  Zwierzęta o spojrzeniu mandali

Z jej obrazów zwierzęta patrzą mandalami. Hipnotycznie. Chwytają wzrok i wciągają w swój świat barw i kształtów.

 

Czasem przychodzi taki moment, że trzeba coś zostawić za sobą, zatrzasnąć kilka drzwi i otworzyć nowe. Choćby małe, choćby niepewne, które nie wiadomo jaką przestrzeń udostępnią. Bo tak czasem trzeba. Po prostu. W życiu Anny Siekierko ten moment przyszedł trzy lata temu.

Proroczy sen

– Pewnego dnia postanowiłam wrócić do malowania – wspomina. – Jak w czasach dzieciństwa. Wtedy również lubiłam malować różne wzory geometryczne i kwiatowe, a teraz chciałam odnaleźć coś mojego, osobistego.
Wówczas jeszcze nic jej nie mówiło słowo „mandala”. Ale wyobraźnia nie potrzebuje teorii, zasad i reguł. Pierwszą mandalę zobaczyła tak zwyczajnie, we śnie.
– To była plątanina barw w kole wyłaniającym się z ciemności. Namalowałam ją i nazwałam „początek”.

Nowe formy

W ten sposób otworzył się przed nią świat kolorów, form, kształtów. Najróżniejszych. Nie tylko tybetańskich mandali, bo przecież musiała prędzej czy później je poznać, ale również ornamentyki arabskiej. Mandale ją pochłonęły. Malowała w każdej wolnej chwili.
– Ale nie wiedziałam po co, dokąd i dlaczego… I tak przez półtora roku.
Wtedy przyszło pierwsze zwątpienie. Choć przy mandalach nie ma mowy o monotonii czy jakiejkolwiek powtarzalności wzorów, to jednak… zawsze mamy do czynienia z okręgiem, w który wpisana jest cała opowieść o przenikaniu się barw, emocji, stanów. Tylko ciągle ten okrąg…

Odpowiedzi

Anna zaczęła szukać nowej ścieżki.
– Dobre pomysły nigdy nie przychodzą, kiedy na nie czekam, przy biurku, albo przy stole. One zjawiają się przypadkiem. Tak jakby umysł ciągle pracował w tle nad rozwiązaniem, kiedy my zaangażowani jesteśmy w codzienne sprawy.
Tak było tym razem. Olśnienie spłynęło podczas spaceru.
– Mijałam pewną kawiarnię i mimochodem spojrzałam na jej logo – konika morskiego – pomyślałam, że mogłabym w niego wpisać mandale. I tak się zaczęło.

Inspiracje

Zwierzęta po prostu przychodzą do głowy. Następnie Anna chwyta ołówek, farby, kredki i zaczyna malować. – Czasem jednak się boję, że nie podołam… Odwlekam moment przystąpienia do pracy. Tak było, kiedy pojawił się sowa. Anna uciekała. Ciągle miała ważniejsze obrazy do wykończenia. Ale sowa nie chciała się poddać.
– Sowy zaczęły mnie prześladować. Były wszędzie. Kiedy wreszcie zobaczyłam tego ptaka na czapce dziecka stojącego obok mnie w kolejce, zabrałam się do pracy. Teraz to jeden z najpopularniejszych motywów.

Jedyne w swoim rodzaju

Zazwyczaj pierwsze wyobrażenie Anna maluje w dużym formacie. – Jeśli mi się podoba, zaczynam malować mniejsze formaty. Ale każda praca jest inna – zaznacza. – Bo mandali nie można skopiować, mogę tylko powtórzyć kształt samego zwierzęcia.
Po naszkicowaniu zaczyna się podróż w krainę barw. Anna wybór pozostawia intuicji. – Podczas tworzenia wchodzę w stan, w którym wiem, co dalej. I wtedy wychodzą najpiękniejsze mandale.
Po dwóch latach praca Anny zaczyna przynosić efekty. Zaczyna organizować swoje wystawy. Swoje prace sprzedaje na targach artystycznych. – Zawsze spotykam się z pozytywnym odbiorem i to daje mi niezwykłą energię – mówi.
Choć wciąż nie wie dokąd mandale ją zaprowadzą. Ale podażą za ich barwami, wzorami, za światłem… nie zadaje pytań. Po prostu idzie… 

Comments:

post a comment