Top
  >  inspiracje   >  Biedni ale szczęśliwi?
Fotoobraz z wystawy Sen o Saharze

Kiedy słucham opowieści podróżniczych o „lokalsach”, którzy są biedni ale szczęśliwi, nóż otwiera mi się w kieszeni… Łatwo tak mówić, kiedy się nie jest biednym, a tylko nieszczęśliwym. 

Nie mogę słuchać teoretyków podróży i poszukiwaczy szczęścia. Bo łatwo wykuwać teorie na temat istoty szczęścia i natury biedy, kiedy ma się wolność podróżowania, bilet powrotny w kieszeni albo przynajmniej konto w banku, które umożliwi dojazd do domu. 

Biedni ale szczęśliwi mieszkańcy slumsów

– W slumsach Kalkuty ludzie są biedni ale szczęśliwi – mówi pewien podróżnik. – Umieją się cieszyć życiem, choć nic nie mają.
Był w Indiach, zwiedzał slumsy z wycieczką zorganizowaną, pstryknął kilka fotek uśmiechniętych, brudnych dzieci. Bo dzieci zawsze garną się do aparatu i się śmieją. I to oglądam na pokazie. Ale prawda jest gdzieś poza kadrem. Tam właśnie znajdują się Ci, którzy nie śmieją, do których lepiej nie podchodzić…
Oglądam zatem fotografie uśmiechniętych ludzi, szczęśliwych, że żyją bez dóbr doczesnych. Ja – przedstawiciel zbrukanego konsumpcjonizmem smutnego świata – słucham następnie opowieści o ich szczęściu… W pewnym momencie przerywam słowotok.
– Mówisz w hindi?
– Nie.
– To w jakim języku z nimi rozmawiałeś?
– Na migi.

Język migowy

Nie jestem dobra w tego typu konwersacjach. Za pomocą gestów potrafię kupić w sklepie bułeczki, albo zamówić coś w barze, nigdy nie mając pewności, co ostatecznie wyląduje na stole. Ale jak mową ciała oddać słowo „nędza”, albo „marzę o iPhonie”?
Z uporem maniaka, jak bohema Młodej Polski na wsi, szukamy wysp szczęśliwych, a w nędzarzach dzisiejszego świata szukamy czystej radości życia. Tylko że teraz nie szukamy ich w podkrakowskich siołach, lecz w slumsach wśród nędzarzy na obrzeżach cywilizacji zachodu. Ze zbyt wielką łatwością przypisujemy im odporność na konsumpcyjne pokusy. Sama też dokładam cegiełkę do tej „chłopomani XXI wieku”. Też publikuję zdjęcia uśmiechniętych ludzi – bo są ładne. Dlatego muszę opowiedzieć kilka historii, spoza kadru.
Gwatemala, lanquine.

Gwatemala

Przepychanki z bogami

Bali. Putri uśmiechnęła się, gdy podeszłam do niej i powiedziałam, że pięknie wygląda. Jaka kobieta, nie zareagowałaby uśmiechem? Za chwilę Putri zakłada mi sarong. W świątyni właśnie zaczynało się kolejne święto, tym razem wierni przede wszystkim będą modlić się o pieniądze. Bogom nie jest z nimi łatwo. Wierni są coraz bardziej konkretni w swych żądaniach i wymagający w oczekiwaniach. Coraz trudniej spełnić ich żądania. Bogowie musieliby chyba obrabować hurtownię sprzętu AGD i kilka sklepów z markową odzieżą. Moja znajoma też ma potrzeby – chce pieniędzy, za które wyremontuje swoją restaurację i może zbudowałaby hotel…
Pieniędzy chcą od bogów również pracownicy Aishy muzułmanki z Jawy, która przeprowadziła się na Bali i prowadzi hotel. Więc składają ofiary…
– …przed drzwiami do hotelu, na dachu – wymienia. Składają je po dwa razy w tygodniu. Dodatkowo codziennie składają ofiary w innych miejscach. Mają taki gest, że pod koniec miesiąca muszę im wypłacać ekstra pieniądze, bo nie starcza im na życie. 

Lalka we śnie

Dziewczynki z Chiapas też nic nie mają, poza naręczem bransoletek, które muszą wcisnąć turystom. Póki co, całkiem nieźle im to wychodzi. Jaki biały nie wzruszy się na widok uśmiechniętego indiańskiego dziecka… Nawet dopłaci 10 peso, żeby zrobić sobie z nim zdjęcie. Chamulowie za darmo bowiem twarzy nie pokażą! Wiedzą, że ma jakąś cenę, tylko nie wiedzą jaką. Czy za te pieniądze biały człowiek kupi sobie rurkę z kremem, a może lalkę barbie o której śnią te dziewczynki? Biedne, ale szczęśliwe?

Zdegradowany

Waha z Gruzji miał kiedyś pracę. I to nie byle jaką, bo na stanowisku! Zarabiał tyle, że na czarną wołgę wystarczyło. Dom też wybudował i winnicę. Teraz Waha nie ma pracy. Budżet łata wynajmem pokoi dla turystów. Ma najniższą stawkę, bo i sam pokój mizerny. Ściany oklejone tapetami, przy ścianie stoi łoże małżeńskie, zapewne jeszcze po babci, a w kącie pokoju buczy lodówka – jeszcze z lat 50-tych.
Waha pewnie spoiłby mnie winem w rytm turystycznie gruzińskich toastów, opowiadając o gruzińskiej gościnności i radości życia, ale w pokoju obok rozlokowali się jego znajomi z Azerbejdżanu. Przy nich nie chciał niczego udawać. Posłuchałam więc historii człowiek, który już nie ma marzeń. Kilka dni później na pożegnanie wszyscy zrobiliśmy sobie zdjęcie. Z uśmiechem i tylko oczy Wahy pozostały smutne.

Bezsilność szamana

W Gwatemali szamani odpędzali mnie od swoich obrzędów. Jednak tym razem było inaczej. Sponsor rytuału przywołał mnie do siebie, szamanka zaś przerwała pracę i wręczyła mi swoją wizytówkę.
– Nie zgub jej – powiedział mężczyzna. – To najlepsza szamanka w Gwatemali.
– Po co w takim razie jeszcze ten drugi szaman?
– Oj…
No tak, przecież to wszystko zależy od intencji. A w tym przypadku musi być bardzo poważna. Gdzieś na przedmieściach Ciudad Gwatemala, jakiś Luis, Jose, czy Juan wpadł bowiem w złe towarzystwo. Nie obwijając w bawełnę wstąpił do „maras”, czyli gangu. Dziecko idealnego świata, pozbawionego pieniędzy, któremu jednak nieobce są materialne pragnienia, nauczyło się mówić: „Chcę twojego iPhona” za pomocą pistoletu albo noża.
To przez takich jak Jose, „biedni ale szczęśliwi” mieszkańcy Gwatemali nie wychodzą po zmierzchu z domu, transport publiczny działa do zachodu słońca, kiedy to ludzie zamykają okna okiennicami, których nie przebiją kule.
Fotoobraz z wystawy Sen o Saharze

.

Post scriptum

Kiedy patrzę na fotografię uśmiechniętego człowieka, pamiętam, że to jest tylko zdjęcie. Wiem, że świat jest piękny, ale często śmieje się przez łzy… 

Kup książkę!

Zapraszam do zakupu mojej pierwszej książki!

Jest to zbiór opowieści o Polsce, których wspólnym mianownikiem są skarby.

Po pierwsze: fascynujący ludzie, których spotykałam na swojej drodze i ich wspomnienia

Po drugie: niezwykłe historie, które opowiedziały mi kamienie, domy czy dzieła sztuki

Po trzecie: magiczne miejsca, niesłusznie skromne, które skradły moje serce

Comments:

  • 7 marca 2016

    Ojojojoj … smutno, ale poważnie i prawdziwie.Dziękuję.

    reply...
  • 8 marca 2016

    "Chłopomania XXI w." – świetne określenie tego zjawiska. Bieda jest taka malownicza, dzieci w podartych ubraniach (a jeszcze lepiej w strojach ludowych) są takie słodkie. Niech jednak spróbują zarządzać dolara za zapozowanie do zdjęcia – obraza majestatu i gwarantowane obsmarowanie na facebooku. Tubylcy są od tego, aby stać i grzecznie się uśmiechać, kiedy Państwo robią zdjęcia. Nie po to przejechali taki kawał, aby jakiś "zepsuty konsumpcjonizmem gówniarz" psuł im wspomnienia z wakacji.

    reply...
  • 8 marca 2016

    Mega props za artykuł i podejście do tematu !

    reply...
  • Anonimowy

    8 marca 2016

    Mam odmienne zdanie.Spędziłem trochę czasu na Filipinach i razem z biednymi dzieciakami graliśmy,wędrowaliśmy i spędzaliśmy kupę czasu.Mówili mi,że są szczęśliwi i nic nie potrzebują do szczęścia.

    reply...
  • Anonimowy

    9 marca 2016

    po co komu iphone?

    reply...
  • 18 września 2017

    Uwżam, że to nie pieniądze dają szczęście, a wszędzie znajdziemy ludzi szczęsliwych i smutnych. Bardzo ciekawe historie.

    reply...

post a comment