Top
  >  Szkocja   >  Roweroterapia w Inverness

Jazda na rowerze uzdrawia i ciało i duszę! Załoga Velocity Cafe z Inverness ma na to dowody.

Nie znam bardziej rowerowej kawiarni od Velocity Cafe. Przed drzwiami stoi cała masa rowerów, w oknie wyścigówka, a w środku same pozytywne świry. Rowerowe. Czy ja się też do nich zaliczam? Jeszcze przedwczoraj byłam w stanie zrobić każdą głupotę na hasło: „co, ja nie dam rady?”. Przez ostatnie kilka dni za tymi właśnie słowami na ustach osadzałam sakwy na bagażniku i ruszałam w drogę przez szkockie górki i pagórki w kierunku na Orkady. Ale wczoraj droga dała mi w kość. Tak, że dziś jak zbity pies siedzę w Velocity Cafe, tępo patrzę na jeden rower w oknie, kolejne za oknem, na rower bambusowy nie patrzę, bo chyba mam go dość, szczególnie siodełka… Na szczęście w miejscu, które powstało z miłości dla rowerów, kocha się wszystkie rowery łącznie z ich właścicielami. Dlatego do mojego stolika podeszła Ferga. 

Pozytywnie zakręceni

Pozytywny świr jest jak wiatr na pełnym morzu. Kręci łódką, którą złapie w swoje ramiona, kręci zanim doprowadzi portu. Dla grupy rowerowo zakręconych z Inverness tym portem stało się Velocity Cafe – kawiarnia i warsztat rowerowy w jednym. Pomysł jednak swój ostateczny kształt przybierał stopniowo.
– Wszystko zaczęło się od Penny i Lourie – zaczyna Ferga. – Dziewczyny postanowiły stworzyć miejsce dla takich jak one. Gdzie każdy mógłby wypić kawę, coś przekąsić, w razie potrzeby naprawić swój rower i ruszyć w dalszą drogę. Zaczęły wokół siebie gromadzić ludzi gotowych do współpracy. W pewnym momencie do dołącza do nich Ferga Perry. Dla niej jednak rower nigdy nie był pasją samą w sobie.
– Kocham rowery, bo dają poczucie wolności, autonomii, pomagają mi się wyluzować, ale moja praca zawsze związana była z ludźmi. – mówi.
Ferga tak samo marzyła o kawiarence z warsztatem rowerowym. Najlepiej gdzieś w lesie, za miastem, gdzie poprzez jazdę na rowerze mogłaby uczyć innych, jak radzić sobie ze stresem, jak żyć i patrzeć pozytywnie na siebie. Obydwa nurty – czysto rowerowy i rowerowy z zacięciem społecznym wkrótce połączyły się w Velocity Cafe – warsztat rowerowy i kawiarnię w jednym. 

Wyzwania

Rowerowa karta dań na pozór wygląda zupełnie przeciętnie. Jej format jest zbliżony do szkolnego zeszytu, a białe przestrzenie wypełniają literki. Na pierwszych stronach opisują napoje, potem sałatki, są też zupy, jakieś kanapki…
– Wszystko na bazie produktów organic i w miarę możliwości od lokalnych producentów. – zaznacza Ferga, kiedy przerzucam kolejną stronę i zatrzymuję się na „Women’s Cycle to Health”.
– A to co? Jak to się je?
– Zwyczajnie. Raz w tygodniu. Spotykamy się w Velocity i jedziemy.
Jednak grupy Women’s Cycle to Health nie formuje się przypadkowo.
– Na początku każdą z pań zapraszamy na indywidualną rozmowę, po której jedziemy na przejażdżkę rowerową, żeby się lepiej poznać i sprawdzić umiejętności.
Te najczęściej są naprawdę podstawowe. Z dziewięćdziesięciu kobiet, które przeszły przez program, dziewięć uczyło się jazdy rowerowej od zera. Sporo zaś jedynie umiało utrzymać równowagę, bo ostatni raz siedziało na rowerze jeszcze w czasach szkolnych.
Kolejne spotkanie odbywa się w czteroosobowej grupie. Tym razem ruszają na miasto.
– Za sprawą Women’s Cycle to Health dajemy kobietom szansę powrotu na rower. Mogą podciągnąć swoje umiejętności, bez niepotrzebnego wstydu i stresu, że ktoś na nie patrzy i się z nich śmieje.
Na kolejnych spotkaniach instruktorzy zabierają kobiety na bardziej ambitne trasy. Dzięki temu po zakończeniu kursu mogą bez strachu cieszyć się jazdą po ulicy.
– I tylko tyle?
– Nie, najważniejsza jest zmiana, jaka dokonuje się w ich głowach. Kobiety nabierają wiary w siebie i swoje możliwości. Stopniowo też, budują w sobie poczucie przynależności do grupy, która uformowała się wokół Velocity Cafe.
Wiele z nich dołącza do cotygodniowych Social Ride. Elitarnej imprezy, bo zwykły śmiertelnik tej pozycji w menu nie znajdzie. 

W swoim gronie

Kobiety wspólnie jeżdżą, w swoim gronie naprawiają też swoje rowery w swoim gronie w ramach innego projektu o nazwie Bike Academy. Raz w tygodniu bowiem warsztat rowerowy należy tylko do nich!
– Pomysł zrodził się 6-7 lat przy okazji innego kobiecego projektu – tłumaczy Ferga. – Jego uczestniczki powiedziały nam wtedy, że w swoim gronie czują się bezpieczniej i że łatwiej im przyznać, że czegoś nie umieją, jeśli w okolicy nie ma faceta. Kobiety w swoim gronie, nie mają oporów, by zadawać naprawdę podstawowe pytania, na przykład jak wymienić detkę.
– Też tego nie umiem…
– To przyjdź w środę do warsztatu – nauczymy cię.
– Nie mogę, będę jechała przez góry i górki…
– To żałuj, bo warsztaty z kobietami są naprawdę bardzo wesołe.
Od września za Velocity Cafe postanowiła otworzyć nowy kurs – Men’s Cycle to Health. Tylko czy będzie tak samo wesoły? 

Akademia rowerowa

Bike Academy przede wszystkim jednak skierowany jest dla młodzieży. Do tej trudnej młodzieży, co nie słucha się rodziców, nie uczy w szkole. Kiedy nie ma już na nią pomysłu, kierowana jest do Velocity Cafe.
– Na początku każdemu z kursantów dajemy zepsuty rower. – tłumaczy Ferga. – Na kolejnych spotkaniach krok po kroku pokazujemy im jak mają naprawić poszczególne cześci. W ten sposób po sześciu tygodniach mogą na tych rowerach wyjechać z warsztatu. Wraz z rowerem otrzymują od nas dyplom ukończenia kursu mechanika rowerowego. Często jedyny dyplom jaki otrzymają w życiu. 

Roweroterapia

Ferga zaangażowała się w jeszcze jeden program – roweroterapię dla przypadków beznadziejnych w wieku od 6 do 18 lat. Tym razem jednak niezależnie od Velocity Cafe.
– Wiele z tych dzieciaków pochodzi z patologicznych rodzin, albo przeszło traumę, zazwyczaj ma problemy w szkole lub zostało z niej usuniętych.
Tym razem zajęcia nie odbywają się w grupie, lecz indywidualnie. Ferga nie zabiera ich też do warsztatu, lecz jadą wspólnie w teren.
– I udaje ci się do nich dotrzeć?
– Znakomicie! Wyobraź sobie klasycznego terapeutę, który siada naprzeciwko dziecka czy zbuntowanego nastolatka i mówi: porozmawiajmy o twoich problemach. Na nie to nie działa! Co innego, jeśli zabieram ich na rower, gdzieś w góry albo do lasu, gdzie mogą rozwinąć nowe umiejętności i usłyszeć – dobra robota, zobacz, ile się nauczyłeś, co wspaniałego osiągnąłeś! Rower górski jest doskonałym środkiem do zbudowania pozytywnej relacji. Sprawia, że młody człowiek zaczyna ci ufać i słuchać.
– Rzeczywiście widać efekty?
– Tak. Dzieciaki najczęściej wracają do szkoły. Poprawiają swoje relacje z rodzicami i z otoczeniem. Uczą się też jazdą na rowerze regulować emocje i poprawiać samopoczucie. 

Rowerem do pracy

Niedawno w menu Velocity pojawiło się nowe danie – Go ByCycling. Akcja tym razem skierowana jest do wszystkich, którzy postanowili przesiąść się z samochodu na rower i w ten sposób jeździć do pracy. To dla nich powstały niebieskie rowery przed wejściem.
– Każdy uczestnik programu może pożyczyć od nas rower. Jeśli natomiast boi się jeździć po mieście i przyjedzie pod Velocity o 8.30 rano, to pomożemy przejechać przez miasto

Kółko rowerowe

W ten sposób rok po roku powiększa się społeczność skupiona wokół Velovity Cafe.
– Należą do niej zarówno siedemdziesięciolatkowie, jeżdżący na starych miejskich rowerach jak i młodzi, od stóp do głów ubrani w lycrę, na rowerach za kilka tysięcy funtów. Są wśród nas też ludzie, którym po prostu smakowała serwowana u nas kawa i dopiero z czasem, przez zapatrzenie wsiedli na rower i zaczęli jeździć. Ja też napatrzyłam się na rowery, na ich siodełka… I znowu hasło: To ja nie dam rady?” nabrało dawnej mocy. Skoro oni mogą, to ja też! Następnego dnia pojechałam w dalszą drogę na Orkady.
Ferga we wnętrzu Velocity Cafe
Duncan w warsztacie

post a comment