Węgry na rowerze
Wyznaczam rowerowy szlak wina i wód mineralnych po Węgrzech
Pewnego dnia zachciało mi się gdzieś pojechać… Gdzieś, gdzie będzie ciepło, słonecznie i blisko. To może Węgry?
– Doskonały pomysł! Spróbujemy węgrzyna i wykąpiemy się w wodach termalnych.
– To brzmi jak temat wyprawy – szlak wina i wód mineralnych.
Spakowali rowery i ruszyli.
– Doskonały pomysł! Spróbujemy węgrzyna i wykąpiemy się w wodach termalnych.
– To brzmi jak temat wyprawy – szlak wina i wód mineralnych.
Spakowali rowery i ruszyli.
Wino i woda
W planowaniu najważniejszy jest pierwszy nocleg, dalej trasa powinna ułożyć się sama. Skąd jednak zacząć szlak wina i wód termalnych? Ktoś poleca Tokaj, ktoś inny Bogacs. Powstaje szum medialny…
– A może zatrzymamy się w Egerze? – sugeruje HUSA bikes.
To był strzał w dziesiątkę. Pod Egerem znajduje się kąpielisko termalne, obok Egeru kilka zabytkowych miast, a w samym Egerze oprócz zabytków, niezliczona ilość piwniczek z węgrzynem, jak wino z Węgier nazywali nasi przodkowie i pan Zagłoba.
– No to się przekonamy, co pana Zagłobę tak urzekło w węgrzynie – Ale Piękny Świat Trylogię połknął niemal jednym haustem jeszcze w podstawówce, dlatego dał się teraz ponieść literackiemu uniesieniu.
HUSA bikes, który z różnych przyczyn do trylogii nie zbliżył się na odległość ręki, ocenił sprawę na chłodno i póki co na trzeźwo.
– Z całą pewnością, jakąś rolę w tym pełniły procenty.
– Macie szczęście – wciął się miejscowy Egerczyk. – Dziś odbywa się wielki festiwal Egri Bikaver, czyli byczej krwi, jak nazywa się wino wytwarzane w regionie Egeru.
Tego wieczora nie poszli zatem do piwniczek winnych z Doliny Pięknej Pani, lecz do jednego z miejskich parków, gdzie odbywał się festiwal egri bikaver. I rzeczywiście mieli szczęście. Następnego dnia, mimo wszystko udało im się wsiąść na rower i pojechać. Pech chciał, że wrócili zbyt późno, by wykąpać się w basenie termalnym w Egerszalok. Ale cóż, przecież to dopiero pierwszy dzień ich wyprawy!
– A może zatrzymamy się w Egerze? – sugeruje HUSA bikes.
To był strzał w dziesiątkę. Pod Egerem znajduje się kąpielisko termalne, obok Egeru kilka zabytkowych miast, a w samym Egerze oprócz zabytków, niezliczona ilość piwniczek z węgrzynem, jak wino z Węgier nazywali nasi przodkowie i pan Zagłoba.
– No to się przekonamy, co pana Zagłobę tak urzekło w węgrzynie – Ale Piękny Świat Trylogię połknął niemal jednym haustem jeszcze w podstawówce, dlatego dał się teraz ponieść literackiemu uniesieniu.
HUSA bikes, który z różnych przyczyn do trylogii nie zbliżył się na odległość ręki, ocenił sprawę na chłodno i póki co na trzeźwo.
– Z całą pewnością, jakąś rolę w tym pełniły procenty.
– Macie szczęście – wciął się miejscowy Egerczyk. – Dziś odbywa się wielki festiwal Egri Bikaver, czyli byczej krwi, jak nazywa się wino wytwarzane w regionie Egeru.
Tego wieczora nie poszli zatem do piwniczek winnych z Doliny Pięknej Pani, lecz do jednego z miejskich parków, gdzie odbywał się festiwal egri bikaver. I rzeczywiście mieli szczęście. Następnego dnia, mimo wszystko udało im się wsiąść na rower i pojechać. Pech chciał, że wrócili zbyt późno, by wykąpać się w basenie termalnym w Egerszalok. Ale cóż, przecież to dopiero pierwszy dzień ich wyprawy!
A niech to, szlak!
Gdzieś pomiędzy jednym winem a drugim. Gdzieś w drodze od jednego stoiska z Egri Bikaver do drugiego, zaczął się rodzić plan.
– Pojedzmy do Tokaju – proponuje HUSA bikes.
Ale Piękny Świat podchwyciło pomysł. Wiedziało, że HUSA bikes pokochało węgrzyna od pierwszego łyka. Teraz końcem nosa doprowadzi do kolejnej piwniczki, kolejnego regionu winnego, nawet gdyby Garmin postanowił inaczej. Trzeba bowiem przyznać, że Garmin wyraźnie był nie w sosie. Ledwo przełykał współrzędne kolejnych punktów wyprawy – Eger, Miszkolc, Szerencs, Tokaj, Szeget, Tiszafured i Eger. Być może, gdyby też skosztował kilku łyków wina… Cóż, mądry duet po szkodzie.
– Pojedzmy do Tokaju – proponuje HUSA bikes.
Ale Piękny Świat podchwyciło pomysł. Wiedziało, że HUSA bikes pokochało węgrzyna od pierwszego łyka. Teraz końcem nosa doprowadzi do kolejnej piwniczki, kolejnego regionu winnego, nawet gdyby Garmin postanowił inaczej. Trzeba bowiem przyznać, że Garmin wyraźnie był nie w sosie. Ledwo przełykał współrzędne kolejnych punktów wyprawy – Eger, Miszkolc, Szerencs, Tokaj, Szeget, Tiszafured i Eger. Być może, gdyby też skosztował kilku łyków wina… Cóż, mądry duet po szkodzie.
Trasy rowerowe
Świat wygląda zupełnie inaczej z wysokości roweru. Bo smakuje się go wszystkimi zmysłami. Ma zapach polnych kwiatów, łanów zboża, winnic, obornika, fiołków i palonych opon. Każdy obraz trwa dłużej, niż mgnienie oka zza szyby samochodu mknącego co najmniej 80 km/h. Nawet wtedy, kiedy rower się rozkręci do 30 km/h. Oj, bo na Węgierskich szlakach nasz duet rozkręcał się i mknął praktycznie nie przerwanie od rana do wieczora.
Pierwszy dzień. Dojeżdżają pociągiem do Szilvasvarad. Stamtąd mkną szlakiem prosto w góry Bukowe. Nie wiedzą, że pieszym. Po kilkunastu metrach ich koła wnikają w błoto. Trzeba zejść z rowerów i ciągnąć je…
– …jeszcze tylko 50 metrów – pociesza Ale Piękny Świat po kilku godzinach marszu. Gdzieś bowiem przeczytał, że najwyższa górka liczy sobie 600 metrów, a byli już na 550 metrze.
HUSA bikes nie krył ulgi, bo to on ciągnął objuczony sakwami bambusowy rower. Jednak 50 metrów Ale Piękny Świat zweryfikował swoje informacje. Góry Bukowe mierzą sobie do 800 metrów i najwyraźniej utknęli na jednej z wyższych. Na szczęście, chwilę później przedarli się do asfaltu, dzięki temu kolejne 200 metrów pokonali już z godnością. Na rowerze. A później zaczął się zjazd! Długi, bajeczny, z wodospadami po drodze.
– Czy może nas spotkać coś piękniejszego? – Pyta HUSA bikes.
Spotkało. Droga do Szerencs wije się między wzgórzami porośniętymi winoroślą, słonecznikami, żytem i kukurydzą.
– Czy może nas spotkać coś piękniejszego? – pyta Ale Piękny Świat.
Spotkało. Droga z Tokaju do Tiszafured rozpoczęła się niepozornie. Ot, przez pierwsze 27 kilometrów szlak rowerowy nieśmiało ciągnął się i dłużył na poboczu drugorzędnej drogi. Wtem nagle skręcił w lewo na asfalt biegnący górą wału przeciwpowodziowego. Kolejne 80 km przemknęli niepokojeni jedynie przez uciekające spod kół zające oraz łanie przeskakujące drogę, by skryć się w najbliższych zaroślach.
– Czy mogłoby nas potkać coś piękniejszego – Zapytali zgodnym chórem i wiedzieli, że mogło. Właśnie jedli śniadanie nad brzegiem jeziora Tisza. Jego rozlewiska wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Niestety, czas się kończy i zamiast obserwować przyrodę, muszą obrać kurs na Eger i Polskę. Ale chcą tu wrócić. Już tworzą plan wycieczki rowerowej i myślą jak najwygodniej przywieść tu grupę na 10-dniową wycieczkę rowerową szlakiem wina i wód mineralnych!
Pierwszy dzień. Dojeżdżają pociągiem do Szilvasvarad. Stamtąd mkną szlakiem prosto w góry Bukowe. Nie wiedzą, że pieszym. Po kilkunastu metrach ich koła wnikają w błoto. Trzeba zejść z rowerów i ciągnąć je…
– …jeszcze tylko 50 metrów – pociesza Ale Piękny Świat po kilku godzinach marszu. Gdzieś bowiem przeczytał, że najwyższa górka liczy sobie 600 metrów, a byli już na 550 metrze.
HUSA bikes nie krył ulgi, bo to on ciągnął objuczony sakwami bambusowy rower. Jednak 50 metrów Ale Piękny Świat zweryfikował swoje informacje. Góry Bukowe mierzą sobie do 800 metrów i najwyraźniej utknęli na jednej z wyższych. Na szczęście, chwilę później przedarli się do asfaltu, dzięki temu kolejne 200 metrów pokonali już z godnością. Na rowerze. A później zaczął się zjazd! Długi, bajeczny, z wodospadami po drodze.
– Czy może nas spotkać coś piękniejszego? – Pyta HUSA bikes.
Spotkało. Droga do Szerencs wije się między wzgórzami porośniętymi winoroślą, słonecznikami, żytem i kukurydzą.
– Czy może nas spotkać coś piękniejszego? – pyta Ale Piękny Świat.
Spotkało. Droga z Tokaju do Tiszafured rozpoczęła się niepozornie. Ot, przez pierwsze 27 kilometrów szlak rowerowy nieśmiało ciągnął się i dłużył na poboczu drugorzędnej drogi. Wtem nagle skręcił w lewo na asfalt biegnący górą wału przeciwpowodziowego. Kolejne 80 km przemknęli niepokojeni jedynie przez uciekające spod kół zające oraz łanie przeskakujące drogę, by skryć się w najbliższych zaroślach.
– Czy mogłoby nas potkać coś piękniejszego – Zapytali zgodnym chórem i wiedzieli, że mogło. Właśnie jedli śniadanie nad brzegiem jeziora Tisza. Jego rozlewiska wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Niestety, czas się kończy i zamiast obserwować przyrodę, muszą obrać kurs na Eger i Polskę. Ale chcą tu wrócić. Już tworzą plan wycieczki rowerowej i myślą jak najwygodniej przywieść tu grupę na 10-dniową wycieczkę rowerową szlakiem wina i wód mineralnych!
An Ja
Mimo, że podróżowanie na rowerze jest mi obce, to uwielbiam czytać o podróżach z perspektywy osoby jadącej na rowerze. Pozdrawiam i czekam na szczegóły wycieczki.
Dorota Chojnowska
Na warsztacie piwniczki tokaju:) Już wkrótce:) zapraszam!
Przemysław Markowicz
Przepięknie!
Dorota Chojnowska
🙂