Top
  >  Polska   >  Warszawa na weekend

Politycy zamknęli sklepy i co tu robić w niehandlową niedzielę w Warszawie?

Aż się serce kroi na widok na widok potencjału nabywczego, który zamiast do handlowych galerii, snuje się po ulicach Warszawy. My też, odcięci od konsumpcyjnych rajów, czyli galerii handlowych zamiast kupować kolejną niezbędną parę butów, ruszyliśmy na miasto. Bambusami. Przed siebie. Odkrywać treści, które można wpisać we frazę: Warszawa na weekend.
A wszystkie drogi prowadzą…

…nad Wisłę.

Zaczynamy od praskiej strony. Przejeżdżamy mostem Gdańskim. Ścieżka rowerowa kieruje nas na prawą stronę i mknie wzdłuż Warszawskiego ZOO. Ale my przechodzimy przez ulicę i jedziemy w zarośla. Ta część wiślanego wybrzeża jest tak dzika! Ptaki drą się wniebogłosy, że aż nie słychać samochodów, drzewa skutecznie zasłaniają poezję wielkiej płyty, a zapach wiślanego mułu miesza się z zapachem kwiatów i innego zielska… Tu rzeczywiście cywilizacja dociera tylko w postaci spacerowiczów i ich telefonów komórkowych. Tą drogą dojechalibyśmy do wielkiej plaż przy Stadionie Narodowym, ale my wracamy do cywilizacji. Skręcamy w miasto na wysokości…

…ulicy Kłopotowskiego

Mijamy dawne rogatki i jedziemy posłuchać lokalnej, praskiej muzyki z pomnika. Naprawdę! Na skrzyżowaniu z Jagielońską stanął pomnik Kapeli Praskiej. Jeśli chcesz posłuchać warszawskich szlagierów, wystarczy wpisać SMS z numerem piosenki – opis jak wykonać całą operację widnieje na bębnie.
– Słuchamy?
– Jasne, wysyłaj!
Wysłałam. Czekamy trzy minuty i nic.
– Poczekajmy jeszcze chwilę – ja mam nadzieję, że się uda, przecież kiedyś słuchałam muzyki z tego pomnika. Ba! Nawet tańczyłam w rytm Balu na Gnojniej z lokalnym bywalcem bram. On cieszył się jak dziecko przy każdej piosence i tego dnia wydał na smsy równowartość niejednego taniego wina…
Pewnie przez takich jak on lokalni mieszkańcy mają dość pomnika. I być może dlatego czekam. Bo mijają kolejne minuty i nic. W pewnym momencie zaczynamy rozmawiać z siedzącymi na ławeczkach paniami. One też czekają. Więc czekamy razem. Czekamy, czekamy i nic.
– Trudno. Wsiadajmy już na nasze bambusowe rumaki…
Za chwilę mknęliśmy w stronę…

…ulicy Ząbkowskiej

Uwielbiam tę ulicę! Zanim ruszyła budowa metra kwitło tu życie towarzyskie. W knajpkach trudno było znaleźć wolny stolik. Trzeba było się dosiadać. W ogródku przy „po drugiej stronie lustra” ławy były długie, a ludzie gościnni. Przygarniali do stolika. Czasem byli to ludzie z lewobrzeżnej strony stolicy, czasem byli to bywalcy pobliskich bram. Przysiadali się na jedno piwo i gadali. A same stoliki rozstawione były wokół figury Maryi. To była moja pierwsza…

…Praska kapliczka

Od niej zaczęła się moja fascynacja kapliczkami. To zresztą osobny, wielki temat. Większość z nich powstała w czasie II Wojny Światowej. Gdy na ulicach nikt nie ył pewien swojego losu, w każdej chwili Niemcy mogli zorganizować łapankę, mogli rozstrzelać w odwecie za jakąś akcję podziemia, lub czysto rekreacyjnie, w podwórkach, za zamkniętymi masywnymi bramami, warszawiacy czuli się bezpieczniej. Gromadzili się wokół kapliczek i modlili. O koniec wojny, za dusze zamordowanych i za żywych, by trwali w życiu.
Po 1945 roku kapliczki powoli zaczęły zanikać. Mimo, że stanowią ważną część naszej warszawskiej małej ojczyzny. Usuwano je podczas remontów, niszczyli je wandale, a obecnie deweloperzy. Nie zatrzymał tego procesu fakt, że powstał turystyczny szlak warszawskich kapliczek. Te bowiem wciąż znikają.
Różne były kapliczki. Czasem skromne. Inne dorodne, otoczone ogródkiem pośrodku podwórka – studni jak na Brzeskiej 21. To właśnie tam wznosi się ta…

…najpiękniejsza

Ale zacznijmy od samej bramy. Podjeżdżamy, a tam już stoją lokalne damy, czyli trzy dwudziestoparoletnie letnie dziewczyny z dziećmi. Dwójka już chodzi, jedno rozsiadło się w spacerówce. Dziewczyny rozmawiają ze sobą mięsistymi słowy, po czym jedna z nich wyjmuje kluczyk, otwiera skrzynkę, wyciąga pół litra wódki i czyściutką literatkę. Dziewczyny napełniają szklaneczkę, raczą się pokaźnym łykiem, po czym odkładają rekwizyty na miejsce i idą dalej swoją drogą.
A my zanurzamy się w mrok bramy. Przystajemy przy ścianie, Na której znajduje się pierwsza kapliczka. Powierzchnię wokół niej wypełniają odciśnięte dłonie dzieci – małych artystów, którzy pod okiem dużych artystów stworzyły to dzieło. Kolejna kapliczka – klasyczna i tradycyjna – znajduje się pośrodku podwórka.
To nie jedyne kapliczki. Zaglądaj w podwórka i odkrywaj je. Zwróć uwagę, na ich kolory i czystość, która czasem tak bardzo kontrastuje z otaczającymi je domami.

Czas na obiad!

Jest w czym wybierać! Najpierw spoczęliśmy w Pyzach Flakach Gorących (Brzeska 29/31) i zamiast zamówić pyzy albo flaki gorące – godne kontynuatorki tradycyjnych przysmaków z Różyca, my zamawiamy drożdżówkę. Wyśmienitą, ale cóż… bezmięsną. Potem idziemy do baru Ząbkowskiego. Klasycznego, mlecznego i… zamawiamy kaszą gryczaną z sosem grzybowym. Znowu bez mięsa, ale nie mogłam się oprzeć. Ostatni raz ten przysmak jadłam na studiach w Karaluszku na Nowym Świecie. Po posiłku obowiązkowe zdjęcie przy stoliku z przykręconymi talerzami i łyżkami na łańcuchu. Z jakim filmem kojarzy ci się ten stolik?:)

Strawa dla ducha

O muzeum Warszawskiej Pragi było głośnia na długo przed jego otwarciem. Moje koleżanki z roku przez kilka lat robiły wywiady i nagrywały wspomnienia mieszkańców. Opowieści były o wszystkim. O dyżurnym śledziku z lat 60-tych, o kłótniach przekupek z Różyca sprzed wojny, o wojnie, o kodeksie honorowym. Te nagrania można odsłuchać w salach muzeum. Dla samych tych opowieści warto przyjść do muzeum Pragi i spędzić tu kilka godzin. Tak jak my:) A co dalej?

Plaża! Plaża! Plaża!

Rozkładamy się na trawie, tak jak setki osób wokół nas. Ktoś grilluje, ktoś głośno się śmieje. Czujemy energię miasta. 
I niech tylko ktoś podejdzie do nas i zapyta o moje najukochańsze miasto na świecie, bez namysłu odpowiem – Warszawa. Kocham ją właśnie za tę różnorodność, historię i piękno nieoczywiste, ukryte w szczegółach, które czasem tak trudno odszukać.

Comments:

post a comment