Koronawirus i dieta kulturowa
Walka z koronawirusem trochę przypomina mi odchudzanie. Aby zatrzymać epidemię musimy zmienić nie tylko swoje przyzwyczajenia, ale też zachowania głęboko wpisane w kod kulturowy. Na przykład sposób powitania.
Dziś miałam spotkanie. Osoba czekała na mnie na ulicy. Stoimy w odległości 3 metrów od siebie. Mniej więcej. Mówimy sobie dzień dobry i nic. Patrzymy na siebie i nie wiemy, co dalej ze sobą zrobić, bo i ja i ona wiemy, że w tym momencie powinno nastąpić uściśnięcie dłoni. Jeśli byśmy były przyjaciółkami, to może pocałunek w policzek, a tu nic. Stoimy.
Powitanie jest jak śniadanie
Bo to co następuje, czyli rozmowa, tak naprawdę w olbrzymi sposób tym powitaniem jest uwarunkowana. Słaby lub silny uścisk dłoni, udawany lub nie udawany pocałunek, położenie drugiej ręki na ramieniu – znaczenie tych gestów uświadomiłam sobiee po ich stracie – jak w miłości. Kto, dopiero po stracie bliskiej osoby, nie uświadomił sobie, jak wiele w jego życiu znaczyła, albo w to życie wniosła? Te nieuświadamiane, ale ważne rzeczy chirurgicznie wyciął koronawirus. Nagle okazało się, że nie wiem, w jaki sposób mam z osobą stojąca te 3 metry ode mnie rozmawiać. Nie znam jej intencji, nie znam jej nastawienia do mnie…
Tak jak podczas odchudzania
Tak w czasach zarazy muszę przejść na kulturową dietę. Zadziała, o ile na stałe zmienimy swojego stylu życia i nie pozbędziemy się szkodliwych nawyków. W tym przypadku kulturowych. I tak jak w diecie rzeczy kaloryczne najlepiej zastępować niskokalorycznymi, tak w naszych społecznych zachowaniach, trzeba znaleźć zastępstwo dla pocałunków i podawania ręki. Bo w jakiś sposób trzeba okazać bliźniemu szacunek, ale też wykazać się odpowiedzialnością i nie przyczyniać się do rozsiewania koronawirusa.
Bez słów
Intencje są proste – nie mam wobec ciebie złych zamiarów, w moim towarzystwie możesz się czuć bezpiecznie. W różnych kulturach można te pojęcia oddać na tysiące zdrowych sposobów. I wtedy przypomniał mi się Iran. Nigdy nie zapomnę mężczyzny, który zatrzymał się na drodze, położył rękę na sercu i skinął głową. Odpowiedziałam tym samym. Chwilę popatrzyliśmy się na siebie i pojechałam. W tym spojrzeniu było bowiem wszystko, co on chciał powiedzieć po persku, czego bym nie zrozumiała, a ja po polsku, czego on by nie zrozumiał. Spojrzenie zrozumieliśmy. Ręka na sercu dopowiedziała resztę…
Zamiast tłumaczyć się, że nie chcesz podawać ręki i znosić niezręczną ciszę połóż rękę na sercu. Wyrazi równie wiele, niczym nie ryzykujesz i nikogo na ryzyko nie narażasz…