Sen o Saharze – wystawa fotoobrazów
Czasem kilka dni zostawia na duszy tak mocny ślad, że musisz za nim iść, nie wiedząc dokąd prowadzi. Mnie doprowadził do stworzenia wystawy Sen o Saharze.
Sahara to stan umysłu. Osiągasz go wśród bezkresu piasku, u podnóża wydmy albo na jej szczycie. Bo Sahara skłania do przemyśleń. Musisz tylko dać jej szansę. Zatem zanurz się w niej na kilka dni i pozwól działać, albo odwiedź moją wystawę Sen o Saharze…
Chwila przed zaśnięciem
W moim przypadku wszystko zaczęło się niewinnie. Mój sen o Saharze zaczęła śnić w desert campu Chraika , Stamtąd ruszyłam a pustynię. Trochę słońca, złoto wydm i wielbłądy, które rzucały mniej lub bardziej wydłużone cienie na piasku od pierwszej chwili zmusiły mnie do wyciągnięcia aparatu fotograficznego. Potem słońce wywołało we mnie pragnienie, poczuliśmy też pierwsze oznaki zmęczenia po kilku godzinach nieustannego brodzenia po kostki w piasku. Potem musiałam się pogodzić z myślą, że wszędzie – w oczach, w zębach, w śpiworze, w namiocie chrzęści piasek. Nie ma sensu go wytrzepywać, bo i tak pojawi się nowy, nie ma jak go zmyć, bo przecież trzeba oszczędzać wodę. Wtedy zaczęłam się zastanawiać – po co tu jestem. Wtedy Pustynia zaczęła odkrywać swoje karty…
Te gwiazdy..
Wieczorem zachwycił mnie pierwszy zachód słońca. Złota tarcza majestatycznie zatonęła gdzieś między falami wydm, po czym na niebie pojawiły się gwiazdy. Nasi przewodnicy dorzucili do nich kilka garści iskier z ogniska, chwycili za instrumenty i zaczęli śpiewać. Sen o Saharze stał się również muzyką. Dopiero jednak następnego dnia Sahara pokazała swoją najpiękniejszą twarz w postaci… burzy piaskowej.
Wszystko zaczęło się niewinnie…
…od podmuchów wiatru. Każdy z nich, niczym szklankami, wsypywał piasek do namiotów. Kiedy ruszyliśmy w drogę rozmazała się granica między niebem a ziemią. Nasz wzrok sięgał ledwie na wyciągnięcie ręki. Nagle stanęliśmy twarzą w twarz z żywiołem, zawieszeni pomiędzy niebem a ziemią. Gdzieś przed nami majaczyły sylwetki wielbłądów. Wyglądały jakby unosiły się ponad ziemią w tumanach piasku. Wszystko stało się nagle tak nierealne. Przestał istnieć czas, logika, prawa fizyki. Była tylko Sahara i myśli kotłujące się w głowie. Zaczęłam żyć we Śnie… o Saharze.
Droga
Nasza karawana mijała opuszczone wioski, wyschnięte na kamień pola i koryta zdematerializowanych rzek. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak kruchy jest los człowieka wobec siły Sahary. Żadna technika nie stawi czoła Saharze, jeśli Ta zapragnie człowieka przepędzić. Wystarczy, że wysuszy studnie. Tak właśnie się dzieje. Ludzie stopniowo opuszczają Pustynię. Mieliśmy jednak szczęście. Na naszej drodze spotkaliśmy nomadów. Ci zaprosili nas na herbatę i pokazali nam swój obóz. Wtedy zrozumiałam, że choć ich namioty wyglądają nędznie, tak naprawdę mam przed sobą pustynny apartament w którym jest wszystko, co do szczęścia potrzebne. Jest zatem namiot gościnny, namiot kuchnia, namiot hammam, każdy ma też swoje prywatne namioty. Do tego wolność po horyzont. Czego chcieć więcej? Nomadzi więcej chcieliby tylko wody. Niestety pustynia wysycha, muszą zatem przemieszczać się do miast…
Nomadzi
Na fotografii nie ma mężczyzn. Ci już dawno są w mieście. Zaciągnęli się do wojska i strzegą pustynnych granic. To typowa droga kariery nomadów – nie tylko w Maroku. Podczas moich podróży spotkałam wielu Beduinów w Syrii, Omanie czy w Egipcie, którzy obrali tę ściezkę kariery, po tym jak zdecydowali się opuścić pustynię. Bo nikt, tak jak oni nie zna pustyni i nie jest w stanie na niej wytrzymać. Mężowie młodszych kobiet już dawno wyszykowali domy dla swoich rodzin. Ale kobiety nie chcą się do ich wprowadzić. Stoją puste.
– Dlaczego, skoro tu żyją w namiotach, a tam miałyby wszelkie wygody?
– Bo kochają wolność i ten styl życia.
Jedynie senior rodu pozostał w obozie. Umiera w jednym z namiotów…
Zahra
Kiedyś trudno było zmusić nomadów, żeby posyłali swoje dzieci do szkoły. Bo po co im znajomość liter i cyfr, skoro na pustyni ważne są gwiazdy? Po co im odmierzać czas, kiedy on po prostu przesypuje się ziarnami piasku od wschodu do zachodu słońca? Ale odkąd pustynia zaczęła wysychać, Nomadzi zdali sobie sprawę, że nie wyżywi ich dzieci. Sami zaczęli dbać o to, by ich dzieci pobierały edukację. Koczowali dopóki najstarsze z dzieci nie osiągnęło wieku szkolnego – na oko. Bo metryki nomadów wystawiane były przy okazji. Rodzice rejestrowali swoje dzieci, kiedy akurat przechodzili obok miast. Skąd zatem mieli znać precyzyjną datę ich narodzin, skoro nie używają kalendarzy? Tak było również z Zahrą. Dwa lata po zrobieniu tego zdjęcia, rodzina doszła do wniosku, że nadszedł ten czas. Zahra dziś chodzi do szkoły, a pustynię widzi jedynie w snach…
Śmierć
Pustynia to piękno, to majestat, to trwanie i przemijanie. Trwa piasek, przemija człowiek – jego miasta, wioski, groby… Wszystko ma swój czas, w którym dane jest mu śnić swój sen o Saharze. Czas, który nie podlega wskazówkom zegara, lecz sile wiatru. Człowiek jak trwał na pustyni, tak na niej zasypia snem wiecznym. Dzieci rodzą się bez metryki, tak jak Zahra. I umierają bez grobu, jak jej dziadek. Ciało wraca do matki pustyni, tam gdzie akurat rozbiła swój obóz rodzina. Choć to się zmienia. Nomadzi koczują coraz bliżej osad i miast. Zatem na tamtejszych cmentarzach chowają swoich bliskich, a na grobie kładą kamień. Na kilku z nich ktoś niewprawną ręką zapisał imię zmarłego. Odkąd zaczęli pisać, zaczęli odczuwać pragnienie nieśmiertelności…
Zmiana
Jest też tradycja, która trwa w ludziach. Tradycja ubioru, który wymusza Pustynia. Są wielbłądy, które prowadzą tam, dokąd samochód nie dojedzie.
O tym wszystkim opowiadają fotoobrazy z wystawy Sen o Saharze. Nie silę się na opowiadanie o grupach etnicznych zamieszkujących Saharę, nie uzurpuję sobie monopolu na wiedzę o południu Maroka. Pustynia obudziła we mnie refleksje, które przetworzyłam przez swoją wrażliwość i skojarzenia, a następnie przełożyłam na fotoobrazy.