Top
  >  Austria   >  Wiedeń – co zobaczyć w weekend?

Wiedeń jest pełen atrakcji! Które z nich wybrać, jeśli do dyspozycji masz jedynie 48 godzin?

– Kolorowa książko, powiedz mi, co zobaczyć w Wiedniu? – Ledwie otwieram przewodnik ogarnia mnie chaos. Tyle tu pałaców, galerii, muzeów i magicznych zaułków. Tego nie sposób ogarnąć wzrokiem przez kilka miesięcy, a co dopiero, jeśli masz do dyspozycji 48 godzin. Dlatego ułożyłam dla Ciebie specjalną trasę szlakiem najpiękniejszych miejsc.

Pierwszy dzień

Pawilon secesji

Niczym latarnia, mieni się w słońcu kopuła pawilonu wystawienniczego opleciona złotymi liśćmi. Nad wejściem dewiza „Epoce sztukę, Sztuce wolność”. Z tym hasłem w sercu w 1897 roku, artyści skupieni wokół Gustawa Klimta ogłosili secesję. Z hukiem wystąpili z konserwatywnego Künstlerhaus i stworzyli nurt artystyczny, który objął swym zasięgiem praktycznie cały świat.
Artyści wyjątkowym uwielbieniem darzyli Beethovena, a jego IX symfonię traktowali jako boskie objawienie. Wyjątkowy hołd kompozytorowi złożył sam Gustav Klimt właśnie w jednym z wnętrz pawilonu secesji. Namalował on tak zwany fryz Beethovena, zainspirowany jego boskim utworem.
Nie można go zatem oglądać inaczej, niż przy dźwiękach muzyki! Przy wejściu zakładamy słuchawki, w których rozbrzmiewa IX symfonia i płyniemy wraz w melodią po pełnej znoju drodze ludzkości do szczęścia. Jej finałem jest obejmująca się para stanowiąca nawiązanie do Ody do Młodości. Malowidło wywołało niemały skandal wśród Wiedeńczyków. Czas wyciszył słowa oponentów, pozostało arcydzieło.

Teatr Miejski

Weszliśmy tu, zgodnie z zasadą: w Wiedniu wchodzisz wszędzie, gdzie da się wejść. Tym bardziej, jeśli masz przed sobą drzwi otwarte na oścież. Weszliśmy i oniemieliśmy na widok fresków. Dopiero po powrocie przeczytałam, że było to jedno z pierwszych zleceń młodego wówczas Gustava Klimta.

Strucla jabłkowa

Myślisz, że nie ma co tracić czasu na odpoczynek, skoro masz jeszcze siły? Jesteś w błędzie. Oto bowiem znajdujesz się we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Zaledwie kilka kroków dzieli Cię od Café Museum, gdzie skosztujesz wybornej strucli jabłkowej i kawy po wiedeńsku. Jeśli potrzeba regeneracji sił nie jest dla ciebie wystarczającym argumentem, by się tu zatrzymać, posłuchaj…
– Kawiarnię otwarto w 1899 rok, zatem jest zabytkiem w zasadniczej części starszym od Zamku Królewskiego w Warszawie.
– Regularnie bywał tu sam Gustav Klimt, którego śladem jeszcze Cię zabiorę.
Przekonałam Cię?

Albertina

Już się przyzwyczaiłam, że jeśli w Warszawie otwierają wystawę pod potężnie brzmiącym tytułem Caravaggio, to zobaczę jeden obraz mistrza i kilka sal jego naśladowców. Ale to Wiedeń. Co zobaczyć mogę w Albertinie na wystawię noszącej tytuł Modigliani? Kilka sal z działami artystów, którymi się inspirował malarz, czyli Rodin, Picasso i kilku innych z najwyższej pułki. Następnie kilkadziesiąt doskonale opisanych i pogrupowanych obrazów Modiglianiego. Widzisz różnicę?
Kilka dni wcześniej w Muzeum Narodowym w Tiranie śmiałam się z kolekcji socrealizmu i myślałam z dumą o polskim wystrzale cywilizacyjnym, to wizyta w Albertinie sprowadziła mnie na ziemię.
W Albertinie znajduje się jedna z największych i najcenniejszych kolekcji malarstwa europejskiego. Zobaczysz tu obrazy Klimta, Kandinskyego. Jednak to nie oni zrobili na mnie największe wrażenie lecz Egona Schiele. Artysta choć zmarł w wieku 23 lat pozostawił po sobie niezwykły dorobek. Zwróć uwagę na jego prace.

Uliczki

Kluczymy uliczkami, niby bez celu. Oglądamy podświetlone witryny sklepów. Czy to ekskluzywny sklep z krawatami, strojami ludowymi, alkoholami, czy ubrankami dla dzieci – każda zagospodarowana jest z niezwykłym smakiem.

Po Albertinie trzeba odpocząć. Jakakolwiek galeria więcej, grozi przedawkowaniem sztuki...

Chłoniemy wzrokiem przedmioty wystawione w oknach antykwariatów. Wielu z nich nie powstydziło by się niejedno muzeum, a szczególnie w Tiranie.

Katedra św. Stefana

W pewnej chwili zdajemy sobie sprawę, że choćbyśmy bardzo kluczyli, to jednak wszystkie drogi w Wiedniu prowadzą do katedry św. Szczepana. Nie ważne, czy sprawiło to nachylenie osi ziemi, a może podświetlony dach wieży, który świecił nam jak latarnia morska. Jesteśmy. Świątynia otwarta jest do godziny 22.00, więc możemy wejść.
Budowę katedry św. Stefana rozpoczęto w XII wieku. Kilka pokoleń inżynierów i murarzy wyniosło ją na wysokość 107 metrów. We wnętrzu czuć jej potęgę. Jest surowe, wysokie, pełne majestatu.
Na jednej z wież znajduje się punkt widokowy. Warto tu wjechać w dzień, albo tak jak my – w nocy. Z tarasu podziwiamy podświetlone ulice zabytkowego centrum jak odcinają się od granatu nocy.
Wieczorami w katedrze odbywają się koncerty organowe. Jeśli kupisz bilet, możesz wysłuchać go na krześle. Jeśli nie kupisz biletu, wysłuchasz go na stojąco za barierką.

Naschmarkt

O poranku jest to zwykły targ, gdzie kupisz owoce, warzywa i inne produkty spożywcze. Wraz z nadejściem wieczoru miejsce przemienia się w zagłębie barów i restauracji serwujących kulinarne przysmaki ze wszystkich stron świata. Idąc uliczkami co chwila dochodzą do nas dźwięki granych tu koncertów. Siadamy przy pierwszym wolnym stoliku, a nie było łatwo go znaleźć! Jak miło tu nabrać oddechu i podzielić się wrażeniami.

drugi dzień

Hundertwasser jest niepowtarzalny. Jego budynki są tak charakterystyczne, że z niczym nie da się ich pomylić. Ekscentryczny malarz i architekt wszystko co tworzył, tworzył z myślą o naturze, środowisku naturalnym i planecie. Dachy jego domów porastają drzewa. Drzewa, jako pełnoprawni mieszkańcy wyglądają z okien. Fasady i wnętrza wypełniają kolory i linie jak najbardziej nieproste.

Trasa nie jest krótka. Nie pokonasz jej na piechotę. Na szczęście w Wiedniu możesz skorzystać z rowerów miejskich. W ten sposób połączyliśmy sztukę, sport i trasę nad pięknym modrym Dunajem.

  • Więcej o Hundertwasserze i szczegółowy opis szlaku śladem jego dzieł przeczytasz tutaj.

Hundertwasserhaus

Od tego domu zaczęłam się interesować Hundertwasserem. Budynek wygląda jakby go wyjęto z kreskówki szalonego grafika. Nie ma tu linii prostej, bo mistrz wypowiedział jej wojnę, upatrując w jej prostocie równi pochyłej prowadzącej do unicestwienia ludzkości. Jego lokatorami są ludzie a obok nich, nawet na równiejszych (o ironio!) prawach – drzewa. Niestety nie można wejść do środka, dlatego naprzeciwko domu kilka lat później powstał kolejny budynek Hundertwassera – Hundertwasser Village

Hundertwasser Village

Przybytek stworzony dla turystów. Tu admiratorzy zewnętrza Hundertwasserhaus mogą nacieszyć się również wnętrzem. Przedzieramy się przez gąszcz krzywych kolumn, by na chwilę spocząć przy barku. Zaglądamy też do kilku sklepików z pamiątkami i wychodzimy. Warto zajrzeć do Hundertwasser Village, lecz nie ma potrzeby zbyt długo tu zostawać, tym bardziej, że dzień jest zbyt krótki, jeśli się chce zobaczyć miejsca związane z Hundertwasserem!

Fasada Hundertwassera

Mijamy ją po drodze do KunstHausWien. Wspominam ją bo jest. Choć w porównaniu do tego, co za chwilę zobaczymy, to tylko oddech talentu mistrza.

KunstHausWien

Kolejny zakręcony budynek stworzony przez mistrza Hundertwassera. Nie dość że tradycyjnie wibruje spiralami i kolorami, a kolumny wyglądają tak, jakby miały za chwile rozsypać się na moich oczach, to jeszcze… słupki przed budyniem są nieproste. W środku natomiast znajduje się muzeum Hundertwassera. Zgromadzona tam kolekcja rzetelnie ukazuje drogę twórczą artysty. Zobaczysz tu najbardziej znane akwarele, projekty graficzne czy makiety zrealizowanych i niezrealizowanych budynków.

Spalarnia śmieci

Wiedeń to jedyne miasto świata, gdzie spalarnia śmieci stanowi atrakcję turystyczną. Ale też raczej nie należy do powszechnych praktyk powierzanie projektu spalarni artyście tej klasy co Hundertwasser. Spalarnia oczywiście jest nieprosta, porośnięta drzewami, na których uwiły sobie gniazdka najróżniejsze ptaszyny. Przede wszystkim jednak technicznie i praktycznie – piękna!

Dzieła Hundertwassera uwieczniłam na cyjanotypiach. Możesz je kupić w moim sklepie. Zajrzyj i zamów 🙂

Co sprezentować komuś, kto ma wszystko?

Przyślij do mnie zdjęcie cyfrowe, a ja wykonam resztę 🙂

Kolorową

błękitną

Cyjanotypia fotografii Gabrieli Bohuszewicz

Vintage

post a comment