Piramidy mają charakter. Oto kilka powodów, dla których wspominam je z łezką w oku.
– Dlaczego jedynie piramidy z Chichen Itza trafiły na listę 7 Współczesnych Cudów Świata? – Powtarzam przez całą drogę do Chichen – Dlaczego?
Droga sama w sobie teoretycznie jest piękna. Wiedzie przez las. Wokół mnie prawdopodobnie są drzewa, ale ja widzę tylko las głów. A ponad nimi pojedyncze korony świętych Ceib. Po wejściu na teren miasta wcale nie jest lepiej. Już od miesiąca podróżuję po Jukatanie i widziałam niejedno. I niejedną piramidę. Więc z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że…
Droga sama w sobie teoretycznie jest piękna. Wiedzie przez las. Wokół mnie prawdopodobnie są drzewa, ale ja widzę tylko las głów. A ponad nimi pojedyncze korony świętych Ceib. Po wejściu na teren miasta wcale nie jest lepiej. Już od miesiąca podróżuję po Jukatanie i widziałam niejedno. I niejedną piramidę. Więc z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że…
…piramida musi mieć intrygującą sylwetkę!
Choćby smukłą jak Piramide Del Mago z Uxmal. Jej ściany strzeliście idą prosto w niebo.
Piramidy w Chichen nie mają też w sobie architektonicznej wykwintności, jak ta w Edznie. Nie mają w sobie tej lekkości, którą charakteryzują się budowle z miast na Ruta Puuc. Miasta na tej trasie są piękne nie tylko swą architekturą. Wzniesiono je na czerwonej jak krew ziemi, a otacza je zielony jak wiosenna łąka las. W ogóle na Jukatanie walka o koronę najpiękniejszej jest bardzo zażarta. Wszystko dzięki starożytnym Majom.
– Przez których muszę jutro zwiedzać kolejne starożytne miasto! – krzyczał pewien młody Amerykanin wśród ruin Chichen. No cóż, tak się złożyło, że Majowie opanowali sztukę budowy piramid do mistrzostwa. Ich projekty były śmiałe, piękne i zróżnicowane. Nie sposób pomylić budowli z Tikal, Uxmal, Labny, Sayil, Kabah, Tulum czy Palenque. Każde z nich jest inna, każdą wyróżnia inna formą i zdobienia. Być może dlatego mama młodzieńca wyglądała na nieprzebłaganą. Fajnie, jakby zabrała chłopaka któregoś z tych miast, bo…
Piramidy w Chichen nie mają też w sobie architektonicznej wykwintności, jak ta w Edznie. Nie mają w sobie tej lekkości, którą charakteryzują się budowle z miast na Ruta Puuc. Miasta na tej trasie są piękne nie tylko swą architekturą. Wzniesiono je na czerwonej jak krew ziemi, a otacza je zielony jak wiosenna łąka las. W ogóle na Jukatanie walka o koronę najpiękniejszej jest bardzo zażarta. Wszystko dzięki starożytnym Majom.
– Przez których muszę jutro zwiedzać kolejne starożytne miasto! – krzyczał pewien młody Amerykanin wśród ruin Chichen. No cóż, tak się złożyło, że Majowie opanowali sztukę budowy piramid do mistrzostwa. Ich projekty były śmiałe, piękne i zróżnicowane. Nie sposób pomylić budowli z Tikal, Uxmal, Labny, Sayil, Kabah, Tulum czy Palenque. Każde z nich jest inna, każdą wyróżnia inna formą i zdobienia. Być może dlatego mama młodzieńca wyglądała na nieprzebłaganą. Fajnie, jakby zabrała chłopaka któregoś z tych miast, bo…
…piramidę trzeba dotknąć
Tylko w ten sposób można w pełni doświadczyć piramidalnie emocjonalnej burzy. Zjawisko zaczyna się niewinnie. Stawałam na najniższym stopniu piramidy i chyliłam głowę przed jej potęgą. To bowiem jest miejsce z którego budowla wygląda najpotężniej, a nie z odległości muzealnych barierek, jak w Chichen.
Po kilku stopniach czułam dreszcz wywołany pierwszym powiew wiatru. Kiedy docierałam do połowy wysokości budowli, czułam się jak liść.
– Zaraz mnie zdmuchnie…
– Nie przesadzaj… – odpowiadał zdrowy rozsądek.
– Ale jeśli jednak zdmuchnie, to będziesz leciała… jak ciała nieszczęśników składanych tu w ofierze – włącza się lek wysokości.
– Aluxe, ratujcie! – swoje trzy grosze dodawała panika. Aluxe, czyli tutejsze duchy, jednak nie reagowały. Miały wystarczająco roboty z pilnowaniem tajemnic. Zwłaszcza, że kręcący się po ruinach archeolodzy, regularnie wydzierają kolejne sekrety. A czymże są…
Po kilku stopniach czułam dreszcz wywołany pierwszym powiew wiatru. Kiedy docierałam do połowy wysokości budowli, czułam się jak liść.
– Zaraz mnie zdmuchnie…
– Nie przesadzaj… – odpowiadał zdrowy rozsądek.
– Ale jeśli jednak zdmuchnie, to będziesz leciała… jak ciała nieszczęśników składanych tu w ofierze – włącza się lek wysokości.
– Aluxe, ratujcie! – swoje trzy grosze dodawała panika. Aluxe, czyli tutejsze duchy, jednak nie reagowały. Miały wystarczająco roboty z pilnowaniem tajemnic. Zwłaszcza, że kręcący się po ruinach archeolodzy, regularnie wydzierają kolejne sekrety. A czymże są…
…piramidy bez tajemnic?!
Jest ich całe mnóstwo! Ich wnętrza czasem kryją w sobie sekretne przejścia. Do czego służyły – nikt nie ma pojęcia. Jedna z teorii mówi, że tunele miały symbolizować Xibalbę, czyli podziemny świat bogów. Znacznie częściej piramidy kryją w sobie… inne piramidy. Majowie po prostu na istniejącą konstrukcję nadbudowywali kolejną. I czasem tak po kilka razy.
Prawdziwą niespodziankę sprawiła naukowcom piramida w Palenque. W jej wnętrzu natrafiono na grobowiec królewski! Intrygująca była już sama płyta nagrobna. Dla jednych przedstawiała władcę odradzającego się z kolby kukurydzy. Dla innych starożytnego kosmonautę, który leci swoją rakietą na księżyc. O tym, że uwieczniony na płaskorzeźbie Pakal nigdzie nie poleciał, świadczą jego szczątki zasypane czerwonym proszkiem w kamiennym sarkofagu. Niestety. W Palenque można zobaczyć jedynie pustą komorę grobową. Jak wyglądało to miejsce w chwili odkrycia, zobaczyłam w Muzeum archeologicznym w DF (Ciudad de Mexico).
Fakty jednak nie przemawiają do poszukiwaczy ufo. Mimo, że specjalne tablice mocowane u wejść do starożytnych miast informują: Te budowle wznieśli ludzie! Podważanie tego poglądu świadczy o braku wiary w siłę ludzkiego umysłu! Ale ufolodzy wiedzą, że…
Prawdziwą niespodziankę sprawiła naukowcom piramida w Palenque. W jej wnętrzu natrafiono na grobowiec królewski! Intrygująca była już sama płyta nagrobna. Dla jednych przedstawiała władcę odradzającego się z kolby kukurydzy. Dla innych starożytnego kosmonautę, który leci swoją rakietą na księżyc. O tym, że uwieczniony na płaskorzeźbie Pakal nigdzie nie poleciał, świadczą jego szczątki zasypane czerwonym proszkiem w kamiennym sarkofagu. Niestety. W Palenque można zobaczyć jedynie pustą komorę grobową. Jak wyglądało to miejsce w chwili odkrycia, zobaczyłam w Muzeum archeologicznym w DF (Ciudad de Mexico).
Fakty jednak nie przemawiają do poszukiwaczy ufo. Mimo, że specjalne tablice mocowane u wejść do starożytnych miast informują: Te budowle wznieśli ludzie! Podważanie tego poglądu świadczy o braku wiary w siłę ludzkiego umysłu! Ale ufolodzy wiedzą, że…
…piramida rzuca cień
Dużo cienia! Tyle cienia, że zmieściłby statek kosmiczny razem z kosmitami. A w przypadku piramidy el Castillo w Chichen Itza podczas przesilenia dodatkowo mieści się jeszcze cień pierzastego węża – Kukulcana, który schodzi z zabytku.
– A na co dzień?
– W cieniu piramid w Chichen Itza schronili się rzeźbiarze. Różnego sortu, to prawda. Ale tworzą rzeźby z głębi swych meksykańskich serc. Te serca podczas kryzysu ekonomicznego z lat 80-tych, nie miało innego paliwa oprócz miłości. A organizm domagał się przecież powszedniego chleba. Wtedy ktoś z okolic Chichen Itza wyrzeźbił jakieś szkaradzieństwo i w cieniu rzucanym przez piramidę el Castillo sprzedał turystom – mówi Luz Maria, szefowa lokalnej cepelii. Nikt nie zna lepiej niż ona lokalnych artesanos, czyli twórców rękodzieła. Imienia pioniera jednak nie pamięta.
– Bo specjalnie nie ma po co… Widzisz, to co tworzył było straszne…
– Ale się przyjęło.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak dobrze! Po kilku latach wszyscy wokół Chichen Itza zaczęli rzeźbić. Z czasem, konkurencja zaczęła wymuszać na nich coraz lepszą jakość. Po 30 latach można powiedzieć, że wokół starożytnego majańskiego miasta powstało meksykańskie zagłębie rzeźby.
Nastąpiła też pełna specjalizacja. W jednym domu wycina się postaci, w drugim poleruje, w trzecim maluje, a potem w czwartym lakieruje.
I tak w cieniu Chichen Itza zarabiają na życie setki okolicznych artesanos. Dzięki temu żyją. A dzięki nim, żyje kamienne miasto. I jest cudowne! Nie z powodu swojej urody, ale z dobroci serca, które przygarnęło i pozwala godnie żyć twórcom turystycznej tandety i prawdziwym artystom!
– A na co dzień?
– W cieniu piramid w Chichen Itza schronili się rzeźbiarze. Różnego sortu, to prawda. Ale tworzą rzeźby z głębi swych meksykańskich serc. Te serca podczas kryzysu ekonomicznego z lat 80-tych, nie miało innego paliwa oprócz miłości. A organizm domagał się przecież powszedniego chleba. Wtedy ktoś z okolic Chichen Itza wyrzeźbił jakieś szkaradzieństwo i w cieniu rzucanym przez piramidę el Castillo sprzedał turystom – mówi Luz Maria, szefowa lokalnej cepelii. Nikt nie zna lepiej niż ona lokalnych artesanos, czyli twórców rękodzieła. Imienia pioniera jednak nie pamięta.
– Bo specjalnie nie ma po co… Widzisz, to co tworzył było straszne…
– Ale się przyjęło.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak dobrze! Po kilku latach wszyscy wokół Chichen Itza zaczęli rzeźbić. Z czasem, konkurencja zaczęła wymuszać na nich coraz lepszą jakość. Po 30 latach można powiedzieć, że wokół starożytnego majańskiego miasta powstało meksykańskie zagłębie rzeźby.
Nastąpiła też pełna specjalizacja. W jednym domu wycina się postaci, w drugim poleruje, w trzecim maluje, a potem w czwartym lakieruje.
I tak w cieniu Chichen Itza zarabiają na życie setki okolicznych artesanos. Dzięki temu żyją. A dzięki nim, żyje kamienne miasto. I jest cudowne! Nie z powodu swojej urody, ale z dobroci serca, które przygarnęło i pozwala godnie żyć twórcom turystycznej tandety i prawdziwym artystom!
Patryk K.
Kilka refleksji. :)Po pierwsze, jak patrzę na te zdjęcia, to mam wrażenie, że zostały zrobione w różnych miejscach na całym świecie. Rzeczywiście, są naprawdę bardzo, bardzo różnorodne. Chwała Majom! :)Po drugie, patrząc na zdjęcia, też zaczynam się zastanawiać nad zagadnieniem obecności Chicen Itza na liście cudów świata. Choć muszę przyznać, że powód takiego stanu rzeczy może być dosyć zwyczajny. Z kompleksów, które opisałaś dotąd słyszałem tylko o Chicen Itza i Palenque, co z jednej strony może okrywać mnie hańbą jako miłośnika geografii, a z drugiej świadczyć o małej rozpoznawalności pozostałych monumentów. :)Po trzecie… Miało być jakieś po trzecie, ale zapomniałem o treści tego trzeciego podczas pisania "po drugiego", więc napiszę tylko, że chciałoby się wyruszyć do Meksyku czytając Twoj relację :).