Top
  >  Szkocja   >  Drogi rowerowe w Szkocji
Od dawna chciałam pojechać na Orkady. Wyspy na północy Szkocji oczarowały mnie kamiennymi kręgami i neolitycznymi wioskami. Na początku szukałam tradycyjnych połączeń, ale ich cena sprawiła, że pomysł wyjazdu odstawiłam na półkę. Kiedy jednak zbudowałam bambusowy rower, Szkocja wróciła na warsztat. Spojrzałam więc na szlaki rowerowe i… Decyzję podjęłam w kilka sekund. JADĘ!
Całą bowiem Szkocję oplata gęsta sieć ścieżek rowerowych, a jedna z jej nitek „zaprowadzi” mnie z lotniska w Aberdeen wprost pod wejście do Scara Brae – neolitycznej wioski, od której rozpoczęła się moja fascynacja Orkadami.

W sieci rowerowej

Drogi rowerowe w Szkocji pod nazwą National Cycling Network (NCN) liczą sobie blisko 4000 km. Nieźle, jak na kraj liczący sobie 80 tys km2 i 5 mln mieszkańców. Pierwsze odcinki powstały w latach 60-tych.
– Jednak prawdziwy rozkwit nastąpił w 2000 roku – tłumaczy Malcolm, wolontariusz z Cullen. – Z okazji millenium otrzymaliśmy olbrzymi zastrzyk pieniędzy na budowę NCN.
– Kto „my”?
– Sustrans. Jako organizacja pozarządowa, mogliśmy zgłosić swój projekt i aplikować o dofinansowanie, a następnie wzięliśmy na siebie odpowiedzialność za skoordynowanie działań lokalnych organizacji i stworzenie siatki dróg rowerowych w całej Wielkiej Brytanii. Przedsięwzięcie było ogromne. Zaczęto budować nowe ścieżki rowerowe. Gdzie się dało wybudowano nowe drogi, tylko dla rowerów. Kilkaset kilometrów puszczono dawnymi trasami kolejowymi. – Najczęściej jednak wykorzystywaliśmy pobocza mało uczęszczanych dróg. Staraliśmy się jednak, by przechodziły one przez atrakcyjne turystycznie miejsca.– wspomina Malcolm.

Jak w zegarku

Sustrans nie spoczęło na laurach. Po wyznaczeniu i oznaczeniu dróg rowerowych trzeba je przecież jakoś utrzymać. Do tego zaś potrzebny jest sprawny system zarządzania. Sustrans oparło go o wolontariuszy. Zorganizowano blisko 2500 osobową armię aktywistów, którzy doglądają przydzielonych sobie odcinków. Do ich podstawowych zadań należy sprzątanie trasy. Ale nie tylko. NCN bowiem stanowi pretekst i przestrzeń dla innych inicjatyw.
– Organizujemy wystawy, zawody sportowe, rajdy rowerowe, rodzinne pikniki, organizujemy imprezy popularyzujące jazdę na rowerze – wylicza Malcolm. – Ale przede wszystkim regularnie spotykamy się podczas prac konserwacyjnych.
Dzięki nim NCN żyje i zachęca innych do aktywnego, rowerowego życia. Informacje o imprezach i nowych projektach regularnie umieszczane są na www.sustrans.co.uk. Przede wszystkim jednak na stronie znajdują się szczegółowe mapki i opisy szlaków. Wybieram NCN1 i ruszam w drogę. Ciekawe, jak mnie poprowadzi…

Przyroda

Pierwsza przerwa na kawę. Zatrzymałam się Newburg. Nagle podchodzi do mnie mężczyzna.
– Da… Dero
– Dorota – pomagam mu wymówić moje imię.
– Słyszałem, że przyjedziesz od naszych koordynatorów.
To prawda, kilka dni wcześniej skontaktowałam się z Sustrans. Poprosiłam o informacje i spotkanie z kilkoma wolontariuszami.
– Nazywam się John. Bardzo chciałem cie poznać i zobaczyć twój bambusowy rower, ale jestem chory i nie umiem przewidzieć ataków choroby. Dlatego się nie odezwałem.
– Ale i tak się spotkaliśmy!
John przysiadł do stolika i chwilę rozmawialiśmy. O trasie, o dalszej drodze.
– Musisz koniecznie zajechać do ujścia rzeki Ythan, bo tam wygrzewają się foki.
– Daleko stąd?
– Nie! Jakieś 300 metrów.
Mówił prawdę. Stado fok beztrosko wygrzewało się na piasku po drugiej stronie rzeki.

Aktywnie

Dojazd drogą rowerową NCN1 do Portsoy nieźle mnie wymęczył. Zjazdy i podjazdy wyssały ze mnie resztki energii. Ale nie zważałam na to, bo w Portsoy czekał na mnie Chris. Wolontariusz NCN i aktywista lokalnego 75 Club, rowery traktuje jako środek transportu, który umożliwia przybycie turystom na wielkie regaty tradycyjnych łodzi wiosłowych.
Tego typu łodziami od niepamiętnych czasów wypływali w morze przodkowie Chrisa – łowili ryby, ale też szmuglowali różne towary…
– Prawdopodobnie jedwab, bo od jedwabiu pochodzi nazwa Portsoy – tłumaczy. – Natomiast w 1943 roku, tymi łodziami nasi dziadowie przetransportowali ogromny ładunek whisky, który wydobyli z zatopionego nieopodal brzegu statku.
Na kanwie tej historii, tuż po wojnie powstał film Whisky Galore. Dwa lata temu sfilmowano remake. Chris i wielu mieszkańców Portsoy znalazło się na jego planie w roli statystów.
Portsoy „zagrało” w filmie, dlatego, że wciąż zachował się tu duch rybackiego miasteczka. Stary i nowy port praktycznie nie zmieniły się, mimo że od dawna nikt stąd już nie wypływa w morze. Rybackie łodzie tylko niszczały na brzegu, aż…
– …zainteresowaliśmy się naszą morską przeszłością – wspomina Chris. – Okazało się, że zostało tylko dwóch szkutników, którzy wiedzieli jak robić tradycyjne, szkockie łodzie rybackie.
Aktywiści 75 Club postarali się zatem, by swoją wiedzę przekazali dalej. Mało tego! Potrsoy jest jedynym miastem w Wielkiej Brytanii, gdzie budowa lokalnej, tradycyjnej łodzi została włączona grupy przedmiotów obowiązkowych w tutejszych szkołach podstawowych!
– Co w tych łodziach jest wyjątkowego?
– Przede wszystkim muszą być drewniane  – tłumaczy Chris. – Ilość elementów metalowych ściśle regulują przepisy. Tradycyjne łodzie mają też określoną długość, kształt i oczywiście poruszane są za pomocą wioseł.
Jeśli łódź spełnia te i inne wyszczególnione warunki może dumnie nosić miano Tradycyjnej Szkockiej Łodzi i przypływać do Portsoy na The Scottish Traditional Boat Festival.

Pociąg do widoków

Trasa NCN1 jest bardzo urozmaicona. Biegnie poboczem mało uczęszczanych dróg. W Cullen skręca na dawną trasę kolejową. Dalszych kilkadziesiąt kilometrów jadę więc niczym ciuchcia kolejowymi wiaduktami. Mijam zamknięte stacje kolejowe i ciche, gdzie często nie mam kogo zapytać o drogę. Jednak mimo to, na odcinku od Aberdeen do Invernes ludzi spotykałam dość często. Za Inverness przeważnie widywałam krowy i owce. Natomiast po przypłynięciu do Stromness na Orkadach, trasa manewrowała między menhirami, kamiennymi kręgami i neolitycznymi wioskami. To się nazywa urozmaicona trasa. Przez dwa tygodnie NCN1 nie pozwoliła mi narzekać na monotonię!

Comments:

  • 6 lipca 2017

    Wow! Piękna podróż i przygoda. Przypadkiem trafiłam na twojego bloga, ale zostanę na dłużej! Zdecydowanie przyciągnęły mnie hasła rower i Szkocja. W Szkocji zakochałam się dawno temu, ale ciągle jakoś nie udaje nam się spotkać 🙂

    reply...
  • 7 lipca 2017

    Zazdroszczę 🙂 piękne widoki, razem z żoną planujemy wyjazd do Szkocji w październiku, ale bez rowerów, bo pogoda raczej nie pozwoli 😉

    reply...

post a comment