Drogi rowerowe w Szkocji
Całą bowiem Szkocję oplata gęsta sieć ścieżek rowerowych, a jedna z jej nitek „zaprowadzi” mnie z lotniska w Aberdeen wprost pod wejście do Scara Brae – neolitycznej wioski, od której rozpoczęła się moja fascynacja Orkadami.
W sieci rowerowej
– Jednak prawdziwy rozkwit nastąpił w 2000 roku – tłumaczy Malcolm, wolontariusz z Cullen. – Z okazji millenium otrzymaliśmy olbrzymi zastrzyk pieniędzy na budowę NCN.
– Kto „my”?
– Sustrans. Jako organizacja pozarządowa, mogliśmy zgłosić swój projekt i aplikować o dofinansowanie, a następnie wzięliśmy na siebie odpowiedzialność za skoordynowanie działań lokalnych organizacji i stworzenie siatki dróg rowerowych w całej Wielkiej Brytanii. Przedsięwzięcie było ogromne. Zaczęto budować nowe ścieżki rowerowe. Gdzie się dało wybudowano nowe drogi, tylko dla rowerów. Kilkaset kilometrów puszczono dawnymi trasami kolejowymi. – Najczęściej jednak wykorzystywaliśmy pobocza mało uczęszczanych dróg. Staraliśmy się jednak, by przechodziły one przez atrakcyjne turystycznie miejsca.– wspomina Malcolm.
Jak w zegarku
Sustrans nie spoczęło na laurach. Po wyznaczeniu i oznaczeniu dróg rowerowych trzeba je przecież jakoś utrzymać. Do tego zaś potrzebny jest sprawny system zarządzania. Sustrans oparło go o wolontariuszy. Zorganizowano blisko 2500 osobową armię aktywistów, którzy doglądają przydzielonych sobie odcinków. Do ich podstawowych zadań należy sprzątanie trasy. Ale nie tylko. NCN bowiem stanowi pretekst i przestrzeń dla innych inicjatyw.
– Organizujemy wystawy, zawody sportowe, rajdy rowerowe, rodzinne pikniki, organizujemy imprezy popularyzujące jazdę na rowerze – wylicza Malcolm. – Ale przede wszystkim regularnie spotykamy się podczas prac konserwacyjnych.
Dzięki nim NCN żyje i zachęca innych do aktywnego, rowerowego życia. Informacje o imprezach i nowych projektach regularnie umieszczane są na www.sustrans.co.uk. Przede wszystkim jednak na stronie znajdują się szczegółowe mapki i opisy szlaków. Wybieram NCN1 i ruszam w drogę. Ciekawe, jak mnie poprowadzi…
Przyroda
– Da… Dero
– Dorota – pomagam mu wymówić moje imię.
– Słyszałem, że przyjedziesz od naszych koordynatorów.
To prawda, kilka dni wcześniej skontaktowałam się z Sustrans. Poprosiłam o informacje i spotkanie z kilkoma wolontariuszami.
– Nazywam się John. Bardzo chciałem cie poznać i zobaczyć twój bambusowy rower, ale jestem chory i nie umiem przewidzieć ataków choroby. Dlatego się nie odezwałem.
– Ale i tak się spotkaliśmy!
John przysiadł do stolika i chwilę rozmawialiśmy. O trasie, o dalszej drodze.
– Musisz koniecznie zajechać do ujścia rzeki Ythan, bo tam wygrzewają się foki.
– Daleko stąd?
– Nie! Jakieś 300 metrów.
Mówił prawdę. Stado fok beztrosko wygrzewało się na piasku po drugiej stronie rzeki.
Aktywnie
– Prawdopodobnie jedwab, bo od jedwabiu pochodzi nazwa Portsoy – tłumaczy. – Natomiast w 1943 roku, tymi łodziami nasi dziadowie przetransportowali ogromny ładunek whisky, który wydobyli z zatopionego nieopodal brzegu statku.
Na kanwie tej historii, tuż po wojnie powstał film Whisky Galore. Dwa lata temu sfilmowano remake. Chris i wielu mieszkańców Portsoy znalazło się na jego planie w roli statystów.
Portsoy „zagrało” w filmie, dlatego, że wciąż zachował się tu duch rybackiego miasteczka. Stary i nowy port praktycznie nie zmieniły się, mimo że od dawna nikt stąd już nie wypływa w morze. Rybackie łodzie tylko niszczały na brzegu, aż…
– …zainteresowaliśmy się naszą morską przeszłością – wspomina Chris. – Okazało się, że zostało tylko dwóch szkutników, którzy wiedzieli jak robić tradycyjne, szkockie łodzie rybackie.
Aktywiści 75 Club postarali się zatem, by swoją wiedzę przekazali dalej. Mało tego! Potrsoy jest jedynym miastem w Wielkiej Brytanii, gdzie budowa lokalnej, tradycyjnej łodzi została włączona grupy przedmiotów obowiązkowych w tutejszych szkołach podstawowych!
– Co w tych łodziach jest wyjątkowego?
– Przede wszystkim muszą być drewniane – tłumaczy Chris. – Ilość elementów metalowych ściśle regulują przepisy. Tradycyjne łodzie mają też określoną długość, kształt i oczywiście poruszane są za pomocą wioseł.
Jeśli łódź spełnia te i inne wyszczególnione warunki może dumnie nosić miano Tradycyjnej Szkockiej Łodzi i przypływać do Portsoy na The Scottish Traditional Boat Festival.
Eat Me Drink Me
Wow! Piękna podróż i przygoda. Przypadkiem trafiłam na twojego bloga, ale zostanę na dłużej! Zdecydowanie przyciągnęły mnie hasła rower i Szkocja. W Szkocji zakochałam się dawno temu, ale ciągle jakoś nie udaje nam się spotkać 🙂
Dorota Chojnowska
Ja odkładałam to spotkanie przynajmniej 5 lat. Moze dzięki temu, ta nasza "znajomość", kiedy już dotarłam, była dojrzalsza:)
Marek
Zazdroszczę 🙂 piękne widoki, razem z żoną planujemy wyjazd do Szkocji w październiku, ale bez rowerów, bo pogoda raczej nie pozwoli 😉
Dorota Chojnowska
polecam Orkady. I trzymam kciuki, żeby pogoda dopisała!