Bambusowy rower – Od pomysłu do dzieła
Dobry pomysł musi dojrzeć. Bambusowy rower czekał prawie dwa lata, by z fazy „myślę o tobie” przejść do „działam”.
A ponieważ tak właśnie miało być, więc cierpliwie czekał. Aż pewnego pięknego, jesiennego poranka…
Lepszy model
Tego dnia słońce świeciło niemiłosiernie. Żółte i czerwone liście garściami sypały mi się pod nogi. W taką pogodę to grzech wsiadać do samochodu. Biorę rower! Za chwilę moja czerwona holenderska rakieta stała już na ulicy. Ale kiedy tylko ją dosiadłam, po dobrym humorze pozostało wspomnienie. Wszystko w rowerze mocno gryzło się ze słońcem. Więc luz na pedałach, opadająca bez sensu nóżka, czysto teoretyczni działające hamulce… Ale najbardziej wkurzył mnie flak w obydwu oponach. Co prawda flak był jedyną usterką, jaką można było naprawić.
– Do reszty nie będziemy się dotykać, bo z takimi gratami nigdy nic nie wiadomo – powiedział pan w warsztacie rowerowym. – Dotkniemy jednego, sypnie się drugie. Masakra.
Może facet ma rację? Może nadszedł już czas, by zamienić gruchota na lepszy model. Tylko jaki? Scotta, Authora, Wheleer’a, a może… sama sobie zrobię rower, podobny do rowerów Jules i Li? Kiedy spotkałam je w Gruzji, dziewczyny miały zamiar dojechać na swoich rowerach do Sydney. W ten słoneczny warszawski poranek, wiedziałam, że Bamboo Odyssey – bo tak dziewczyny nazwały swoją wyprawę, dotarło na miejsce.
– Do reszty nie będziemy się dotykać, bo z takimi gratami nigdy nic nie wiadomo – powiedział pan w warsztacie rowerowym. – Dotkniemy jednego, sypnie się drugie. Masakra.
Może facet ma rację? Może nadszedł już czas, by zamienić gruchota na lepszy model. Tylko jaki? Scotta, Authora, Wheleer’a, a może… sama sobie zrobię rower, podobny do rowerów Jules i Li? Kiedy spotkałam je w Gruzji, dziewczyny miały zamiar dojechać na swoich rowerach do Sydney. W ten słoneczny warszawski poranek, wiedziałam, że Bamboo Odyssey – bo tak dziewczyny nazwały swoją wyprawę, dotarło na miejsce.
Pomocy!
O rowerze mam nikłe pojęcie. Wiem gdzie siodełko, koło i kierownica. Przy budowie potrzebna jest nieco bardziej fachowa wiedza i sprzęt. Kto spośród moich znajomych ma lub miał coś wspólnego z rowerami? Tak właściwie znałam tylko jedną osobę – Mateusza Rudego Kubiaka. Poznaliśmy się na studiach. Wtedy dużo jeździł na zawodach. Później kontakt nam się urwał i dopiero w zeszłym roku ponownie połączył nas facebook. Napisałam.
Ja: Hej! mam biznes. Chce zrobić rower bambusowy. Ale potrzebuje jakiegoś warsztatu i pomocy kogoś, kto się zna na rowerach. czy mógłbyś mi kogoś polecić?
Mateusz długo nie kazał czekać na odpowiedź.
Mateusz: Mam dobry warsztat. Nie są najtańsi, ale zrobią dobrze zrobią ci ten rower.
Ja: Nie chcę, żeby ktoś go robił. Chcę go sama zbudować pod czyimś okiem.
Mateusz: Jeśli tak, to chłopaki z Brwinowa będą idealnie. Dziś do nich zadzwonię i uprzedzę, że będziesz się kontaktować.
Ja: Super! Czyli mogę powołać się na Ciebie?
Mateusz: Powołuj się na Rudego, bo z imienia to oni mnie chyba nie znają:) Ale skąd ten pomysł?
Ja: W Gruzji spotkałam dziewczyny które na takich rowerach przejechały z Londynu do Australii
Rudy: wow, to jednak działa! Myślałem, ze to rower „sztuka dla sztuki”
Tak naprawdę Mateusz uwierzył w bambusowy rower kilka tygodni później. Na mojej facebookowej tablicy umieścił bambusowego cuda z Amsterdamu. „To jednak istnieje!” podpisał.
Tymczasem chłopaki z Brwinowa nie podjęli rękawicy. Po kilku dniach otrzymałam maila:
Ja: Hej! mam biznes. Chce zrobić rower bambusowy. Ale potrzebuje jakiegoś warsztatu i pomocy kogoś, kto się zna na rowerach. czy mógłbyś mi kogoś polecić?
Mateusz długo nie kazał czekać na odpowiedź.
Mateusz: Mam dobry warsztat. Nie są najtańsi, ale zrobią dobrze zrobią ci ten rower.
Ja: Nie chcę, żeby ktoś go robił. Chcę go sama zbudować pod czyimś okiem.
Mateusz: Jeśli tak, to chłopaki z Brwinowa będą idealnie. Dziś do nich zadzwonię i uprzedzę, że będziesz się kontaktować.
Ja: Super! Czyli mogę powołać się na Ciebie?
Mateusz: Powołuj się na Rudego, bo z imienia to oni mnie chyba nie znają:) Ale skąd ten pomysł?
Ja: W Gruzji spotkałam dziewczyny które na takich rowerach przejechały z Londynu do Australii
Rudy: wow, to jednak działa! Myślałem, ze to rower „sztuka dla sztuki”
Tak naprawdę Mateusz uwierzył w bambusowy rower kilka tygodni później. Na mojej facebookowej tablicy umieścił bambusowego cuda z Amsterdamu. „To jednak istnieje!” podpisał.
Tymczasem chłopaki z Brwinowa nie podjęli rękawicy. Po kilku dniach otrzymałam maila:
„Dorota, jestem zmuszony polecić miejsce gdzie może bez problemu Tobie pomogą – Carbon Bike Jarosława Baranowskiego. On zna dokładnie temat wyklejania, oklejania i łączenia różnych elementów, może nie bambusa, ale rurek generalnie. Z tego co wiem, ma spory warsztat, by zrobić to czego oczekujesz”.
Światełko w tunelu
Jeszcze tego samego dnia napisałam maila. Po kilku godzinach przyszła odpowiedź:
„Witam,
Pomysł zbudowania takiej ramy od lat chodzi mi po głowie. Taka rama świetnie wygląda, jest dość lekka, indywidualna, ale tutaj jej zalety się kończą. Zbudowanie takiej ramy wiąże się z dużymi nakładami pracy. Po drodze napotyka się na wiele przeszkód. Z tego musi Pani zdawać sobie sprawę. Większość przeszkód może Pani usunąć z naszą pomocą. Dysponujemy ogromnym doświadczeniem, zapleczem technicznym i konieczną technologią. Jeśli tylko nie boi się Pani nowych doświadczeń, to zapraszamy do współpracy.
„Witam,
Pomysł zbudowania takiej ramy od lat chodzi mi po głowie. Taka rama świetnie wygląda, jest dość lekka, indywidualna, ale tutaj jej zalety się kończą. Zbudowanie takiej ramy wiąże się z dużymi nakładami pracy. Po drodze napotyka się na wiele przeszkód. Z tego musi Pani zdawać sobie sprawę. Większość przeszkód może Pani usunąć z naszą pomocą. Dysponujemy ogromnym doświadczeniem, zapleczem technicznym i konieczną technologią. Jeśli tylko nie boi się Pani nowych doświadczeń, to zapraszamy do współpracy.
Zapraszamy na spotkanie, ale wcześniej proszę o telefon.
Z poważaniem
Jarosław Baranowski”
Kilka dni później spotkaliśmy się w warsztacie. Decyzja zapadła – zaczynamy!
foto: shutterstock
0