A konkretnie drzewo oliwne. Nie lubi rozwiązań siłowych! Dowiedziałam się o tym w Libanie, w sadzie oliwnym z widokiem na Bejrut.
Dopiero co przyjechałam do domu Nancy. Zrzuciłam plecak i już trafiłam w ręce ojca Nancy. Mężczyzna zabrał mnie do kuchni. Konspiracyjnie przyłożył palec do ust, na znak żebym była cicho, potem przejechał nim po szyi – na znak, że jak się dowiedzą to nas zabiją. Kto? Palcem wskazał na Nancy i jej matkę – Verę, które właśnie oglądały telewizję. Po czym z szafki wydobył butelkę z mętnym zielonym płynem, dał chleb. Tak… Oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia. Zanurzyliśmy w niej chleb i jedliśmy, jedliśmy, jedliśmy…
– Czujesz?
– Tak, ma cierpki smak, który drapie w gardło.
– Bo jest domowa i świeża! – Z uśmiechem powiedział ojciec Nancy.
Uczta trwała dopóki nie skończył się serial. Kobiety tylko dlatego nas nie zabiły, że zgodziliśmy się następnego dnia pójść na oliwko-branie.
Żmije precz!
Nazajutrz ruszyliśmy na tarasy, gdzie rosną oliwki rodziny Nancy. Ziemia już była nagrzana, więc żmije sobie poszły – przynajmniej taką mieliśmy nadzieję. Droga wolna.
– Musimy zebrać każdą najmniejszą oliwkę z ziemi – mówi Nancy wręczając mi wiaderko.
– Nawet taką zgniecioną – pokazuję owoc wdeptany w ziemie.
– Wszystko! – będzie na oliwę trzeciego gatunku.
W tym czasie Vera już rozpostarła folię pod jednym z drzewek.
– Tak, w Izraelu to oliwki z drzew zbiera się specjalnymi maszynami… – rozmarzył się ojciec Nancy i zakasał rękawy.
– Tu nawet czołg izraelski nie wjedzie! Co dopiero jakaś maszyna!
W tym prawdopodobnie tkwi tajemnica sukcesu przetrwania tych drzewek na przedpolach Bejrutu. Rodzina Nancy niejeden raz przy zbiorze owoców oglądała płonce w dole miasto. Bo rozpościera się stąd wspaniała panorama stolicy Libanu.
Ani czołg, ani ciągnik
No tak, czołg tu nie wjedzie, tym bardziej ciągnik, a oliwki jakoś zebrać trzeba! Cała nadzieja w pracownikach sezonowych z Syrii. Wejdą na drzewo i siarczyście obiją bambusową tyczką. Ojciec i wujek Nancy też nie próżnują.
– Bambusy służą do robienia rowerów, a nie okładania drzew oliwnych – powiedziałabym teraz. Ale wtedy wzięłam wiaderko i w skupieniu szukałam na ziemi opadniętych owoców.
Oliwki nie lubią..!
– Drzewa oliwne nie lubią takiego traktowania – wyrywa się Nancy. – I długo do siebie dochodzą.
– Długo?
– Dwa lata. Dlatego zbieramy każdy najpodlejszy owoc, bo za rok nic nie będzie.
Wieczorem znowu zasiadłam do kolacji. Ojciec Nancy nalał oliwę do talerzyka. Maczaliśmy w niej chleb i jedliśmy jedliśmy, jedliśmy.
– Czujesz?
– Tak, świeża oliwa z oliwek ma cierpki smak, który drapie w gardło…
0