
Paula często lata. Czasem za pomocą wyrastających u jej ramion skrzydeł. Czasem po prostu unosi się w powietrzu i płynie nad Comalapą w Gwatemali. I tak każdej nocy, we śnie.
Paula Nicho Cumes miała szczęście. Przez całe życie nikt nie starał się jej sprowadzić na ziemię. Najpierw dziadek, patrząc jak łączy kolory w swoich tkaninach powtarzał, że z takim talentem bez problemu się utrzyma. Wiedział co mówi. Nazywał się Andres Curruchich. To on, jako pierwszy zaczął malować obrazy w Comalapie. Pociągnął za sobą całe miasto. Pod koniec swojego życia w Comalapie działało blisko ośmiuset malarzy. Ale Paula, jak pozostałe kobiety z jego rodziny, zajmowała się tradycyjnym tkactwem.
Mądrość dziadka
– Nie wychodź za mąż za byle kogo, tylko poczekaj, aż znajdziesz tego jedynego – Andres powtarzał wnuczce. – A jak go nie znajdziesz, przynajmniej nie będziesz nieszczęśliwa.
Paula więc tkała swoje tkaniny i czekała na Salvadore. Poznali się, kiedy Paula skończyła 35 lat. Jak na warunki gwatemalskie nie była już starą panną, lecz starą babcią! Do dziś Indianki wydawane są za mąż w wieku 15-20 lat.
Głos miłości
Ale wróćmy do Pauli. Salvadore też ani myślał sprowadzać jej na ziemię. Pokochał kobietę bujającą się w obłokach i wiedział, ze to właśnie stamtąd czerpie swój czar i siłę.
– Powiedział, że kto we śnie lata, ten ma duszę artysty. Wiedział co mówi – końcu jest malarzem – tłumaczy Paula. – Uczył mnie malować zanim pojawił się dzieci i wyręczał w obowiązkach domowych, kiedy już się pojawiły, żebym mogła malować.
W zgodzie z tradycją
Zatem Paula malowała. Najczęściej kobiety ze skrzydłami, unoszące się w powietrzu, jak ona we śnie. Albo ludzi o skórze pokrytej wzorami z majańskich tkanin.
– Bo są one częścią naszej tradycji, naszej kultury majów Kaqchikel – tłumaczy Paula. – Są naszą drugą skórą.
Na jej obrazach często pojawia się też kukurydza – majański symbol życia, śmierci i odrodzenia.
Sława
Z biegiem lat dzieła Pauli zdobywały coraz większe uznanie. Organizowano jej wystawy w USA i w Europie. Jej sława zaczęła przyćmiewać gwiazdę Salvadore. Ale ten nic sobie z tego nie robił. Zawsze wspierał żonę, kiedy ta odnosiła kolejne sukcesy i wtedy, gdy postanowiła założyć stowarzyszenie malarek w Comalapie.
– Na początku było nas kilkanaście – wspomina Paula. – Na spotkaniach uczyłam je malować i nieustannie powtarzałam, że obrazy to nie tortillas – nie sprzedają się natychmiast po wykonaniu. Bo tak już jest ze sztuką. Czasem dzieło czeka na swojego nabywcę kilka lat.
Ale kobiety jej nie słuchały. Chciały szybko zarobić pieniądze.
– Cóż – westchnęła Paula. – Nie zrozumiały, co to jest sztuka… A może po prostu nigdy nie śniły o lataniu?
![]() |
Paula Nicho Cumes |