Top
  >  Indonezja   >  Rytmy Bali w obrazach Nyomana Gunarsy

O Bali najlepiej opowiada muzyka, twierdził malarz Nyoman Gunarsa

Rysunek powinien być jak śpiew, a malarstwo jak taniec, twierdził Nyoman Gunarsa. Jego prace przepełnione dźwiękami i tańcem składają się na opowieść o Bali. Kolekcja jego obrazów znajduje się w Muzeum Azji i Pacyfiku.

Taniec

Nyoman Gunarsa nie narzekał na brak plenerów ani inspiracji. Na Bali nie ma bowiem świąt bez tańca. A że świąt jest bardzo dużo, bo praktycznie codziennie, to i całą wyspę wypełnia muzyka Gamelanu, do którego dźwięków tancerki opowiadają święte historie.
– Balijczycy wierzą, że za sprawą tańca następuje połączenie świata ziemskiego ze światem nadprzyrodzonym – tłumaczy Maria Szymańska-Ilnata, pracownik naukowy muzeum. – Tancerki w trakcie tańca stają się zatem medium. Mówi się, że w ich ciała wstępują bóstwa.
Jednak tych tańców nie zobaczymy na pokazach w Ubud czy innych turystycznych miejscowościach. Nie można przecież świętego przekazu bezcześcić błyskiem flesza! Z drugiej jednak strony, to turystyka utrzymuje mieszkańców wyspy przy życiu. Zatem przyjezdnych trzeba czymś zadowolić.
– Dlatego Balijczycy odrobinę przerobili tradycyjne tańce – tłumaczy Maria Szymańska-Ilnata. – Pewne elementy uprościli, inne zabrali lub dodali.
Dzięki tym zabiegom poszczególne tańce, wciąż są oryginalne, ale nie pełnią już magicznej funkcji. Można je zatem pokazywać przyjezdnym bez ściągania sobie na głowę boskiego gniewu!

Procesje

Ponieważ na Bali świąt jest więcej niż dni w roku, praktycznie codziennie można trafić na jakąś procesję. Nyoman Gunarsa, podobnie jak turyści, nie przechodził wobec nich obojętnie. Ich kolory, dżwieki nastrój zmuszają do działania – czy to wyciegniecia aparatu fotograficznego, czy sztalug malarskich. Stąd namalował wiele akwarel i rysunków tłumów idących w pobożnym uniesieniu.
– Ponieważ nie zawsze tytułował swoje obrazy, często więc musimy się domyślać, jakiego rodzaju jest to procesja – tłumaczy Maria Szymańska-Ilnata.
O ile w przypadku wioskowych uroczystości, czasem jest bardzo trudno zidentyfikować okazję, z procesjami kremacyjnymi nie ma takiego problemu. W tłumie postaci nakreślonych zamaszystą kreską widzimy charakterystyczne wieże…
– …Kremacyjne – wyjaśnia Maria Szymańska-Ilnata. – Wielkość i wystawność kremacji zależy od rangi zmarłego – dodaje. – W przypadku władców niesiono bardzo wysoką wieżę oraz sarkofag w kształcie zwierzęcia.
Na niektórych obrazach Nyomana Gunarsy, morzem głów płynie nie jedna, lecz kilka wież.
– Są to wieże kremacyjne biedniejszych Balijczyków, których rodzin nie stać na samodzielną wystawną procesję. – wyjaśnia Maria Szymańska-Ilnata. – Najbiedniejsze rodziny zakopują swoich zmarłych i czekają do czasu aż umrze ktoś bardziej zamożny. Wówczas wykopują ciała i wraz z procesją odprowadzają je na stosy kremacyjne.
Nie tylko Gunarsa zachwycił się obrzędami pogrzebowymi. Na Bali są biura podroży, które sprzedają wycieczki na kremacje.

Walki kogutów

Dla Balijczyków walki kogutów, są jak corrida dla Hiszpanów. Z jednej strony słychać głosy potępienia tych praktyk, ale mimo to wciąż mają się dobrze. Jak na ironię do popularyzacji walk kogutów przyczynił się swoim artykułem antropolog Clifford Geertz. O ile argumenty humanitarne niekoniecznie muszą trafiać do prawodawców, argument finansowy już nieco łatwiej. Przecież walki ściśle związane są z hazardem. Koguty mogą „wygrać” lub „przegrać” poważne sumy pieniędzy. Cóz, może w przyszłości coś się zmieni, obecnie wciąż nie zapowiada się jednak na zmiany. O ile obecnie walki kogutów odbywają się przede wszystkim w specjalnie wzniesionych do tego miejscach, dawniej przede wszystkim toczyły się w świątyniach. Tak jak taniec i muzyka stanowiły element świąt.
Ale może spójrzmy na ten zwyczaj nieco z innej strony. Jest w nim element fascynacji ptakami.
– Balijczyków często w domach trzymają klatki z ptakami – dodaje. – Troskliwie się nimi opiekują, z przyjemnością słuchają ich śpiewu. A jeśli chodzi o koguty… Cóż, kobiety często mają pretensje, że ich mężowie poświęcają im zbyt wiele czasu!

Malarz z misją

Prace Nyomana Gunarsy przywiózł do Polski założyciel Muzeum Azji i Pacyfiku, jego długoletni dyrektor, a wówczas dyplomata – Andrzej Wawrzyniak. Ponoć to właśnie on zauważył utalentowanego studenta Instytutu Sztuki Indonezyjskiej w Yogyakarcie. Zaczął kupować jego dzieła i pokazywać wśród swoich znajomych.
– Z tego czasu, czyli z przełomu lat 1960-1970, pochodzi pierwsza grupa dzieł – mówi Magdalena Ginter-Frołow, kustosz wystawy „Rytmy Bali”. – Druga grupa została stworzona około 1978 roku – dodaje. – są to prace dojrzalsze, głównie rysunki i akwarele.
Wówczas Nyoman Gunarsa cieszy się już uznaniem jako artysta, a kilka lat później otworzy Muzeum Klasycznego Malarstwa Balijskiego w Klungkung oraz Muzeum Indonezyjskiego Malarstwa Współczesnego w Yogyakarcie.
– Nyoman Gunarsa bowiem nie tylko maluje, ale również wspiera lokalną sztukę – tłumaczy Magdalena Ginter-Frołow. – Choć lepiej chyba jest znany za granicą niż w swoim kraju. Przeciętny Indonezyjczyk raczej nie będzie umiał o nim nic powiedzieć, podczas gdy jego prace wystawiane są w takich domach aukcyjnych jak w Christies czy Shoteby!

Wspólny mianownik

Obrazy Nyomana Gunarsy rzadko opuszczały magazyny muzealneh. Ale kiedy wyjechały… Wprawiły w niemały zachwyt.
– Zobaczyłam ogrom materiału! – wspomina Magdalena Ginter-Frołow. – Poszczególne prace są tak zróżnicowane pod względem stylistycznym – mamy ekspresjonistyczny akryl, namalowany niesamowitą kreską, potem spokojne, dekoracyjne akwarele i przepiękne rysunki…
Tylko jak to wszystko połączyć? Magdalena Ginter-Frołow szybko znalazła odpowiedź – muzyką. I tak powstał tytuł wystawy – Rytmy Bali, czyli malarska opowieść o wyspie, na której nie milknie muzyka
Fot: Archiwum MAiP

post a comment