Świat wyłonił się z chaosu, a nasza rzeczywistość z lat 90. Jak wyglądał ten proces z perspektywy mieszkańców stolicy opowiada wystawa Błysk, mat, kolor. Fotografia i Warszawa lat 90. w Muzeum Warszawy
Jeśli do muzeum trafiają historie z lat mojego dorastania, to czy ja sama nie jestem już eksponatem? Do tej pory wydawało mi się, że lata 90 minęły wczoraj. Wydawało mi się również, że doskonale je pamiętam. Po wizycie w Muzeum Warszawy zdałam sobie sprawę, że od wydarzeń utrwalonych na fotografiach minęło już trzydzieści lat. Z perspektywy tego czasu zarówno wydarzenia i miejsca wyglądają zupełnie inaczej, niż mam je zakodowane w głowie.
Legendami obrosły szalone lata sześćdziesiąte, ale w Warszawie lat 90 życie płynęło nie mniej spektakularnie. Opowiada o nich ponad 1000 zdjęć, wykonanych przez amatorów oraz zawodowych fotografów m.in. Hartwiga, Niedenthala, Rolkego, Millera, Bohdziewicz, Musiałówny, Białej czy Łozińskiego. Przypominają mi tamten świat – i śmieszny, i straszny.
Na szaro
To były czasy! W Warszawie lat 90. w komunistycznych ulicach wiły pierwsze gniazdka jaskółki kapitalizmu. Na szarych ścianach za żebrzącymi dziećmi wisiały jaskrawe reklamy fanty czy coca-coli. Mieszkańcy wielkiej płyty, dla mieszkańców wielkiej płyty sesja w kolorowym kostiumie na krawędzi basenu w hotelu, gdzieś w tropikach, nawet nie mieściła się w kategorii „marzenie”. Ten świat był równie realny co jazda na jednorożcu po szczycie tęczy. Na tych szarych ulicach kręcono pierwsze reklamy telefonów komórkowych Centertela, w podwórkach pito tanie wino i dawano w żyły. Tymi ulicami szły demonstracje. Ich uczestnicy zjeżdżali do Warszawy z całej Polski. Były czasy, kiedy praktycznie co tydzień blokowały centrum. Ofiary bezrobocia, zamykanych zakładów pracy, Górnicy. Ofiary przemian ustrojowych walczyły. Też pamiętam te demonstracje, w kilku brałam udział…
Szczęki spod patyka
Łezka w oku mi się zakręciła na wspomnienie ówczesnej mody. Dresy spod patyka to był szczyt moich marzeń (na szczęście szybko zmieniłam obiekt pożądania). Patykiem zaś nazywaliśmy Pałac Kultury, który wówczas zgodnie z zarządzeniem Wielkiego Brata miał być najwyższą budowlą w Warszawie i widoczną z każdego jej punktu. Ot tak, byśmy zawsze pamiętali kto tu rządzi. Nic dziwnego, że po zmianie warty, patyk stał się solą w oku nowej władzy. W zaciszach gabinetów rodziły się projekty, co zrobić z darem imienia Stalina – czy zburzyć, czy zasłonić, gdy tymczasem Warszawiacy masowo zaopatrywali się we wszelkiego rodzaju towary na funkcjonującym tam długie lata bazarze. Na początku towary rozkładano na polówkach, a później w szczękach. Pod patykiem działało również wesołe miasteczko CRICOLAND, a w nocy, gdy przesiadałam się z jednego do drugiego nocnego autobusu, zawsze musiałam kupić w jugosłowiańskiej budce najlepszą na świecie zapiekankę. Pamiętasz jej smak?
Tak wyglądał wówczas mój świat – Warszawa lat 90. Kolor chińskich podróbek i podartych plakatów reklamowych mieszał się wówczas z szarością ścian. Stąd Kontrast jest jednym ze słów-kluczy, organizujących wystawę. Wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze „głupki”, czyli automatyczne aparaty fotograficzne i filmy kolorowe. Aparaty fotograficzne dotarły pod strzechy. Każdy mógł robić zdjęcia, barwne klisze przestały być luksusem, a wywoływano je w zakładach fotograficznych praktycznie od reki. Stąd też na wystawie znalazło się też miejsce na fotografie amatorskie z rodzinnych albumów, które zostały przekazane muzeum przez mieszkańców warszawy. Kolejnym słowem-kluczem, dla mnie najistotniejszym jest narracja. Z ukrycia bowiem wychodzą tematy tabu. Coraz odważniej w dyskusji publicznej porusza się problem alkoholizmu, narkomanii, AIDS, prostytucji i innych zjawiskach, które wcześniej nie istniały w sferze publicznej.
Rzadko oglądam wystawy, które tak w duszy mi grają. Poruszają tyle nut, budzą wspomnienia. Doskonale pamiętam pokazane tu miejsca, ludzi, zdarzenia. Dopiero jednak teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo przyzwyczajenie ogranicza widzenie, a geniusz artysty polega na umiejętności dostrzegania. Widzenia biedy, niesprawiedliwości, czy zwykłej szarości, która dla ogółu stała się niewidzialną normą, niewartą kadru. Jak będziesz patrzeć na nasz czas za 30 lat?
Informacje
Wystawa potrwa do 19.02.2023
Muzeum Warszawy na Rynku Starego Miasta 42.
Godziny otwarcia
wtorek, środa i piątek – 9:00 – 17:00
czwartek – 09:00 – 19:00,
sobota – 11:00 – 19:00,
niedziela – 11:00 – 17:00
Bilety: 12 zł / 7 zł, w czwartki wstęp bezpłatny
W każdą niedzielę odbywa się zwiedzanie wystawy z przewodnikiem lub gośćmi specjalnymi m.in. Olgą Drendą, Magdą Szcześniak, Marcinem Wichą, Moniką Borys czy Jackiem Paśnikiem.
Raz w miesiącu, w czwartek odbywają się spotkania dyskusyjne.
1 grudnia Promocja książki towarzyszącej wystawie Autorzy: Julia Staniszewska, Karolina Puchała-Rojek, Adam Mazur Prowadzenie: Agata Napiórska
styczeń 2023 rozmowa o fotografii amatorskiej lat 90.
luty 2023 debata o fotografii wykluczonych i brutalności okresu transformacji
Fotografie użyte w tekście: materiały prasowe Muzeum Warszawy (Iwańczuk, Musiałówna, Niedenthal; Hartwig; Sokołowski, Krajewski, Miller, Zielińska)
Jak widzisz tonowanie cyjanotypii to niezwykła przygoda, to kontakt z naturą i odkrywanie jej mocy.
Co sprezentować komuś, kto ma wszystko?
Cyjanotypię swojego zdjęcia!
Przyślij do mnie zdjęcie cyfrowe, a ja wykonam resztę 🙂