W Krakowie od niedawna działa Kociarnia – pierwsza kocia kawiarnia w Polsce!W sam raz na przerwę w podróży.
Kilka schodków, drzwi i barek za którym przyrządza się kawę. Tylko że stoliki znajdują się za podwójnymi drzwiami. – Wejdźcie ostrożnie, i patrzcie, by żaden kot nie wyskoczył na zewnątrz – prosi barmanka. Tak brzmi pierwsze przykazanie.
Dyktatura
Przechodzę przez podwójne drzwi i ląduję w kocim królestwie. Za chwilę dołącza do mnie Kasia. Kiedy wyciąga aparat, poznaje przykazanie numer dwa – nie błyskaj kotu Flashem po oczach. – Ale zdjęcia można robić – zachęca wolontariuszka z fundacji „Kocia Edukacja”. To oni doglądają mroczącego stadka. Nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Na palcach przyczajam się do kota śpiącego na drapaku. Bezszelestnie robię kilka zdjęć i cieszę się jak dziecko, że kot ani drgnął. Siadam przy stoliku i obserwuję dalszy rozwój sytuacji, bo oto w stronę koteczka nadciąga las dziecinnych rąk. Zaczyna się mizianie prosto z głębi młodego serca. A kocurek ani drgnie! Obok inny kotek bawi się sznurkiem. Też słodko wygląda! Chciałoby się go wziąć na ręce… Ale niestety – dochodzimy do trzeciego przykazania: nie noś kota, ani żadnej rzeczy, która jego jest.
– Bo kot może się wkurzyć, a przecież tego nie chcemy, prawda? – mówi wolontariuszka. – W tym miejscu, to my jesteśmy gośćmi kotów, a nie odwrotnie. To my walczymy o ich względy, by może łaskawie usiadły nam na kolanach!
Choć jeszcze niedawno nikt nie chciał nawet na spojrzeć, na te kocie gwiazdy…
Cierpliwość na próbie
Wszystkie koty mieszkające w kociarni pochodzą ze schroniska. Tylko Szczęściara po prostu przyszła z ulicy. Zanim zwierzaki połączono w stado i zakwaterowano w kociarni, musiały przejść niezbędne szczepienia i proces aklimatyzacji. – Bo nie każdy kot dobrze reaguje na widok tylu ludzi. – tłumaczy wolontariuszka.
Zresztą cały czas koty znajdują się pod opieką. Wolontariusze karmią, czuwają nad zdrowiem, komfortem i bezpieczeństwem, ale przede wszystkim pilnują, by żaden nie urwał się na ulicę.
Póki co, stado liczy sobie 8 kotów. Przez moment było ich 9, ale okazało się, że jeden z mruczusiów, nie zaaklimatyzował się w kawiarni. Trzeba było go oddać do domu tymczasowego, w którym czeka teraz na dom. Podobnie jak koty z „Kociarni”.
– I ja – dodaje Kasia. – wszyscy czekamy…
– Tylko, że ty na kawę…
Kasia mało ma współczucia dla tutejszych kotów. I nie dlatego, że nie jest kociarą i już by chciała przechylić filiżankę brązowego naparu. Kasia jest pewna, że trudno im będzie znaleźć dom, w którym byłoby tym kotom lepiej.
Kocia mobilizacja
Kocie kawiarnie to żadna nowość. Na świecie działa już kilkadziesiąt podobnych miejsc – w Petersburgu, Budapeszcie czy w Barcelonie. Ewy Jemioło postanowiła również stworzyć podobne miejsce. Brak pieniędzy jej nie zatrzymał, lecz zmusił do rozbicia marzenia na etapy. Zaczęła od funpage’a na Fb. Kiedy osiągnął liczbę 9 tys fanów, Ewa Jemioło założyła projekt na Polak Potrafi. Walczyła o 50000, a wywalczyła 57000 zł! Za taką sumę mogła swobodnie kupić drapaki, kocie jedzenia, ale również stolików, krzeseł i sprzętu do parzenia kawy.
– Wyśmienitej… rozmarzyła się Kasia biorąc pierwszy łyk. bo właśnie wolontariuszka przyniosła nam wyczekany napój. – Wiesz, jeśli będziesz pisać tekst o „Kociarni”, to koniecznie wspomnij, że warto tu czekać na kawę!
Kociarnia
ul. Krowoderska 48.
Kraków
Wikaa
bardzo ciekawe miejsce :)pozdrawiam,http://wearealive111.blogspot.com/2015/07/q.html