Top
  >  Osetia   >  Miasto umarłych w Dargavs

W Północnej Osetii zmarłych odprowadzano do kamiennych domów. Największe z nich to Miasto Umarłych w Dargavs.

Jesteśmy tylko epizodem w historii. Częścią drogi, którą szli nasi przodkowi i którą będą kontynuować nasi potomni. Sposób w jaki kultywujemy pamięć o nich mówi o nas, sposób w jaki się z nimi komunikujemy – o naszej kulturze, a wygląd grobów o naszej tradycji.
W Osetii Północnej zmarłych składano w kamiennych budowlach przypominających domy, zwanych po rosyjsku sklepami. Ich ściany nie mają okien, a jedynie niewielkie otwory przez które w dłubanych łódkach wsuwano ciała zmarłych i zostawiano na pastwę przemijania. Co pewien czas jedynie rozgarniano kości, by zrobić miejsca dla nowych zmarłych, tak jak w mieście umarłych w Dargavs. Skąd u górali, którzy znali jedynie górskie potoki, narodził się zwyczaj chowania zmarłych w dłubankach? To nie jedyna tajemnica, o której milczą groby… Istnieje hipoteza, że w ten sposób przygotowywano zmarłych w podróż przez rzekę zmarłych.

Wieczny pokój

Osetyjczycy nie zakłócali spokoju umarłym. Ich domy odwiedzali tylko wtedy, kiedy było to niezbędne. Przez resztę roku omijali je szerokim łukiem. Działo się tak do 1967 roku, kiedy w Osetii rozpoczęli badania radzieccy archeolodzy…
– Wcześniej naprawdę nikt nie plądrował grobów?
– Nikt – W głosie Rozy nie ma cienia wątpliwości. – Wierzyliśmy, że kto z żywych tam wejdzie, to już nie wyjdzie. Chociaż…
– Jednak były wyjątki!
– Jeden. Legenda zna tylko jeden wyjątek. Dawno temu w grobie schroniła się pewna kobieta.
– I nie zmarła?
– Legenda mówi, że była martwa – Roza zaczyna swoją opowieść. – Ale nie aż tak bardzo, skoro kilka razy przyjęła w tym grobie pewnego rosłego mężczyznę, który jak się później okazało był bogiem z osetyjskiego panteonu, a po dziewięciu miesiącach urodziła mu dziecko – pierwszego Osetyjczyka.
– Zatem w domu śmierci zaczęło się życie?
– Tu znajduje się centrum naszego wszechświata. Dla nas w łonie śmierci rodzi się życie.

Gwiazda

Domy zmarłych rozsiane są po całej Osetii. Wszędzie tam, gdzie kiedyś mieszkali żywi. Czasem jeszcze w ich pobliżu widać ruiny twierdzy czy wieży rodowej. Często jednak są ostatnią pamiątką po życiu. Choć chronią w swoim wnętrzu bezimienne kości, to nigdy nie są bezpańskie. Każdy wie do jakiej rodziny należą. A jeśli nawet nie zna imienia rodu, po wysokości budowli i ilości pięter może ocenić jego miniona potęgę.  Zazwyczaj stoją samotne, otoczone majestatycznymi górami. Jest jednak jedno miejsce, w którym wyrosła metropolia śmierci, czyli miasto umarłych w Dargavs. To właśnie tam za chwilę pojadę z Rozą i resztą ekipy telewizji „Zwiezda”, czyli Gwiazda.
Telewizja rosyjska śledziła mnie od momentu, kiedy wjechałam Czeczenii. Wtedy po raz pierwszy wystąpiłam w wiadomościach jako pierwsza zagraniczna turystka, która po wojnie poszła szwendać się po czeczeńskich górach. Czeczeńscy dziennikarze przekazali informacje o mnie swoim kumplom z telewizji Osetyńskiej. Ci łyknęli, wprowadzili jednak do mojej historii pewne modyfikacje. Dla przeciętnego Sergieja z Władykaukazu, nie było bowiem istotne co robiłam w Czeczenii, natomiast intrygujący był sam fakt samotnej włóczęgi z plecakiem. Zatem już następnego dnia po przybyciu znajoma znajomego osetyjskiego dziennikarza napisała na swoim blogu, że z tym plecakiem przemierzam na piechotę cały Kaukaz w poszukiwaniu rodzinnych korzeni.
– Ale korzeni szukałam w Petersburgu, przemieszczam się autobusami, a z Kaukazu odwiedziłam tylko Czeczenię i Dagestan!
– I co z tego? Taka historia brzmi lepiej.
Może ma rację. Nie będę przeszkadzać dziennikarzom w pełnieniu ich obowiązków służbowych!
Brzmiała zaś na tyle dobrze, że dziś już jedna ekipa telewizyjna zabrała mnie do Dagom, a teraz ekipa Rozy zrobi ze mną wywiad z Miastem Umarłych w Dargavs w tle.

Dwa światy

Trudno powiedzieć, kiedy powstało Miasto Umarłych w Dargavs. Jedna z hipotez mówi, że około XVI wieku, kiedy ludność Osetii dziesiątkowała czarna dżuma.
– Ci którzy czuli, że są zakażeni sami odchodzili do grobów i tam umierali – tłumaczy Roza. – Czasem szli całymi rodzinami. Wszystko po to, by ocalić zdrowych.
Epidemia tłumaczyłaby ilość grobów – ponad sto budowli. Ponad nimi wznosi się basznia, czyli wieża obserwacyjna. Ponoć, żywi postawili ją umarłym, żeby ci również mogli wypatrywać niebezpieczeństwa.
W Dargavs chowano zmarłych jeszcze do lat 30-tych XIX wieku, czyli do momentu kiedy Osetyjczycy zaczęli stopniowo przenosić się z gór na niziny. I tam zaczęli grzebać swoich zmarłych. Choć nigdy nie zapomnieli o przodkach. Może nie odwiedzają zbyt często ich grobów, ale przy każdej okazji wznoszą za nich toasty. Podczas uczt zostawiają im wolne miejsce, a w noc czartów wyprawiają im ucztę. Osetyjczycy wierzą bowiem, że nasze światy się przenikają, a zmarli są tak samo żywi jak żywi, tylko niematerialni…

 

post a comment