Ludzie z mocą potrafią zmienić czarną dziurę w… Ciekawe miejsca na Dolnym Śląsku!
Trudno się znaleźć nietuzinkowym osobowościom w skostniałych społecznościach. Kilka z nich zdecydowało się wyrwać na Dolny Śląsk, gdzie nikt ich nie znał, nikt nie mówił, co wypada, a czego robić się nie powinno. Tu łatwiej zdobyć autonomie i realizować szalone pomysły.
Kraina Wyobraźni w Pławnej
Nic co ludzkie nie było obce Darkowi Milińskiemu z Pławnej na Dolnym Śląsku. Artysta chlał, ćpał i zmieniał kochanki jak rękawiczki. A ponieważ jego obrazy sprzedawały się bardzo dobrze, to tym bardziej miał z czego finansować swoje rozrywkowe zainteresowania. Na szczęście dla niego, pewnego dnia pęka mu wątroba. Przeżywa, ale wie, że jeśli dalej będzie podążał tą samą drogą, to daleko nie zajdzie. Trudno jednak utrzymać trzeźwość wszelaką wśród wesołych kumpli. Należy wyjechać. Daleko. Kilka miesięcy szukał swojej wsi spokojnej wsi wesołej, aż trafił do Pławnej. No i się zaczęło.
Zaczyna budować. najpierw dom, potem Galerię Miliński, gdzie sprzedaje swoje obrazy, grafiki i rzeźby. A co wkopuje się w ziemię, to wykopuje skarby po Niemcach.
– Raz odkopałem w lesie bańki do mleka wypełnione rodową porcelaną, kilka razy trafiłem na jakieś dokumenty. Tu wystarczy poruszyć ziemię, by zaczęła mówić przedmiotami.
W pewnym momencie stłoczone przedmioty podniosły taki krzyk, że Darek nie miał wyboru. Musiał coś z tym zrobić. Kupuje zatem kolejny dom, gdzie powstaje Muzeum Przesiedleńców i Wypędzonych. W międzyczasie wznosi Pałac Legend i Baśni Śląskich, który wypełnia swoimi lalkami i rzeźbami. Kolejna bajkowa inwestycja to gród bajek z koniem trojańskim po środku. Na koniec postanawia wybudować lokum dla bibelotów, które przywieźli tu osiedleńcy. Tylko gdzie je wyeksponować? Darek rozejrzał się dookoła i wtedy dopadło go skojarzenie.
– Przecież miliony lat temu otaczające go góry znajdowały się na dnie morza! – mówi. – A jeśli to na tym morzu pływała arka Noego i nie osiadła na Araracie, lecz na którymś z tutejszych szczytów?
W sumie obydwie teorie na temat końcowej przystani Arki Noego są tak samo prawdopodobne, zatem dlaczego by jej nie zbudować tu – w Pławnej na Dolnym Śląsku? Jak zaplanował tak zrobił. Tak powstała kraina wyobraźni anonsowana napisem pod rzeźbą czerwonego jelenia przy wjeździe do Pławnej.
Przyjedź, zobacz dzieła wyobraźni Darka Milińskiego i niech poruszą Twoją głowę. Pozytywnie i kreatywnie.
Dariusz Miliński - czarodziej z Pławnej
Sanatorium sztuki w Sokołowsku
Bożenna Biskupska oprowadza mnie po Villa Rosa
O istnieniu tego miejsca przez przypadek. Siedziałam w kawiarni, a barman parząc mi kawę zaczął opowiadać o miasteczku artystów w pierwszym na świecie specjalistycznym uzdrowisku dla gruźlików. Pierwsi kuracjusze przyjechali tu w połowie XIX w. Z roku na rok popularność Görbersdorf, jak wówczas nazywało się Sokołowsko, rosła. Krążyły też legendy o urodzie tutejszego domu uzdrowiskowego. Sławy pozazdrościli mu szwajcarzy i zbudowali wierną kopię w… Davos.
Po 1945 roku Görbersdorf przemianowano na Sokołowsko, uzdrowisko znacjonalizowano, ale wciąż przyjmowało pacjentów. W latach 1951-60 leczył się tu niejaki Roman Kieślowski. Jego syn – Krzysztof chodził do sokołowskiej podstawówki, a po lekcjach oglądał filmy w tutejszym kinie. Najczęściej przez wentylator, bo nie miał pieniędzy. Do tego fragmentu historii odwołuje się fundacja IN SITU założona przez Bożennę Biskupską i Zygmunta Rytka, a prowadzoną przez Zuzannę Fogtt. Za cel stawia sobie wspieranie sztuki i edukacji artystycznej. Jak to wygląda w praktyce?
Fundacja IN SITU wykupiła budynek sanatorium, po pożarze wytrwale go remontuje i przywraca do dawnego blasku. Do fundacji należy również kino. Powietrze i widoki sprzyjają kreacji plus chryzma Bożenny sprawiły, że zaczęli tu osiedlać się artyści z całej Polski. Trzy razy do roku zjeżdżają się tu twórcy i miłośnicy sztuki z całego świata na Festiwale: Hommage a Kieślowski, Sanatorium Dźwięku i Konteksty.
Bożenna, oprócz działalności fundacyjnej w swoim domu o nazwie VillaRosa stworzyła pensjonat, który jednocześnie jest galerią sztuki. Każdy metr kwadratowy jego przestrzeni wypełniają dzieła sztuki. Dziełami sztuki wypełnione są również pokoje gościnne. Każdy z nich jest dziełem sztuki i jak dzieło sztuki ma swoje nazwy. Trudno się zdecydować, ale w koncu trzeba kliknać przycisk “rezerwuję”, a następnie ruszyć w drogę. Do Sokołowska. Na Dolny Śląsk, odkrywać skarby, odkrywać siebie…
Chcesz wiedzieć więcej, zajrzyj na stronę www.sokolowsko.org
Dwunastu apostołów i krokodyl z Chełmska Śląskiego
Czasami trudno zgadnąć, czym kierowała się komisja nadająca polskie nazwy miejscowościom na Dolnym Śląsku. – Dlaczego w miejscu Schömberg, czyli Pięknej Góry, po wojnie na mapach pojawiło się Chełmsko Śląskie – zastanawia się Adam Antas. Jego sklep Sudecka Lniana Chata znajduje się w jednym z 11 apostołów. Taką nazwę noszą drewniane domy o charakterystycznym spadzistym dachu. Od 1707 roku mieszkali w nich i pracowali tkacze. Wtedy było ich dwunastu w jednej linii. Po wojnie do apostołów wprowadzono przesiedleńców z innych części Polski. Domy zaczęły żyć ich życiem. Jednym wiodło się całkiem nieźle inne podupadały, a jeden spłonął. Na szczęście pozostali Apostołowie wciąż stoją i wdzięcznie pozują do zdjęć.
Podobnie jak apostołowie i samo miasto nie ma szczęścia. Jego architektura i wszystko, co jeszcze przetrwało, a przetrwało wiele, woła: mamy potencjał na pierwszą stronę w przewodnikach turystycznych. Możemy zawalczyć o tytuł ciekawego miejsca na Dolnym Śląsku! Mają rację. Zachowały się tu autentyczne XIX wieczne kamienice, wciąż stoi szpital z czasów napoleońskich, zrujnowany, poniemiecki kościół. Mury jednak milczą, jedynie Artur mówi. Wierszem. A wiersza z szacunku nie przerywam. Druga trudność nosi nazwę “bomba apostołów”. Artur znalazł przepis na to ciastko w starych annałach Schömbergu. Muszę spróbować. Przy okazji ujawnia się trzecia trudność uniemożliwiająca wyjście – Artur kolekcjonuje przedwojenne pocztówki z Schömbergu i prenumeruje pismo wydawane współcześnie w Niemczech przez byłych mieszkańców miasteczka. Muszę rzucić na nie okiem. Z własnej nieprzymuszonej woli oglądam też wyroby z polskiego lnu, które po sufit wypełniają sklep Artura. Kupuję torebkę uszytą przez jego żonę. W końcu wypowiadam sakramentalne ”na mnie już czas”. Wstaję, kieruję się ku drzwiom…
– Chyba jeszcze nie widziałaś krokodyla.
Nie da się ukryć. Nie widziałam.
– To go poszukaj!
Artur nie zamierza ułatwić zadania. Prowadzi do piwnicy gdzie… Po tylu historiach o zaginionych i odnalezionych skarbach, nadszedł czas na zajęcia praktyczne. Czy znajdę krokodyla, czymkolwiek jest i gdziekolwiek się ukrył? Czy Ty go znajdziesz, kiedy odwiedzisz Artura w Chełmsku na Dolnym Śląsku? Ile czasu spędzisz w jego sklepie?
Apostołowie z Chełmska Śląskiego
Wrocmania
Bardzo ciekawe miejsca warte odwiedzenia i polecane osobom, które chciałyby odkryć Dolny Śląsk
Magda
Bardzo chciałabym też pojechać na takie wycieczki, ale niestety póki co jestem pochłonięta remontem mieszkania. Pociesza mnie jednak fakt, że w końcu będę miała porządnie urządzoną kuchnię. Zaprojektowałam ją według moich preferencji w darmowym kreatorze.
Dorota Chojnowska
Remont się kiedyś skończy 🙂