Top
  >  Pokazy podróżnicze

Pokazy podróżnicze

W każdej podróży prowadziła mnie moja Wewnętrzna Ciekawość Świata. Każdy pokaz jest częścią mnie.

Tytuły pokazów

  • Szamani i duchy – Kazachstan, Meksyk i Gwatemala
  • Donżuani i ich sposoby na kobietę – Iran, Gruzja, Czeczenia, Oman
  • Rycerze i rozbójnicy, opowieści z Czeczenii, Dagestanu i Osetii
  • Europa nieznana
  • Nieznane skarby Polski
  • Iran na bambusowym rowerze
  • Szkocja na bambusowym rowerze
  • Oman na bambusowym rowerze
  • Od wyprawy do wystawy – co mi szeptała pustynia – Maroko
  • Gwatemala – świat w cieniu piramid i wulkanów
  • Gruzja – Wino, śpiew i Kaukaz
  • Bali, wyspa bogów

Tytuły warsztatów

  • Fotografowanie w podróży
  • Pamiątki z duchami
  • Turystyka a kolonializm
  • Jedziemy na wyprawę rowerową – jak się do niej przygotować?
  • Mała czarna, czyli wszytko o kawie.
  • Za Gruzję! Wszystko o gruzińskich winach – rodzaje, zwyczaje i kurs wznoszenia toastów

Jak zaczęłam samotne podróże

Po raz pierwszy pojechałam samotnie, bo musiałam. Nikt nie chciał ze mną jechać. Był rok 2006. Do Polski przyjechał Cirque Eloize z Kanady. Spędziłam z artystami kilka dni, a w rozmowach co chwila wracali wspomnieniami do festiwalu w Betteddine w Libanie, na którym kilka tygodni wcześniej wystąpili.
– To był najpiękniejszy festiwal na jakim wystąpiliśmy. Uwierz nam.
Wierzyłam, bo na niejednym festiwalu byli. Poczułam, że nadszedł czas by pojechać do kraju o którym śpiewałam na obozach harcerskich.
Moja drużyna była specyficzna w każdym calu. Jednym z nich były piosenki, które śpiewaliśmy przy kominku w naszej chacie w Beskidzie Niskim. „Kolejny rok a Liban płonie, obłędny taniec nad własnym grobem. W imię Chrystusa i Mahometa żywe torpedy giną w płomieniach” KSU, wykrzykiwaliśmy codziennie. Te wersy brzmiały mi w głowie, kiedy tam byłam i kiedy wracałam, kiedy oglądałam wiadomości telewizyjne o kolejnych tragediach tej wojny. To już była przeszłość. Po rozmowach z artystami cyrkowymi wiedziałam, co zrobię w najbliższej przyszłości. Pojadę do Libanu.

Liban

To nie była moja pierwsza podróż. Miałam za sobą włóczęgi po Turcji, Uzbekistanie, Ukrainie, nie bałam się świata. Tylko, że nigdy nie wyruszałam samotnie. Jak wytrzymam dwa tygodnie sama jedna jak palec. Wtedy koleżanka z pracy powiedziała mi o Hospitality Club.
– Zapisz się do społeczności, a będziesz mogła nocować za darmo u ludzi, poznasz ich, poznasz ich świat.
Ona w ten sposób jeździła po Brazylii przez miesiąc, to ja nie dam rady jeździć w ten sposób dwa tygodnie po Libanie?
Pojechałam, poznałam wspaniałych ludzi, z którymi do dziś utrzymuję kontakt. Rok później kupiłam bilet do Syrii. Już nie szukałam towarzystwa. Wiedziałam, że będę spotykać po drodze innych ludzi. Wtedy starałam się podczepiać pod tych, którzy jeździli w moim kierunku. Tak było podczas kolejnego wyjazdu do Syrii i Libanu, ale w Meksyku zdałam sobie sprawę, że Kiedy jestem sama, ludzie chętniej do mnie podchodzą i rozmawiają. W ten sposób dowiadywałam się o miejscach niezwykłych, poznawałam ludzi nietuzinkowych. Po miesiącu wędrówki zdałam sobie sprawę, ze jestem jak żeglarz, który na otwartym, bezkresnym morzu łapie wiatr przygody. Zdałam sobie sprawę, że bardziej niż miejsca interesują mnie zdarzenia, rozmowy, sytuacje, które wydarzają się po drodze. Nieprzewidywalność i wolność

Meksyk

Pracowałam w redakcji jednego z magazynów podróżniczych. Pewnego dnia moja szefowa powiedziałam mi, że nie jest nam po drodze. W chwili, gdy zamykałam za sobą drzwi, wiedziałam, że gwiazdy mi sprzyjają. Mam pieniądze i czas, bo jestem bezrobotna. Ten czas mogę marnować, szukając pracy, której i tak szybko nie znajdę, a pieniądze trwonić próbując przeżyć. Lepiej wyjechać do Meksyku. Pojechałam na trzy miesiące. Podczas tej włóczęgi zrozumiałam, że najpiękniejsze jest nie to, dokąd jadę lecz sama droga. Na tej drodze codziennie wydarzały się niezwykłe rzeczy, spotykałam niezwykłych ludzi. Zaczął mnie nieść wiatr.

Gwatemala

Przed wyjazdem do Meksyku nie planowałam wizyty w Gwatemali, bo niebezpiecznie. Z drugiej strony wiedziałam, że sprawy widziane z polskiej perspektywy wcale tak nie muszą wyglądać na miejscu. I tak po jakiś dwóch miesiącach wędrówki po Meksyku znalazłam się pod granicą z Belize. Stamtąd do Chiapas prowadziła tylko jedna droga – przez Gwatemalę. Pojechałam. Rok później wróciłam. Po pieciu latach znowu wróciłam. Dlaczego? Cały czas zadaję sobie to pytanie. Tak jak z ludźmi tak i z miejscami, jest jakaś chemia. Nie poczujesz jej, jeśli nie pojedziesz.

Czeczenia

Nadchodząca przygoda też daje znak. W moim przypadku jest to lekki podmuch wiatru, jak na stacji kolejowej w Astrachaniu, kiedy wsiadałam do pociągu do Groznego. Znowu, przed wyjściem z domu, nie myślałam, że trafię do Czeczenii. Włóczęgę zaczęłam w Petersburgu, a miałam zakończyć po dwóch miesiącach w Soczi. W międzyczasie jednak znudziły mi się Kremle i zapragnęłam gór. A że po drodze ciągle słyszałam o urodzie Czeczenii, o tym, że ktoś kogoś zapraszał, to sama też postanowiłam się wprosić.  Wiedziałam, że to miejsce mnie zmieni. Nie myliłam się. Z Czeczenii pojechałam do Dagestanu i Osetii. Zmierzyłam się z demonami i aniołami Kaukazu. Gdybym mogła tam wrócić, zrobiłabym to bez zastanowienia.

Iran na bambusowym rowerze

W pewnym momencie znalazłam się na życiowym zakręcie. Przede mną ściana, nade mną sufit, a pode mną dołki. Co robić, żeby się wyrwać? Oczywiście, można uciec w kolejne miejsce na mapie, tylko, że taki krok niczego nie zmienia. Prędzej czy później musiałabym wrócić do mojej klatki. Postanowiłam zbudować bambusowy rower. Nie wiedziałam po co, ale czułam, że muszę. Z chwilą, gdy zaczęłam łączyć pierwsze tyczki zaczęli się do mnie odzywać niezwykli ludzie, którzy również robili coś z bambusów. Ktoś grał na bambusowych fletach, ktoś robił wycinanki. Powoli wyprowadzali mnie z pułapki. Po 9 miesiącach budowy byłam wolna i gotowa na pierwszą w życiu podróż rowerową – na wymarzonym rowerze do wymarzonego kraju, czyli Iranu. To była jedna z ważniejszych podróży mojego zycia. Dałam radę, zobaczyłam niezwykły kraj, przeżyłam dużo…

Moje podróże

Z każdym wyjazdem uczyłam się świata. Uczyłam się też siebie. Pierwszą lekcją do odrobienia była umiejętność bycia ze sobą, bo nie zawsze wokoło mam towarzystwo. Drugą, zdjęcie masek, które narzuca codzienne życie, żeby chłonąć piękno świata. Wtedy na usta sam zaczął mi się cisnąć uśmiech, który po odwzajemnieniu przełamuje lody. Zaczęłam rozmawiać i trafiać w miejsca, o których nie pisze się w przewodnikach, dowiadywać się o rzeczach, o których nie pisze się w książkach. Z każdym wyjazdem coraz bardziej świadomie zadawałam pytania, szukałam odpowiedzi i odnajdywałam kolejne pytania. Moje pokazy są efektem tych poszukiwań.

Chcesz, bym zrobiła dla Ciebie pokaz lub prezentację?